Sezon pełen zawirowań - podsumowanie sezonu w wykonaniu Trefla Sopot

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Początek EuroCupu i odejście Tabaka Trefl Sopot świetnie rozpoczął rozgrywki Tauron Basket Ligi, ponieważ w pierwszych ośmiu spotkaniach poległ tylko w dwóch meczach (z Czarnymi Słupsk oraz AZS Koszalin). Nieco gorzej zaczęła się przygoda Trefla w EuroCupie. W premierowym spotkaniu przeciwko Galatasaray Stambul, sopocianie przegrali aż 65:94. "Żółto-czarni" zaprezentowali się z bardzo słabej strony, byli tylko tłem dla świetnie dysponowanych Turków.
Sopocianie słabo zaprezentowali się w EuroCupie Sopocianie słabo zaprezentowali się w EuroCupie
Kolejne starcie sopocianie rozegrali na wyjeździe z Lokomotivem Kubań (tegorocznym zwycięzcą EuroCupu). Trefl przegrał 79:99. Jak się później okazało było to ostatnie spotkanie Żana Tabaka w barwach Trefla Sopot. Chorwat przeniósł się do Caja Laboral Vitoria.

- Niektórzy trenerzy na taką ofertę czekają całe życie. Propozycja z klubu z Vitorii jest dla mnie wielką nobilitacją. Chciałbym podziękować również Treflowi i pracującym w nim ludziom, bo spędziłem tutaj wspaniałe chwile - powiedział na zakończenie swojego polskiego epizodu chorwacki szkoleniowiec.

Niedbalski zastępuje Tabaka, początek kłopotów

Następcą Tabaka okazał się Mariusz Niedbalski, który był jego asystentem. Polski szkoleniowiec zadebiutował w meczu z Donieckiem na wyjeździe. To spotkanie, jak i kolejne we Włocławku przegrał. Po meczu z Anwilem coach Niedbalski udzielił bardzo ciekawego wywiadu naszemu portalowi. - Gdzie nie otworzy się strony to każdy płacze. Zawodnicy płaczą, a my za kilka godzin mamy mecz z Anwilem. Ja się pytam, czy zawodnik jest w tym momencie gotowy do pojedynku? Ja mam taką prośbę, przestańmy już, bo za chwilę przyjdzie nowy trener i warunki się zmienią, a zespół musi zacząć wygrywać. Co się stało, to się nie odstanie. Zespół Trefla potrzebuje przestać się mazgaić, spokoju i powrotu na właściwe tory - twierdził Mariusz Niedbalski.

Trzeba przyznać, że nowy trener musiał pracować w bardzo trudnych warunkach. Na początku grudnia "wybuchła burza medialna" na temat odejścia Filipa Dylewicza do Stelmetu Zielona Góra. "Dylewicz-gate" była jedną z najciekawszych sag w ostatnim czasie w Tauron Basket Lidze. Sprawa wybuchła nagle i poruszyła całą koszykarską Polskę. Mało kto wierzył w to, że ikona Trefla Sopot może przenieść się do innej drużyny, ale ten transfer był niezwykle blisko finalizacji.
Filip Dylewicz był blisko przejścia do Zielonej Góry w trakcie sezonu Filip Dylewicz był blisko przejścia do Zielonej Góry w trakcie sezonu
Na drodze stanęły przede wszystkim sentymenty oraz zapewnienie przez działaczy Trefla Sopot, że te cele sportowe klubu będą nadal tak samo wysokie, jak to jest teraz. - Nie ukrywam, że Trefl Sopot nie jest dla mnie tylko pracodawcą, ale to kawał historii, przeszłości i koszykarskiej młodości. Mam wielki sentyment do klubu, jego pracowników, kolegów z drużyny, kibiców i władz miasta. Doceniam ich wkład pracy i zaangażowanie w budowę sopockiej koszykówki - mówił na naszych łamach Filip Dylewicz.

Dylewicz nie odszedł, ale zrobił to Zamojski

20 grudnia 2012 roku zostanie na długo zapamiętany przez kibiców, działaczy Trefla Sopot, jak i Asseco Prokomu Gdynia. To właśnie wtedy Przemysław Zamojski zdegustowany brakiem regularności w wypłatach w Treflu postanowił przenieść się do lokalnego rywala, w którym notabene grał w poprzednim sezonie.
Przemysław Zamojski wrócił do Asseco Prokomu Gdynia Przemysław Zamojski wrócił do Asseco Prokomu Gdynia
- Nie byłem w stanie sobie pozwolić na tak duże opóźnienia finansowe i musiałem dbać o dobro imię mojej rodziny. To jest dla mnie najważniejsze. Nie chciałem opuszczać Trefla Sopot, ale byłem zmuszony do tego - stwierdził na naszych łamach Zamojski.

Działacze z Sopotu długo nie chcieli wydać listu czystości Zamojskiemu, grozili nawet sądem w Lozannie, ale ostatecznie obie strony doszły do porozumienia. Niesmak jednak po odejściu pozostał duży, z czego zdaje sobie sprawę nawet sam zawodnik. - Nie będę zdziwiony jeśli kibice w Ergo Arenie nie przyjmą mnie zbyt miło - mówił Zamojski.

Puchar Polski "na osłodę"

Na początku lutego w Koszalinie został rozegrany turniej o Puchar Polski. Na samym finiszu zostały cztery drużyny, które o zdobycie tego trofeum. Było to: Trefl Sopot, PGE Turów Zgorzelec, Asseco Prokom Gdynia oraz gospodarz AZS Koszalin. Sopocianie w pierwszym półfinale zmierzyli się z Turowem i w łatwy sposób ograli ekipę Miodraga Rajkovicia, z kolei w drugiej parze - lepszy niespodziewanie okazał się AZS. W finale jednak gospodarze nie mieli za wiele do powiedzenia i to Trefl Sopot sięgnął po ten puchar.
Adam Waczyński został MVP Pucharu Polski Adam Waczyński został MVP Pucharu Polski
- Myślę, że prestiż tego pucharu rośnie z roku na rok i drużyny coraz poważniej podchodzą do tych rozgrywek. Tym bardziej cieszymy się, że udało nam się obronić puchar zdobyty przed rokiem. Biorąc pod uwagę to, że liga jest bardzo wyrównana w tym roku, bo co najmniej siedem drużyn zgłasza aspiracje do walki o medale. Prosta arytmetyka wskazuje, że dla czterech drużyn tych medali zabraknie. Może się okazać, że przy tak wyrównanej lidze - zdobycie Pucharu Polski będzie drugim, co do ważności trofeum - mówił na naszych łamach Tomasz Kwiatkowski, dyrektor sportowy Trefla Sopot.

MVP turnieju został uznany Adam Waczyński, dla którego była to pierwsza taka statuetka w seniorskiej karierze. - Jest to coś o czym marzy każdy koszykarz. Jednak trzeba pamiętać, że koszykówka to sport drużynowy i bez całego zespołu i kolektywu człowiek nic by nie osiągnął, bo tak naprawdę koledzy z zespołu, którzy grają na treningach twardo i nieustępliwie czynią cię lepszym zawodnikiem - stwierdził sam zawodnik.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×