Speedway Best Pairs Cup w Toruniu oczami Bartłomieja Czekańskiego

W sobotę w Toruniu odbędzie się pierwsza runda cyklu Speedway Best Pairs Cup. Wyniki tych zawodów wytypował Bartłomiej Czekański.

Bartłomiej Czekański
Bartłomiej Czekański

W tym ambaras, żeby dwóch chciało naraz

"Para goni parę, tej miłości ponad miarę
Para goni parę, czy to szczęście jest za karę
Para goni parę, spójrz kochany na zegarek
Para goni parę, czy ten wyścig jest na czas" (Wanda i Banda)

Oczywiście, że ten wyścig jest na czas. Turnieje par bardziej przypominają, to co najbardziej kochają kibice, czyli mecze ligowe. Bo tu i tu żużlowcy z poszczególnych zespołów muszą jechać parowo i asekurować swego partnera, w czym niedościgłym wzorem był nasz Tomek Gollob. To są mocniejsze i bardziej różnorodne emocje (więcej akcji i taktyki na torze) niż te w DPŚ, gdy w biegu startuje tylko jeden reprezentant danego kraju. Kiedyś, w latach 80. przez moment w MŚP naraz w wyścigu jechały aż po trzy duety, czyli na (poszerzonym) torze ścigało się w biegu sześciu zawodników! Ależ był tłok. Po kilku groźnych wypadkach wycofano się z tego pomysłu. Na szczęście.
- Tylko, co by tu jeszcze spieprzyć? - jak zwykle zastanowili się granatowomarynarkowi działacze z FIM i w latach 1994-98 przemianowali MŚP na DMŚ i w ten sposób te pierwsze aż do dziś zniknęły z żużlowej mapy. Dzięki toruńskiej firmie One Sport (i Adamowi Krużyńskiemu) oraz telewizji Eurosport wciąż mają szanse na powrót i to w wielkim stylu! Tyle, że Speedway Best Pairs Cup to już kolejny raz tylko nieoficjalne mistrzostwa świata par. Dlaczego? Kto "w tym temacie" mąci w FIM? Czy Wy tam w międzynarodowej federacji dbacie tylko o to, żeby wasza zaprzyjaźniona angielska BSI - która uważa, że ma patent na światowy żużel i kopie polską "konkurencję" - miała satysfakcję?! Tak tylko pytam i od razu przypomnę, że zawistni Brytole kolejny raz nie pozwolili swoim zawodnikom na występ na MotoArenie. A taki Tai Woffinden (i inni) też chętnie by się przejechał.

Już kiedyś w latach 1968 (Kempten) i 1969 (Sztokholm) rozgrywano takie nieoficjalne zawody narodowych duetów, by wreszcie od 1970 roku (Malmoe) nadać im rangę mistrzostw świata par. To po co teraz, Drogi FIM-ie to powtarzać i znowu robić jakiś nieoficjalny championat, zamiast od razu uznać, że w Speedway Best Pairs Cup to są właśnie najprawdziwsze mistrzostwa globu??? Tak, Speedway Best Pairs Cup winien mieć rangę championatu globu, bo obsada jest z najwyższej półki, a łączna pula nagród dla ścigantów w tym cyklu to aż 900 tys. zł! Czy Polacy wygrają dziś na MotoArenie? A dlaczego nie? W 1971 roku w Rybniku Jerzy Szczakiel i Andrzej Wyglenda zrobili to z kompletem punktów! Naszą eksportową, medalową parą przez lata byli Edward Jancarz i Zenon Plech. Tyle, że albo tylko jeden jechał dobrze (częściej Jancarz), albo drugi, a w tej konkurencji ten ambaras, żeby dwóch chciało naraz.

Dla mnie MŚP są szczególne. W 1975 roku w światowym finale po zapisaniu się do szkółki żużlowej (74 r.) Sparty zapychałem w szarym fartuchu zawodników do startu. A ze mną Henio Jasek, późniejszy wojownik torów, zaś obecnie trener Kolejarza Rawicz. Moim ulubieńcem był Anglik John Louis. Bo tak jak ja (wtedy) nosił okulary. I miał dynamiczną sylwetkę na motorze. Ale tamtejszego popołudnia bezkonkurencyjny był dość potężnie zbudowany, jak na żużlowca, Ole Olsen. Na dwuzaworowej jawie z długim skokiem zrobił maksa 18 pkt. Opinia publiczna chciała, żeby Polskę reprezentowało duo Jancarz-Plech. Szefowie naszego żużla pragnęli jednak przyciągnąć miejscowych widzów na Stadion Olimpijski i obok Eddiego desygnowali do walki Spartanina Piotra Bruzdę, który świetnie znał tamtejszy czarny, śliski, "świecący się" tor, jeszcze wtedy usypany z prawdziwego żużla. I nasi zdobyliby wówczas majstra, gdyby nie urwana blaszka od innowacyjnej cewki w motorze Bruzdy. Było więc "tylko" srebro. Innym razem we Wrocku zorganizowano półfinał MŚP, już z Hansem Nielsenem. Po deszczu impreza została przerwana i przeniesiona na następny dzień. I podczas tych zawodów obejrzałem najlepszy wyścig w moim życiu. Chłopaki tasowali się niczym talia kart. To walczyła Nowa Zelanda (Mauger, Ross) z Australią (Sanders, Guglielmi). Rewelacja. Szkoda, że u tych Kangurów kilka lat potem jeden drugiemu uwiódł żonę, a ten zdradzony potem z rozpaczy zagazował się w swoim aucie. Koszmar.A jak będzie dziś w Toruniu? Wróżenie z fusów. Fajnie, że sezon rozpoczyna się taką mocną imprezą, choć dawniej taką był tradycyjny bydgoski "Turniej Asów", tyle że niewiele wiemy o formie poszczególnych zawodników. Przedsezonowe sparingi to głównie testowanie sprzętu i odstawianie na bok silników, które „idą” i odsyłanie do tunerów tych, które nie „idą”. Zwłaszcza w obliczu powrotu przelotowych tłumików. Ja jako Polak jestem całym sercem za naszym Poldemem, ale ponoć, jak mi mówią przyjaciele, na treningu na Moto Arenie dzisiaj więcej było Kingów. Nawet nasz "Narodowy" Marek Cieślak mówi, że nie wie jaka teraz jest forma jego podopiecznych. Kasprzak i Hampel zgoda. To nasi potencjalni kandydaci do tytułu IMŚ. Ale utalentowany rezerwowy Piotrek Pawlicki ma poparzone palce. Ponadto obecnie chyba lepszą formę prezentują od niego jego starszy brachol Przemek, Maciek Janowski (głównie w Anglii, gdzie już bryluje) i Bartek Zmarzlik. Zobaczymy więc jak to w Piernikowie wyjdzie. Mam nadzieję, że Cieślak tym razem nie przejdzie obok tego turnieju, jak przeszedł w ub. roku w Bydzi obok DPŚ. Nic bowiem samemu się nie wygra. Nawet na naszej ziemi.
Fot. Archiwum. Finał MŚP 1975 we Wrocławiu. Do kolejnego biegu na tor wyjeżdżają późniejsi srebrni medaliści Piotr Bruzda (na pierwszym planie) i Edward Jancarz (obaj potem już po zakończeniu kariery żużlowej zginęli tragicznie). Bruzdę zapychają Henryk Jasek (z prawej) i Bartłomiej Czekański Fot. Archiwum. Finał MŚP 1975 we Wrocławiu. Do kolejnego biegu na tor wyjeżdżają późniejsi srebrni medaliści Piotr Bruzda (na pierwszym planie) i Edward Jancarz (obaj potem już po zakończeniu kariery żużlowej zginęli tragicznie). Bruzdę zapychają Henryk Jasek (z prawej) i Bartłomiej Czekański
Jestem pod wrażeniem jak szybko i skutecznie Grisza Łaguta przystosował się do niełatwego owalu na Motoarenie. Dodatkowo tam jest twardo, a on jest orbitowcem i potrzebuje na szerokiej czegoś pod koło, żeby się zaczepić i pomknąć do przodu. Taaa, Rosjanie mogą być dzisiaj sakramencko mocni. Sajfutdinow też doooobrze zna tor w Toronto, choć teraz kocha Leszno. I mówi, że tam u Byków jest dobra chemia. Może miał na myśli słowo kasa?

Duńczycy bez dwóch zdań to również kozacy, aczkolwiek od ich także uzdolnionego rezerwowego Becha lepsi są Kildemand i Jepsen Jensen. Szwedzi bez Lindbaecka, który trzeźwieje, a Australijczycy bez Warda, który też trzeźwieje, no i z poobijanym, kontuzyjnym Holderem. Greg Hancock jest zaledwie po trzech treningach, więc pewnie potraktuje to trochę zabawowo.

Ale pary, wobec kurczącego się światowego żużla i coraz mniejszej liczby żużlowych gwiazd mają szansę.

Typuję:
1. Rosja
2. Polska
3. Dania

Bartłomiej Czekański

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×