Koronawirus. Jorge Viegas jeszcze w styczniu był w Chinach. "Niebo spadło na nasze głowy"

- Niebo spadło na nasze głowy - mówi Jorge Viegas, prezydent FIM, o obecnym kryzysie wywołanym koronawirusem. Portugalczyk podkreślił, że ciągle "nie widzimy światełka w tunelu", przez co trudno debatować o sezonie 2020.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Jorge Viegas Materiały prasowe / FIM / Na zdjęciu: Jorge Viegas
Jorge Viegas znalazł się w trudnym położeniu. Po ledwie roku od rozpoczęcia rządów w FIM, portugalski działacz musi się mierzyć z ogromnym kryzysem w motorsporcie. Koronawirus sprawił, że wstrzymane zostały rozgrywki w każdej dyscyplinie motocyklowej - MotoGP, żużlu czy motocrossie.

- Wszyscy zastanawiają się, co się z nami stało. Niebo spadło na nasze głowy i nie możemy patrzeć do przodu. Największym problemem jest to, że nie widzimy światełka w tunelu. Ono się jeszcze nie pojawiło. Każdy się zastanawia, ale sądzę, że nawet epidemiolodzy nie wiedzą, w którym momencie się pojawi - powiedział Viegas w rozmowie z dziennikarką Tammy Gorali.

Gdy koronawirus rozprzestrzeniał się po Chinach, Viegas akurat przebywał w Azji. Gościł na zgromadzeniu ogólnym FIM Asia. Wtedy jednak nic nie zapowiadało, że choroba wkrótce stanie się problemem całego świata. - To była połowa stycznia. Wiele osób w Makau nosiło maski, ale miasto nadal było pełne turystów. Dopiero po powrocie do Europy sytuacja stała się poważna. Wtedy zdałem sobie sprawę, że to się szybko nie skończy - dodał Viegas.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

Mimo coraz większego zagrożenia, na początku marca Viegas wybrał się do Kataru, gdzie organizowano pierwszą w sezonie rundę motocyklowych mistrzostw świata. Do skutku doszły jedynie wyścigi Moto2 i Moto3. Zawodnicy MotoGP zostali w domach, bo już wtedy koronawirus siał spustoszenie we Włoszech.

- Lotnisko w Dosze było terminalem widmo. To była ogromna różnica względem tego, co zobaczyłem, gdy byłem tam wcześniej. W tamtym okresie poprosiłem już personel FIM, by pracował zdalnie. To było ledwie miesiąc temu. Wtedy zdaliśmy sobie sprawę, że czeka nas kryzys długoterminowy - wyjaśnił Portugalczyk.

Viegas zdradził, że od początku roku FIM była w kontakcie z Chińczykami, a tamtejsi działacze długo byli przekonani, że koronawirus jest jedynie kwestią Wuhan. Towarzyszyli oni nawet Portugalczykowi podczas kongresu FIM Asia w Makau. W lutym, z wiadomych względów, nie przylecieli jednak do Genewy na obrady komisji FIM. Byli na nich obecni jednak przedstawiciele federacji z całego świata.

To właśnie w lutym Viegas zaczął prace nad uratowaniem sezonu 2020 w motorsporcie, bo zdał sobie sprawę z tego jak potężny kryzys wywoła koronawirus. - Wciąż próbujemy uratować ten sezon. Staramy się zorganizować mistrzostwa w takiej formie, w jakiej będą się mogły odbyć. Czuję jednak, że nie nastąpi to wcześniej niż latem - zdradził prezydent FIM.

- Jeśli wszystko pójdzie dobrze, a pandemię uda się zatrzymać, to będziemy się mogli ścigać w mistrzostwach świata bez kibiców. Oczywiście jeśli będzie taka konieczność. Nie chcę podawać terminów rozpoczęcia wszelakich mistrzostw. Jeśli jednak będzie nadzieja na zorganizowanie choćby minimalnej liczby turniejów Grand Prix, to je zrobimy. Lepsza jest mniejsza liczba imprez niż ich całkowity brak - podsumował Viegas.

Przypomnijmy, że w żużlu nowy sezon Speedway Grand Prix miał się zacząć w maju od Grand Prix Polski na PGE Narodowym w Warszawie. Zawody już zostały przeniesione na początek sierpnia. W tej chwili kalendarz SGP otwiera runda w niemieckim Teterow, zaplanowana na 30 maja. Jednak jej rozegranie w tym terminie również wydaje się mało prawdopodobne.


Czytaj także:
Hans Nielsen o koronawirusie w Danii
Sponsor Włókniarza przekazał sprzęt szpitalowi

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy uda się rozegrać większość z zaplanowanych w tym roku turniejów Grand Prix?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×