Grzegorz Drozd: Trójkąt Bermudzki

Są takie miejsca na świecie, o których każdy słyszał, ale nikt nie był. Są takie rzeczy na świecie, o których każdy słyszał, ale nigdy nie widział. Tajemnicze i bliżej nieznane.

Grzegorz Drozd
Grzegorz Drozd

Budzą respekt i ciekawość. Niczym trójkąt bermudzki. Niczym francuski żużel, tor w Marmande i wyścigi na trawie.

Żużlowa zielona wyspa

Południowo-zachodnia Francja. Małe miasteczko Marmande. 30 km na zachód od Bordeaux. Największy region winiarski na świecie. Dzięki ciepłemu prądowi zatokowemu, rozpościerające się na 113 tys. hektarów winnice korzystają z łagodnego, wilgotnego klimatu zapewniającego doskonałe warunki do dojrzewania szlachetnych gron. Wydawałoby się, że żużel w tej części Europy musi być zjawiskiem paranormalnym niczym tytułowy Trójkąt Bermudzki. W promieniu blisko tysiąca kilometrów nie ma innych miejsc, w których ryczą żużlowe maszyny. Na południe Półwysep Iberyjski, na którym jedynie 15 lat temu rozegrano w dalekiej Portugalii eliminacje indywidualnych mistrzostw świata juniorów. Na zachód Wielka Woda, za którą na ogromnych przestrzeniach Ameryki możemy szukać ulubionych zapachów spalonego oleju wyłącznie w stanie Kalifornia nad Pacyfikiem.
Na północ speedway znajdziemy dopiero na Wyspach Brytyjskich. Ale do Kanału La Manche od Marmande dobry tysiąc kilometrów. W ciągu ich pokonywania drogimi autostradami lub krętymi bocznymi dróżkami żużlem nie pachnie. Dopiero w Paryżu przy śniadaniu w jednej z typowych kawiarni ze stolikami na świeżym powietrzu, gdzie spędza się długie i przyjemne godziny - pijąc kawę, jedząc lunch czy przeglądając poranne gazety nadciąga angielska mgła speedwaya. W ogóle region Bordeaux, to żużlowe francuskie zagłębie. Taka zielona wyspa spidłejowej szczęśliwości. Oprócz Marmande funkcjonują ośrodki w Lamothe Landerron, Macon, czy Saint Macaire.

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie

O francuskim żużlu kibice w Polsce wiedzą niewiele. Wiem, bo pytałem. - To tam w ogóle jeżdżą? - odpowiadają pytająco. Co trzeci lepiej zorientowany coś sobie przypomina. - A tak, jeździł u nas w lidze kiedyś jeden taki - zasępia się mężczyzna. - Philip Berge. W Rybniku - podpowiadam. - A może, może - przyznaje niedbale mężczyzna z przykurzoną pamięcią. Początek historii francuskiego żużla datuje się na początek lat 50-tych. Pierwsze zawody w Marmande odbyły się w 1983 roku. W środku długiego toru zbudowano owal do klasycznego speedwaya. W ten sposób działacze mogli ściągać gwiazdy z klasyka. Tor w środku oczywiście nie ma band. Dookoła są lekko podniesione wały i zielona płyta. W ciągu sezonu na tutejszym obiekcie odbywają się około trzy-cztery turnieje. Tor w Marmande na pewno zaprzecza żużlowym prawom natury. Ma trzy wiraże i jest w kształcie trójkąta! Wyścigi są niesłychanie widowiskowe i bardzo zacięte. Rywalizacja na nim, to coś pomiędzy klasykiem, a wyścigami na długim torze. Mimo że żużlowcy nieustannie jadą w ślizgu kontrolowanym bliżej jednak im do long tracka niż "normalnego" żużla.
Tor w Marmande Tor w Marmande
Osobny rozdział stanowi nawierzchnia. Specjalna odmiana trawy, którą wykorzystuje się jako materiał do ścigania. - Niech nikomu się nie wydaje, że nie ma różnicy, jakiej jakości, to będzie trawa. My hodujemy naszą darń w specjalnych warunkach, a cały proces produkcji jest skomplikowany i czasochłonny. Z reguły trwa od października do czerwca. Każda produkcja ma swoje tajniki, od której zależy jakość produktu. W przypadku trawy do wyścigów żużlówek najważniejsze jest nawadnianie - zaczyna wykładać arkana grass tracku Nicolas Lescos, wiceprezydent klubu w Marmande. - Musi być regularne i w odpowiednich ilościach. Ani za dużo, ani za mało. Trzeba wszystko korygować o pogodę. To wymaga sporo pracy, ale święto żużlowe 13 lipca wynagradza nam cały trud i powoduje, że wracają chęci i siły aby znów całość przygotowywać na następny sezon - przekonuje.

Gollobowie, Tony i inni

Od ponad trzydziestu lat nieprzerwanie z jednym wyjątkiem (bojkot turnieju Grand Prix w 1997 roku) sztandarowymi zawodami są te organizowane 13 lipca, w przeddzień Święta Narodowego, czyli Rocznicę Zdobycia Bastylii, w 1789 r., które jest symbolem udanego buntu przeciw monarchii i początkiem Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Zawody od lat cieszą się dużym zainteresowaniem. Największą frekwencję zgromadził turniej w 1993 roku. - Był absolutny komplet. Blisko 15 tysięcy ludzi. Włosy jeżyły się nam na głowie, gdzie pomieścimy wszystkich kibiców! To był wspaniały okres nie tylko dla zawodów w Marmande, ale dla wyścigów na trawie, czy długiego toru - mówi Lescos. - Wydawało się, że te odmiany speedwaya będą coraz popularniejsze, ale rozmach polskiej ligi w latach 90. szybko zmienił przebieg zdarzeń. Coraz więcej dobrych zachodnich żużlowców zaczęło regularnie jeździć w Polsce. Tamtejsze kluby w porównaniu z nami od początku startów gwiazd nad Wisłą płaciły krocie. Czołówka wolne terminy w weekend zapełniła stratami na Kontynencie. Z długich i trawiastych torów zmieniła kierunek na Wschód. Nie pomogła ich wola i chęć dalszej jazdy na długich torach. Brakowało terminów, a okazjonalne starty na long tracku zaczęły się nie opłacać. Mimo podobieństw klasyk i długi tor pod względem technicznym, to zupełnie dwie inne dyscypliny. Rama i zawieszenie są innej konstrukcji. Silniki są przygotowywane w zupełnie inny sposób. Nikt nie chce ponosić kosztów nieopłacalnych inwestycji. W efekcie tego nastąpił odpływ z długich torów wielu renomowanych nazwisk. Z innych odmian żużla zrezygnowali: Hans Nielsen, Henrik Gustafsson, Joe Screen, Mark Loram, Sam Ermolenko, czy Jason Crump. Wielu żużlowców z dawnych czasów nie ukrywało, że trawa i długi tor we Francji to świetne połączenie zawodów i okazji zarobku z dodatkowym treningiem, sprawdzianem i wakacjami. Najwięcej turniejów organizujemy w okresie letnim. Wakacje, piękna okolica, wypoczynek i ciekawa rywalizacja, to wszystko przyciągało gwiazdy - uzasadnia Nicolas.
Trybuny podczas zawodów Trybuny podczas zawodów
- Polacy do naszego regionu najczęściej przyjeżdżają przy okazji wiosennych treningów. Nadmorski klimat w marcu jest o wiele bardziej przyjazny niż w Polsce i wasi żużlowcy chwalą sobie nasze warunki. Jest tylko jeden problem - odległości. Z lat 90-tych pamiętam braci Gollobów, którzy przyjechali na jedną z eliminacji mistrzostw świata na torze klasycznym, a także rok później Darka Śledzia. To było odpowiednio w 1994 i 1995 roku. Team Gollobów gorąco namawialiśmy na start w naszych szlagierowych lipcowych zawodach. Widzieliśmy, że są na tak. Byli chętni, aby spróbować. Tomek - jak wiadomo - nawet wziął udział w mistrzostwach Europy na trawie. Ale problemem były terminy i daleki dojazd. Argumentowali, że nie interesują ich oddzielne przygotowania pod jeden turniej i poniesione z tym koszty. Podobnie odpowiadał Tony Rickardsson, którego również przez wiele lat namawialiśmy. Niestety Szwed nigdy nie spróbował tej odmiany żużla. Szkoda, bo jego umiejętności jeździeckie na motocyklu były ogromne i jestem przekonany, że wyścigi z jego udziałem byłyby czymś niezapomnianym - dodaje Nicolas i popada na chwilę w zadumę.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×