Magic Johnson - po prostu showtime cz. VII

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
W kampanii 1987/88 chłopcy Pata Rileya znów okazali się najlepsi w lidze. Sezon zasadniczy skończyli z najlepszym bilansem w NBA, 62-20, a pierwszą rundę play-off's przebrnęli bez zadyszki, eliminując do zera San Antonio Spurs. Później jednak na swej drodze spotkali trzy poważne przeszkody, trzykrotnie rozgrywając siedmiomeczowe serie. W półfinale konferencji uporali się z Utah Jazz, a w potyczkach o mistrzostwo Zachodu okazali się lepsi od Dallas Mavericks. O tytuł tym razem nie przyszło im rywalizować z Boston Celtics. Na Wschodzie rządzili bowiem zwani "Złymi Chłopcami" Detroit Pistons, napędzani przez Isiah Thomasa, Joe Dumarsa, Adriana Dantleya, Dennisa Rodmana oraz Billa Laimbeera. - Powiedzieć o ich grze, że była oparta na fizyczności, to za mało - opowiada Johnson. - Oni byli po prostu wyjątkowo złośliwi. Próbowali nas zastraszyć swoim stylem. Chcieli powtórzyć wyczyn Celtics z 1984 roku, ale zachowywali się gorzej niż koszykarze z Bostonu. Najpierw faulowali, a potem potrafili cię jeszcze uderzyć. Stali nad tobą dopóki nie mieli pewności, że wiesz, kto za tym stoi. Zachowywali się jak bokser uderzający łokciem przeciwnika, który padł na kolana. W meczu numer cztery sfrustrowany faulami przeciwników Magic omal nie pobił się ze swoim przyjacielem - Isiah Thomasem. Po pięciu spotkaniach stan rywalizacji brzmiał 3-2 na korzyść Tłoków. Jeziorowcy jednak do samego końca wierzyli w triumf, wygrywając dwa ostatnie starcia dosłownie o włos. W ostatnim prowadzili w czwartej kwarcie już piętnastoma punktami, by zwyciężyć ostatecznie zaledwie 108:105. Nagroda MVP finałów tym razem powędrowała w ręce Jamesa Worthy'ego, lecz Earvin nie miał powodów do narzekań. Wywalczył piąty pierścień mistrzowski, a po drodze zdążył wystąpić w swoim ósmym Meczu Gwiazd i po raz szósty z rzędu znaleźć się w pierwszej piątce NBA. Jego gwiazda świeciła pełnym blaskiem i choć w Chicago wyrastał nowy koszykarski heros, Michael Jordan, to na piedestale znajdował się wówczas właśnie urodzony w Lansing Magic Johnson. W kolejnych rozgrywkach Earvin wraz z Lakersami kontynuował mistrzowski pochód. Zdobywał średnio 22,5 punktu oraz miał 7,9 zbiórki, 12,8 asysty i 1,8 przechwytu. Znajdował się w szczytowej formie, prowadząc Jeziorowców do bilansu 57-25, dającego prymat na Zachodzie. Magic zagrał w All-Star Game i trafił do pierwszej piątki ligi, a do kompletu po raz drugi w karierze został uhonorowany nagrodą MVP sezonu zasadniczego. W play-off's jego zespół, wciąż znajdujący się pod batutą Pata Rileya, dosłownie znokautował Portland Trail Blazers, Seattle SuperSonics oraz Phoenix Suns, nie ponosząc ani jednej porażki. W wielkim finale ekipę z Los Angeles znów czekały potyczki przeciwko Detroit Pistons. Fani w "Mieście Aniołów" znali siłę rażenia "Bad Boys", ale mimo wszystko liczyli, że finezja jeszcze raz triumfuje nad fizycznością. Pomylili się. Na treningu przed meczem numer jeden kontuzja ścięgna wykluczyła z rywalizacji Byrona Soctta, a w starciu numer dwa uraz ścięgna dopadł również Magica Johnsona, diametralnie ograniczając jego poczynania i ostatecznie eliminując z gry po pięciu minutach trzeciej potyczki. Tłoki bezlitośnie wykorzystały problemy Jeziorowców, zwyciężając w serii gładko 4-0.
- W 1989 roku postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce - opowiada Cookie. - Nie chciałam mieć czterdziestki na karku i wciąż być panną. W tamtym czasie miałam już trzydzieści lat, a Earvina znałam od jedenastu. Kobieta w rozmowie telefonicznej zakomunikowała koszykarzowi, że jedynym sposobem na przetrwanie ich związku jest jej przeprowadzka do Los Angeles. - Potem będziesz mógł zdecydować co dalej. Musimy jednak spróbować - powiedziała. - Muszę to przemyśleć - odparł Magic, po czym przystał na propozycję Cookie. Kobieta przeniosła się do "Miasta Aniołów" w październiku, znalazła pracę w firmie z branży odzieży sportowej i zamieszkała we własnym mieszkaniu. Pragnęła być niezależna i wiedziała, że Johnson będzie musiał przyzwyczajać się do jej obecności powoli. Nie chciała powtórki sprzed lat. Wystarczyło jednak kilka tygodni, a Magic kupił dom w Beverly Hills, żeby w przyszłości zamieszkać w nim wraz ze swoją kobietą. Ta nie wyobrażała sobie egzystencji w jego przytłaczającej posiadłości w Bel Air, gdzie mieściło się pełnowymiarowe boisko do koszykówki, a on dysponował wystarczającą ilością gotówki, żeby rozwiązać ten problem. Duet Magic Johnson - Kareem Abdul-Jabbar nie był wieczny i nie mógł funkcjonować bez końca. Legendarny center przed rozgrywkami 1989/90 znajdował się już na sportowej emeryturze, a z wypełnieniem luki po jego odejściu z ekipy Jeziorowców musieli sobie poradzić Mychal Thompson oraz Vlade Divac. Początkowo odświeżony zespół funkcjonował wyśmienicie. Lakersi wygrali 63 z 82 gier kampanii zasadniczej, kwalifikując się do play-off's z pierwszego miejsca w całej lidze. Earvin wciąż liderował drużynie pod batutą Pata Rileya, rzucając średnio 22,3 punktu i notując 6,6 zbiórki, 11,5 asysty oraz 1,7 przechwytu. Podczas lutowego Weekendu Gwiazd w Miami wreszcie został wybrany najlepszym zawodnikiem All-Star Game, a oprócz tego znalazł się w pierwszej piątce ligi oraz otrzymał... kolejną statuetkę MVP regular season. Miał na swoim koncie już trzy takie nagrody, dorównując tym samym swojemu wielkiemu rywalowi, a jednocześnie przyjacielowi - Larry'emu Birdowi. W całym tym splendorze zabrakło jednak kropki nad "i". Ekipa z "Miasta Aniołów" w półfinale Zachodu uległa 1-4 Phoenix Suns i po raz pierwszy od dawna nie dostała się do wielkiego finału ligi. - Po tej porażce stało się jasne, że coś się zmieniło - mówi Magic. - Pistons zmierzali po drugie mistrzostwo. Riley natomiast zawsze powtarzał, że jeśli już nie będzie w stanie nas odpowiednio zmotywować, to odejdzie. Po sezonie 1989/90 dotrzymał słowa. Przed publicznym ogłoszeniem swojej decyzji, coach spotkał się z Johnsonem w jego domu, by jako pierwszego poinformować go o tym, co postanowił. Obaj mężczyźni płakali jak mali chłopcy. - Postąpił słusznie, ale ja w ogóle nie byłem na to przygotowany - dodaje Earvin. - Trudno mi było wyobrazić sobie Lakersów bez niego, a jego w roli szkoleniowca innej drużyny.
fot. Steve Lipofsky fot. Steve Lipofsky
- W lutym 1990 roku, około cztery miesiące po mojej przeprowadzce do Los Angeles, ponownie się zaręczyliśmy - opowiada Cookie o swoim skomplikowanym związku z Johnsonem. - Czuliśmy się w swoim towarzystwie dobrze i chyba byliśmy na to gotowi. Mieszkaliśmy w tym samym mieście, a on czuł coraz większą presję, żeby się ożenić. Ja jednak na to nie naciskałam. Chodziło o naszych przyjaciół oraz nasze rodziny. Magic miał na karku trzydzieści jeden wiosen, lecz jego dusza wciąż była nastoletnia. Znów przestraszył się tego, że małżeństwo wpłynie na jego karierę. Data ślubu została wyznaczona na 1 maja, a on w kwietniu po raz kolejny zerwał zaręczyny. Cała sprawa przedostała się do opinii publicznej, wobec czego kobieta czuła się nie tylko rozczarowana, ale i upokorzona. Nie miała jednak zamiaru tak łatwo rezygnować z tej miłości. W głębi duszy wiedziała, że Magic ją kocha, tylko potrzebuje jeszcze trochę czasu. Wspólnie zdecydowali więc, że tym razem się nie rozstaną, a po prostu odłożą w czasie zawarcie związku małżeńskiego. - Nie będę naciskać na ten ślub, ale pozwól mi zachować pierścionek na palcu - powiedziała Cookie do ukochanego. - Nie możesz zostawić mnie z niczym. Jeśli go zdejmę, to wszystko się skończy. Johnson nie miał wyboru i przystał na propozycję swej wybranki.

Koniec części siódmej. Kolejna już w najbliższy piątek.

Specjalne podziękowania dla Steve'a Lipofsky'ego, oficjalnego fotografa Boston Celtics w latach 1981-2003 oraz twórcy serwisu Basketballphoto.com, za udostępnienie zdjęć wykorzystanych w artykule.

Bibliografia: Earvin Magic Johnson with William Novak - My Life, Sports Illustrated, Los Angeles Times, basketball-reference.com.

Poprzednie części:
Magic Johnson - po prostu showtime cz. I
Magic Johnson - po prostu showtime cz. II
Magic Johnson - po prostu showtime cz. III
Magic Johnson - po prostu showtime cz. IV
Magic Johnson - po prostu showtime cz. V
Magic Johnson - po prostu showtime cz. VI

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×