Grzegorz Drozd: Trójkąt Bermudzki

Grzegorz Drozd
Grzegorz Drozd
- Każdego roku na wiosnę organizowaliśmy specjalne treningi, coś w rodzaju szkółki. Mieliśmy kilku zawodników, którzy prowadzili zajęcia. Dwaj najbardziej znani to Simon Wigg i Marvyn Cox. Anglicy bywali u nas bardzo często i regularnie z nimi współpracowaliśmy. Wiggy i Cocker mieli również wkład w naukę francuskich żużlowców na klasycznym torze. Na treningi na trawie przyjeżdżało wielu zawodników również z czołówki światowej. Przy okazji próbnych jazd na klasyku można było spróbować sił na dłuższym dystansie. Jako ciekawostkę mogę podać, że nie każdy radził sobie z tym dobrze. Chris Louis, Greg Hancock i Leigh Adams spróbowali raz i powiedzieli pas. Ich technika jazdy nie do końca odpowiadała, aby przyjąć dobrą sylwetkę na długim torze. Zwłaszcza żałował Otto Weiss. W teamie Niemca Leigh Adams obok Henrika Gustafssona był pierwszoplanową postacią. Ofensywny i dynamiczny Henka z powodzeniem ścigał się na długasach. Adams mógł Weissowi przynieść kolejne pieniądze, bowiem długi tor jak wiadomo w Niemczech jest bardzo popularny - tłumaczy działacz.
Co w trawie piszczy. Autor tekstu (po lewej) w rozmowie z Nicolasem Lescosem na torze w Marmande Co w trawie piszczy. Autor tekstu (po lewej) w rozmowie z Nicolasem Lescosem na torze w Marmande
Duński dynamit

W ciągu ponad 30 lat Lescos widział sporo pięknych wyścigów na trawiastych torach. Nie tylko w Marmande. Ale jedno wydarzenie w jego hierarchii ważnych żużlowych chwil na zawsze będzie na pierwszym miejscu. - 1989 rok i coroczny lipcowy turniej. Największą gwiazdą w programie oczywiście Simon Wigg, który w tamtym okresie był dominatorem i zapowiadało się na jego kolejne zwycięstwo. Zjechało się - jak co roku - także kilku debiutantów. Wśród nich malutki Duńczyk Jan O. Pedersen. Jano był wielkim żużlowcem i fighterem, dlatego sporo obiecywaliśmy sobie po jego występie. Faktycznie od początku Duńczyk radził sobie znakomicie. W zasadzie było to do przewidzenia, ale to, co zobaczyliśmy na koniec zawodów przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. W biegu finałowym na prowadzenie wysforował się Simon Wigg. Wszyscy byli wręcz przekonani, łącznie z Simonem, że końcowe rozstrzygnięcia już zapadły. W tamtych czasach, gdy Wiggy objął pozycję lidera, to graniczyło z cudem, że ktoś go wyprzedzi. Anglik był zawsze perfekcyjnie przygotowany i miał super szybki sprzęt. Przekonująco brzmi. Prawda? Ale nie dla Jano - śmieje się Nicolas. - Duńczyk wypuścił motor maksymalnie do przodu i zaczął zbliżać się do Anglika. Metr po metrze. W swoim stylu wprost leżał na motocyklu. Wszystko postawił na jedną kartę i jak szaleniec wjechał na szeroką na ostatnim łuku. Nie wiem ilu żużlowców potrafiłoby przejechać w takim stylu, w jakim pokonał końcowy dystans Pedersen. Natomiast on, mało tego, że nie upadł, to jeszcze na samej kresce wyprzedził Wigga! - wykrzykuje z nieustającym po latach niedowierzaniem Lescos.

Nicolas opowiadał historie Pedersena z takimi wypiekami twarzy jakby akcję Duńczyka obejrzał w zeszłym tygodniu. Zacząłem się zastanawiać: czy ten bieg był taki wyjątkowy, czy może Nicolas tak kocha wyścigi na trawie? A może jedno i drugie? Inna sprawa, że każdy, kto choć trochę zdaje sprawę z klasy obydwóch żużlowców potrafi sobie wyobrazić rangę tamtej chwili. W każdym razie słynny Jano Pedersen zgarnął pierwszą pulę i trofeum, które zgodnie z tradycją stanowi rzeźba elementu ekwipunku żużlowca. Może to być kask, rękawica, czy but. W ten sposób gdyby wygrywał wciąż ten sam zawodnik skompletowałby całą sylwetkę.
Nicolas Lescos Nicolas Lescos
Wino, kobiety i śpiew silników

W Marmande zanim udasz się na główne żużlowe danie, najpierw trzeba schłodzić temperaturę myśli od panujących południowych upałów. Żar leje się z nieba. A co jest najlepsze na upały? Oczywiście wino. Tego na stadionie nie brakuje. Pięknych, letnio odzianych kobiet także. W regionie Bordeaux wytwarza się 10 proc. całej francuskiej produkcji win. Pierwsze uprawy w okolicach miasta Bordeaux, leżącego nad rzeką Gironde ponoć miały miejsce już w I wieku naszej ery. Specyficzne warunki klimatyczne panujące u ujścia rzeki do oceanu Atlantyckiego sprzyjają uprawie winorośli. Zarówno poziom temperatury, rodzaj gleby jak i oddziaływanie Golfstromu wpływają korzystnie na rosnące tu krzewy. Wielkie zróżnicowanie win bordoskich tłumaczy się różnorodnością gleb w tym regionie i wpływem Oceanu Atlantyckiego. Bordeaux słynie z win czerwonych. Przoduje się tu wyśmienity wina białe wytrawne jak i słodkie. Sympatyczny Jean, pan w średnim wieku, który przyjechał ze stoiskiem począł nas raczyć swoimi wyrobami, które przed słońcem leniły się, a raczej pławiły w ogromnej bece z chłodną wodą. Czerwone, białe, słodkie i wytrawne, czego sobie dusza i podniebienie życzy. Kilka lat temu pisałem artykuł prasowy o winach i wiem jak obszerny i ciekawy potrafi być ten temat. Z sympatycznym Jeane'm pozostaje zdecydowanie więcej wrażeń konsumpcyjnych niż merytorycznych. Francuzi kiepsko znają angielski. Jeszcze gorzej ode mnie. Ale nic to. Mowa ciała musi wystarczyć. Ciągle wymieniamy uśmiechy, a wino ku temu sprzyja. Jest sympatycznie.

Czasu na obejrzenie wszystkich stoisk jest mnóstwo. Zawody zaczynają się o 21. Nazajutrz nikomu się nie śpieszy. Francja obchodzi święto narodowe i wszyscy mają dzień wolny od pracy. - Wolimy zawody zorganizować w przeddzień świąt, aby ludzie mogli na drugi dzień odpocząć od wrażeń nie tylko żużlowych, ale również od których lubi zaboleć głowa - śmieje się Nicolas. - Wiem, że francuski żużel, czy wyścigi na trawie w waszym kraju to nieznana egzotyka. Ale możemy powiedzieć tak samo o Polsce - uśmiecha się działacz. – Mówiąc bardziej poważnie. Tak, życzyłbym sobie, aby i na klasycznym torze Francuzi zaczęli odnosić sukcesy, aby przybywało naszych zawodników, a także torów. Jednak to złożony problem. Aby go najlepiej wytłumaczyć zadam ci pytanie: dlaczego w Polsce nie ma wyścigów na trawie? Nie odpowiadaj. Zrobię to za ciebie. W Polsce jak sam mówiłeś nikt się tym nie interesuje, nie ma tradycji, nie ma ludzi, którzy chcą to organizować i zawodników, którzy chcą się ścigać. Nie ma torów i pieniędzy. A nikogo to nie interesuje, bo nie ma na kim się wzorować. Nie ma do kogo równać. Wreszcie Polacy nie odnoszą w tym sukcesów i nikogo to nie smuci. Analogicznie z tych samych powodów we Francji nie ma klasycznego żużla. Może i dobrze? W ten sposób nasz żużlowy świat jest ciekawszy. Jeśli my chcemy obejrzeć wspaniałe sportowe spektakle na klasyku musimy wybrać się do Polski. Jeśli polski kibic chce poznać zapach trawy zapraszamy do nas, Holandii czy Niemiec. To inny świat, ale równie ważny - podkreśla.
Asy klasyka na długim torze. Od lewej Henrik Gustafsson, Mark Loram i Simon Wigg. 1992 rok. Z prawej Jan O. Pedersen. Duńczyk był brązowym medali stą indywidualnych mistrzostw świata na długim torze w 1991 roku Asy klasyka na długim torze. Od lewej Henrik Gustafsson, Mark Loram i Simon Wigg. 1992 rok. Z prawej Jan O. Pedersen. Duńczyk był brązowym medali stą indywidualnych mistrzostw świata na długim torze w 1991 roku
Szalony pełny gaz w szaloną noc

Głowa może rozboleć nie tylko od trunków, ale od prędkości rozwijanych przez pilotów. Bo tak w tej części Europy (również we Włoszech) nazywani są żużlowcy. Latający Fin Kylmakorpi wręcz fruwa po torze, Bernd Diener mimo pięćdziesiątki na karku nie odpuszcza, a Smolinski wychodzi ze swojej skóry. Niestety są i upadki. Turniej w 2010 roku przejdzie do historii z powodu kraksy legendy długich torów, ośmiokrotnego indywidualnego mistrza świata (rekord wszech czasów) Niemca Gerda Rissa. Feralny upadek, w którym niemiecki weteran mocno się pokiereszował zakończył jego bogatą karierę. Sympatyczny Bawarczyk zdążył zapomnieć o tych złych chwilach i w zeszłym roku święcił tytuł mistrza świata swojego syna Erika, który wygrał tegoroczny turniej w Marmande!

- Przejeździłem na torach wiele, wiele lat. Cały bagaż doświadczeń przekazuje synom i to ich ogromny handicap - mówi skromny Gerd. - Nasz klimat nie tylko sprzyja wyścigom na trawie, ale również zamieszkaniu na stałe. W naszych stronach osiedlił się Anglik Simon Cross, który również błyszczał na trawiastych torach i był częstym gościem podczas zawodów na naszym torze. Od czasu do czasu wpada do naszego klubu. Wspominamy dawne czasy i gadamy o speedwayu, a takich dyskusji nigdy dość - zapewnia Nicolas.

Zakręcony na puncie żużla Francuz ma całkowitą rację. Ale wszystko ma swój kres. Nie tylko konsumpcja hamburgerów, których dla mnie zabrakło, ale także syta konsumpcja żużla: wysoka temperatura powietrza, zawrotne prędkości, szalone szarże, trzy łuki, sześciu pilotów pod taśmą i francuski, którego nie rozumiem ni w ząb. Mam nadzieję, że teraz lepiej zrozumiecie klimat żużla na trawie niż ja mowę żabojadów.

Grzegorz Drozd

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×