Drażen Petrović - przerwany sen

- Mieliśmy wielu znakomitych strzelców w tej lidze, ale Drażen Petrović był zimnokrwistym zabójcą - twierdził nieżyjący już Chuck Daly, legendarny trener m.in. Detroit Pistons oraz New Jersey Nets.

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski

6 czerwca 1993 roku w Hali Ludowej we Wrocławiu reprezentacja Chorwacji przegrała ze Słowenią 90:94 swój ostatni mecz w turnieju kwalifikacyjnym do EuroBasketu, ale i tak bez większych problemów zapewniła sobie udział w czempionacie. Nikt wówczas nie przypuszczał, że spotkanie to będzie ostatnim występem w karierze największego asa Vatrenich, autora 30 punktów - Drażena Petrovicia.

Następnego dnia po potyczce w stolicy województwa dolnośląskiego ekipa pod wodzą Mirko Novosela udała się w drogę powrotną do Zagrzebia z przesiadką we Frankfurcie nad Menem. Na lotnisku w Niemczech "Petro", jak nazywali go koledzy, postanowił jednak odłączyć się od grupy. - Widzimy się jutro na treningu. Mam doskonałe połączenie z Zagrzebiem - rzucił w kierunku trenera, po czym zniknął z jego oczu. Coach wciąż miał nadzieję, że zawodnik zmieni zdanie. Wręczył mu nawet bilet lotniczy, ale czterdzieści minut później starszy brat Drażena, Aleksandar, rozwiał wszelkie wątpliwości: - Właśnie odjechał.

Koszykarz wsiadł do czerwonego volkswagena golfa, za którego kierownicą siedziała Klara Szalantzy - jego ówczesna dziewczyna oraz niemiecka koszykarka i modelka. Zajął miejsce tuż obok niej, a na tylnej kanapie podróżowała jeszcze reprezentantka Turcji - Hilal Edebal. Podczas jazdy autostradą pomiędzy Norymbergą a Monachium panowały bardzo ciężkie warunki atmosferyczne. Padał ulewny deszcz i wiał silny wiatr. Nie zważając na sytuację, Klara nie zdejmowała nogi z gazu i pędziła autem "ile fabryka dała". Drażen w tym czasie spał. O godzinie 17:20 na wysokości miejscowości Denkendorf kierująca zbyt późno zauważyła blokującą wszystkie pasy ruchu ciężarówkę. W ostatniej chwili próbowała uniknąć zderzenia, ale jej wysiłki poszły na marne. Siła uderzenia była tak duża, że nieprzypięty pasami Petrović wypadł przez przednią szybę i poniósł śmierć na miejscu. Szalantzy i Edebal z ciężkimi obrażeniami zostały przewiezione do szpitala. Niemka szybko odzyskała siły i wróciła do pracy. Turczynka doznała poważnych uszkodzeń mózgu, które wciąż utrudniają jej normalne funkcjonowanie. - Ona nie chciała zabić Drażena, ale jechała zdecydowanie zbyt szybko - wspomina Hilal. - Dodatkowo zrujnowała mi życie. Klara do dnia dzisiejszego utrzymuje, że nie pamięta absolutnie żadnych szczegółów tego tragicznego wypadku. W 2001 roku poślubiła niemieckiego piłkarza Olivera Bierhoffa. "Petro" zabrać głosu w tej sprawie niestety nie może. W chwili śmierci miał niespełna dwadzieścia dziewięć lat.

Drażen Petrović został pochowany na cmentarzu Mirogoj w Zagrzebiu, gdzie spoczywa wielu wybitnych Chorwatów. Czy "Petro" na ta zasłużył? Czy jego tragiczna śmierć nie przesłoniła wszystkim zdrowego rozsądku? Cóż, każda decyzja zawsze ma zwolenników oraz przeciwników, ale jeśli ktoś może się pochwalić workiem medali i wyróżnień indywidualnych, za które trafił do Koszykarskiej Galerii Sław im. Jamesa Naismitha, to nie można podważyć faktu, iż był jednym z najwybitniejszych zawodników w historii dyscypliny. Wielu ekspertów uważa go za najlepszego europejczyka, który kiedykolwiek biegał po parkiecie. W sezonie 1992/93 reprezentował barwy New Jersey Nets. Ze średnią 22,3 punktu był pierwszym strzelcem zespołu i znalazł się w trzeciej piątce NBA. - Trudno mi uwierzyć, że już go z nami nie ma - mówi, Biserka Petrović, matka Drażena. - Czasem mam ochotę usłyszeć jego głos, więc włączam wideo i oglądam stare mecze oraz wywiady. Patrząc wstecz wydaje mi się, że on czuł, iż coś się zbliża. Żył tak, jakby całą swoją niesamowitą energię musiał spożytkować w bardzo krótkim czasie.

Szybenik to chorwackie miasto w środkowej Dalmacji, zamieszkałe przez około pięćdziesiąt tysięcy osób. Leży nad ujściem rzeki Krka do Morza Adriatyckiego. Słynie z przepięknej starówki, zbudowanej niemal w całości z białego kamienia. Najważniejszym zabytkiem w mieście jest Katedra św. Jakuba, wybudowana na przełomie XV i XVI wieku. Łączy ona w sobie elementy stylów gotyckiego oraz renesansowego i dzięki swej wyjątkowej architekturze została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

W latach sześćdziesiątych na mapie Europy próżno było szukać takich państw jak Bośnia i Hercegowina, Chorwacja, Czarnogóra, Macedonia, Serbia czy Słowenia. Wszystkie one tworzyły Socjalistyczną Federacyjną Republikę Jugosławii ze stolicą w Belgradzie. Szybenik, w którym 22 października 1964 roku na świat przyszedł Drażen Petrović, również należał do tego sztucznego tworu. "Petro" był drugim dzieckiem Jolego i Biserki. Ojciec, policjant, to z pochodzenia Serb. Matka, bibliotekarka, jest natomiast rodowitą Chorwatką. Odwieczne animozje pomiędzy narodami nie stanęły jednak na przeszkodzie ich miłości i rodzina Petroviciów wiodła szczęśliwe życie na adriatyckim wybrzeżu. Gdy Biserka była w drugiej ciąży, wiosną udała się do ujścia rzeki, by napić się wody. Ludzie później powtarzali jej, że to właśnie temu Drażen zawdzięczał swój niesamowity talent do koszykówki.

"Petro" na pierwszy rzut oka nie wyróżniał się niczym spośród swoich rówieśników. Jego babcia od samego początku dostrzegała w nim jednak coś wyjątkowego. - To dziecko otrzymało specjalny dar od Boga - powtarzała, nosząc go na rękach. - Dokona w życiu czegoś ważnego. Koszykówka w Jugosławii była szalenie popularnym sportem, ale wypowiadając tamte słowa kobieta zapewne nie miała na myśli tego, że Drażen zostanie w przyszłości słynnym zawodnikiem. Miłością do basketu zaraził go jego o pięć lat starszy brat. - Brał ze sobą piłkę, która była większa od niego, i dryblował przez cały dzień – wspomina Aleksandar. - Musiałem stale mieć go na oku, żeby więksi koledzy nie zdeptali go na boisku. Dzięki swojemu nieprzeciętnemu talentowi "Petro" miał specjalne przywileje na podwórku. Gdy starsi często bili młodszych, Drażen zawsze mógł być spokojny o swoje "cztery litery". - Nigdy go nawet nie tknęli - dodaje Aleksandar. - On był bardzo mądrym oraz inteligentnym dzieciakiem i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, dlaczego tak się działo.

Młodszy z braci nie polegał jednak tylko na swoich wrodzonych zdolnościach. Cechowało go coś jeszcze: ekstremalnie ciężka praca. W wieku dziesięciu lat budową ciała przypominał już Adriana Dantleya, a stylem gry Magica Johnsona, ale do perfekcji wciąż było daleko. - Rzucasz jak Fred Flintstone - strofował go starszy brat. - Piłką mógłbyś rozbijać kamienie. Słowa Aleksandara podziałały na Drażena mobilizująco. Z pomocą matki zdobył klucz do szkolnej sali gimnastycznej, w której pojawiał się codziennie o siódmej rano, by jeszcze przed rozpoczęciem lekcji oddać pięćset rzutów do kosza. Gdy miał trzynaście lat, trafił do młodzieżowej drużyny miejscowej Szibenki. Na wieczornych zajęciach pojawiał się jako pierwszy, a do domu wracał jako ostatni. Katorżnicza praca i ogromny talent pozwalały mu na rywalizację z chłopcami starszymi o dwa lub trzy lata. - Pięćdziesiąt czy sześćdziesiąt punktów w meczach juniorskich to była dla Drażena norma - opowiada Aleksandar. - Wśród rówieśników i trochę starszych kolegów był prawdziwym liderem.
fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com
Urodzony w Szybeniku koszykarz nienawidził jednego: porażek. Tyczyło się to nie tylko basketu, ale również innych gier i zabaw. Kiedy przegrywał, potrafił nie odzywać się przez wiele godzin. - Po każdej porażce Szibenki zostawał w sali i ćwiczył rzuty - wspomina Neven Saphija, przyjaciel "Petro" z dzieciństwa, a obecnie znany i szanowany trener koszykówki. W wieku zaledwie piętnastu lat Drażen został przesunięty do pierwszego zespołu. Już rok później uznano go najbardziej utalentowanym jugosłowiańskim graczem młodego pokolenia. W sierpniu 1981 roku wraz z reprezentacją Jugosławii wziął udział w mistrzostwach Europy kadetów w Grecji. Jego drużyna odpadła już w fazie grupowej, ale on osiągnął imponującą średnią 32,4 punktu na mecz.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×