Nie boję się, że coś się nie uda - wywiad z Mariuszem Niedbalskim, trenerem Anwilu Włocławek

- Presja jest odczuwalna, ale taka pozytywna. Powiedziałbym, że to bardziej adrenalina, niż presja. Nie boję się tego, że coś się nie uda - mówi trener Anwilu, Mariusz Niedbalski.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Michał Fałkowski: Jak pan ocenia ten okres przygotowawczy?

Mariusz Niedbalski: Przede wszystkim cieszę się, że zbudowaliśmy zespół dość szybko. Bardzo zależało nam na czasie, bo tworzyliśmy coś od zera. A co do okresu przygotowawczego - słowo "solidny" najlepiej oddaje naszą sytuację. Progres w naszej grze nie jest może zbyt duży, ale jest systematyczny i widoczny. Czy jednak zespół jest już gotowy na ligę, tego dowiemy się za jakiś czas. Dziennikarze często pytają o to, "czy zespół jest już gotowy?". Tymczasem trzeba wziąć pod uwagę wiele czynników. W innej sytuacji jest np. PGE Turów, który zachował trzon i tylko dołożył kilku nowych graczy, a w innej Anwil, który zbudował zespół niemalże od zera.
Powiedział pan, że progres jest widoczny...

- Tak sądzę. Widać różnicę nie tylko w kontekście początku i końca okresu przygotowawczego, ale tę różnicę było widać również wraz z kolejnymi turniejami. Chcę jednak powiedzieć, że szeroko pojęty okres przygotowawczy dla niektórych zespołów nie kończy się nie na 1. kolejce, ale trwa nawet do listopada czy grudnia. Zespół buduje się przecież po to, by grał dobrze w końcówce sezonu.

A to nie jest taka trochę wymówka na wypadek porażek na początku rozgrywek?

- Od odpowiedzialności nie uciekam. Wygrywać musimy już od teraz. Niemniej mówię o pewnych prawidłach trenerskiego fachu i o sporcie w ogóle. Pewne rzeczy buduje się miesiącami i latami.

A co można zbudować w sześć-siedem tygodni?

- Na pewno szkielet zespołu oraz zaszczepić zespołowi myśl przewodnią. Zawodnicy muszą poznać swoją rolę, znać system zmian, rotacji. Natomiast chemia, wzajemne poznawanie się zawodników, wspólne wyjazdy, poznawanie niuansów odnośnie dobrych i słabych stron to jednak proces, który trwa i nie kończy się na ostatnim dniu okresu przygotowawczego. Generalnie mogę jednak powiedzieć, że zespół wykonał dobrą pracę.

To nie był łatwy okres przygotowawczy.

- Nie był. Najpierw wypadł nam Piotr Pamuła, a potem na miesiąc Greg Surmacz. Wówczas uznaliśmy, że musimy wzmocnić zespół. Będąc pod ścianą, zakontraktowaliśmy Konrada Wysokciego, którego rozważaliśmy już wcześniej tego lata. Przyjście Konrada na pewno nas wzmocniło, ale jednocześnie przemeblowało nam zespół i rotację. Zmieniła się opcja odnośnie Chase’a Simona, co odbiło się i na jego, i na naszej grze.

Miał pan momenty, w których chciał pan coś drastycznie zmienić?

- Nie było zwątpienia. Były raczej momenty analizy.
Mariusz Niedbalski podczas meczu w Toruniu Mariusz Niedbalski podczas meczu w Toruniu
Na przykład po meczu z Polskim Cukrem Toruń? Rozmawialiśmy wówczas, mówił pan o "czerwonej lampce", która zapaliła się w pana głowie.

- Rzeczywiście, "lampka" mi się zapaliła, ale paniki nie było. Proszę zwrócić uwagę na to, że niemalże każdy zespół przeżył jakąś taką porażkę, bardzo wysoką, odniesioną w bardzo słabym stylu. Wynika to z tego, że trenerzy różnie planują. Jeden zespół np. schodzi ze stadionu, drugi już gra w koszykówkę, trzeci ma mocną siłownię, trener czwartego chciał w spotkaniu przetestować rezerwowych, inny wplata młodzież... Trzeba sobie zadać pytanie: "dlaczego przegrałeś?". Ja wiedziałem, że nie przegraliśmy dlatego, że coś szło w złą stronę. Oczywiście, trzeba było zmienić pewne rzeczy, porozmawiać z zawodnikami, może zmienić troszeczkę hierarchię, ale myślę, że ostatnie tygodnie pokazują, że tamten etap jest już za nami.

Największa bolączka Anwilu w okresie przygotowawczym?

- Problemy z rotacją, które później przekładają się na pewną niefrasobliwość, brak stałości w grze, niekonsekwencję, brak koncentracji. Wypadkową jest jednak rotacja.

Brak stałości, brak stabilizacji objawia się tym, że niczego nie można być pewnym. Drużyna potrafiła bez problemu zagrać kwartę na granicy 30 punktów, by za chwilę w kolejnej z trudem zdobyć 14 czy 16.

- A ja odwrócę pytanie: nasz przeciwnik może zastanawiać się jak to możliwe, że skoro umiał zatrzymać nas na 14 czy 16 punktach, to dlaczego później pozwolił sobie na stratę 30? Oczywiście, naszym problemem jest to, że gdy zbudujemy sobie pewną przewagę, to później ciężko nam ją utrzymać. Ale wracam do tego, co powiedziałem wcześniej: rotacja w naszym zespole jeszcze nie funkcjonuje tak, jak będzie funkcjonowała w przyszłości.

Z postawy zawodników jest pan zadowolony?

- Dobrałem sobie takich graczy, których chciałem dobrać. Pierwsze kilka kolejek pokaże jak to wygląda naprawdę i czy idziemy w dobrą stronę. Ogółem jestem zadowolony z tego, jak zawodnicy przepracowali te kilka tygodni.

Czy Anwil Włocławek podjął dobrą decyzję, zatrudniając Mariusza Niedbalskiego?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×