Kolejarz machnął ręką na przeszłość i zmienił front odnośnie Kozy. A jeszcze miesiąc temu nikt go tam nie chciał.
Ernest Koza dołączył w minionym tygodniu do kadry drugoligowego OK Kolejarza Opole. W jakimś sensie to niespodzianka, ponieważ jeszcze miesiąc temu nic na to nie wskazywało. O kulisach powrotu do rozmów z zawodnikiem opowiada prezes Grzegorz Sawicki.
Jeszcze na początku marca, prezes opolskiego zespołu, Grzegorz Sawicki zdecydowanie odrzucał możliwość powrotu do rozmów z zawodnikiem, na którym cztery miesiące temu tak bardzo mu zależało. Przekonywał wręcz, że zawodnik stracił swoją okazję na angaż w listopadzie. Skąd tak nagła zmiana frontu?
Czytaj także: Korbel może mieć niemały kłopot
- Postanowiliśmy dać sobie szansę. Niczego mu nie obiecaliśmy, a już na pewno nie otrzymał żadnych gwarancji startowych. Pierwszeństwo dzierżą ci zawodnicy, którzy zaufali nam w okresie transferowym. Wszystko w jego rękach. Tylko wynikami nas przekona, czy zasługuje na miejsce w składzie - tłumaczy i dodaje od razu:
ZOBACZ WIDEO Cztery okrążenia z Tomaszem Bajerskim- Decyzja nie była łatwa. Pamiętamy, że nie chciał się z nami związać. Zarządziliśmy, że musi ponieść konsekwencje swojego kroku. Machnęliśmy jednak ręką i otworzyliśmy mu ponownie drzwi. Zawarliśmy dżentelmeńską umowę. Jeśli coś by Ernestowi nie wypaliło w tym roku, wrócilibyśmy do tematu w przyszłym. Życie znów udowodniło, że pisze różne scenariusze i jest z nami już teraz.
Zawodnik dał jasny sygnał, że warto na niego postawić już w pierwszym treningu punktowanym na torze w Rybniku, gdy był najlepszym zawodnikiem w szeregach ekipy prowadzonej przez Mirosława Korbela. - Zdawaliśmy sobie sprawę, że pokazując się z niezłej strony w test meczach zwraca na siebie uwagę innych ośrodków. Każdy przecież patrzy na pierwsze sparingi i wyniki osiągane przez zawodników. Ale byliśmy zabezpieczeni na tę ewentualność. Próby kuszenia i sprzątnięcia nam zawodnika sprzed nosa zdusiliśmy jeszcze przed wyjazdem do Rybnika. Zadziałaliśmy szybko i konkretnie, bo klepnęliśmy go kontraktem jeszcze przed sparingiem. Jechał tam z czystą głową, nie musiał nic nikomu udowadniać. Rezultat nie miał więc żadnego znaczenia, ale utwierdził nas tylko w przekonaniu o słuszności parafowania tej umowy - podkreśla Sawicki.
Dokooptowanie Kozy do kadry opolan oznacza zaostrzenie rywalizacji wewnątrz drużyny. Kolejarz wraca do sprawdzonego modelu z poprzednich rozgrywek, kiedy w kadrze widniały nazwiska czterech krajowych seniorów. - Faktycznie jest to dobrze znana nam koncepcja. Oskar Polis i Hubert Łęgowik nadal są częścią zespołu, a Ułamka i Adriana Gomólskiego zastąpili Koza z Michałem Szczepaniakiem - potwierdza .
Czytaj także: Liga za pasem, a żużlowcy wciąż czekają na sprzęt
Na takie posunięcie klubowych działaczy krzywym okiem mogą patrzeć pozostali Polacy, którzy raczej nie spodziewali się, że dostaną konkurenta "last minute". - Zawodnicy mieli wiedzę o tym, że Ernest może dołączyć. Nie było to dla nich zaskoczenie. Myślę, że większe dla kibiców. Oni widzieli Ernesta u nas na treningach i co rusz dopytywali, czy jest w takim razie coś na rzeczy - mówi prezes Kolejarza. - Pragnę jednak podkreślić, że decyzji o sprowadzeniu Kozy nie podjąłem sam. Działam kolegialnie wraz z zarządem i trenerem, który wyraził aprobatę - kontynuuje.
- Zawodników rozumiem. Takie zarządzenia tworzą w pewnym sensie niekomfortowe położenia. Ale z drugiej strony, trzymając w pamięci wydarzenia z poprzedniego sezonu, nie możemy sobie pozwolić na sytuację, że w razie niedyspozycji któregoś z zawodników bądź kontuzji, zostajemy z ręką w nocniku - kończy.
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>