Grzegorz Drozd: Długi Per

Grzegorz Drozd
Grzegorz Drozd
W pierwszym starcie przyszło mu rywalizować z swoim przyjacielem Jimmy'm Nilsenem, który również miał chrapkę na medal. Od startu prowadził Nilsen. Jonsson przez cztery okrążenia czaił się za plecami prowadzącego. Na ostatnim łuku Nilsen popełnił błąd odchodząc zbyt szeroko od krawężnika i Jonsson śmiałym atakiem wydarł zwycięstwo rodakowi. - Ten wyścig pozwolił mi uwierzyć, że jestem w stanie zajść wysoko - wspomina. W 5. biegu dnia wspólnie z młodziutkim Henką Gustafssonem zadziwili świat przywożąc na 3. miejscu absolutnego faworyta - Hansa Nielsena - obrońcę tytułu. Następnie dwukrotnie meldował się na drugiej pozycji. Do historii przejdzie pojedynek w 15. wyścigu, gdy całą trójka późniejszych medalistów stoczyła fantastyczny bój przez cztery okrążenia. Zwycięstwo w piątej serii oznaczało w sumie 13 punków i baraż o złoto z Shawnem Moranem. - Wszyscy byliśmy niezwykle spięci i zdenerwowani. Wprost nie mogłem wytrzymać na stanowisku komentatorskim i udałem się do parkingu - wspomina Jan Andersson, przyjaciel Pera i twórca rakietowych silników w Bradford. Jonsson uciekł ze startu i nie pozostawił złudzeń Moranowi kto tego dnia jest lepszy. - Per przełamał naszą niemoc i pasmo wieloletnich porażek w szwedzkim żużlu. Wszyscy w kraju potrzebowaliśmy jego wygranej - mówi Bo Wirebrand, ówczesny opiekun reprezentacji "Trzech Koron". Według fachowców był to jeden z najbardziej emocjonujących i zaciekłych finałów w historii.
Na prezentacji przed półfinałem światowym par w Bydgoszczy 1993 Na prezentacji przed półfinałem światowym par w Bydgoszczy 1993
Z aniołem na plastronie

Gdy Polska odzyskała suwerena i stała się państwem demokratycznym, które otworzyło swoje granice na świat, w polskim żużlu zaszły poważne zmiany. Zmiany automatycznie znalazły odzwierciedlenie w sporcie, a także w rodzimym żużlu. W 1990 r. w naszej ekstraklasie zaczęły występować zagraniczne gwiazdy. Pierwszym z wielkich, który dał przykład był Hans Nielsen, który bronił barw Motoru Lublin. Kolejny sezon przyniósł jeszcze większy wysyp obcokrajowców. Miejsca nie mogło zabraknąć również dla aktualnego mistrza świata - Per Jonssona. Ostatecznie trafił do Apatora Toruń, który nawiązał dobry kontakt ze Skandynawiami i często szwedzcy żużlowcy zakładali plastron Apatora. Inauguracja wypadła przeciwko ekipie Nielsena. Na starcie gigantów czekała cała żużlowa Polska, jednak z zapowiadanych emocji nic nie wyszyło, bo Nielsen nie dojechał na mecz. Apator - aktualny mistrz Polski - wygrał, a Jonsson przywiózł 11 punktów (3 zwycięstwa biegowe). Jonsson wystąpił we wszystkich czternastu meczach Apatora i pomógł zdobyć "piernikowym" brązowy medal.

- Mogłem dostatecznie koncentrować się na lidze polskiej, ponieważ zrezygnowałem z ligi brytyjskiej - zaznacza. Decyzja o ponownym rozbracie z najsilniejszą ligą świata wywołała wiele spekulacji. Jonsson jako mistrza świata wyraźnie podniósł swoje żądania finansowe. Znana z twardej ręki promotor Reading Pati Blis nie ugięła się pod groźbami mistrza. - Przykro mi Per. Na świecie jesteś numerem jeden, ale w moim zespole masz trzecią średnią - usłyszał Jonsson.

Na polskich torach uzyskał średnią 2,467 ustępując tylko Nielsenowi i zielonogórskiemu objawieniu rodem z Norwegii Larsowi Gunnestadowi. Niesmakiem zakończył się mecz przeciwko Morawskiemu. Goście zakwestionowali tłumik w motorze Szweda. Sędzia Jerzy Kaczmarek odebrał Jossonowi 10 punktów i Apator musiał przełknąć gorycz porażki. - Polskie przepisy wymagały dopracowania i ujednolicenia z międzynarodowymi, bowiem trudno było się połapać w tym wszystkim - śmieje się Per. Toruńskiemu klubowi został wierny przez kolejne lata. W sumie bronił barw przez cztery sezony i za każdym razem torunianie uplasowali się na 3. miejscu. Mimo że od ostatniego występu minęło już wiele lat, nikt w grodzie Kopernika nie zapomniał o byłym idolu. - W Toruniu pojawiam się regularnie. Mam tam wielu przyjaciół i znajomych. Zawsze bardzo chętnie odwiedzam to miasto, które jest mi naprawdę bliskie - mówi Per.

Upalne Derby

W środku sezonu 1994 roku był w wyśmienitej formie. Rok wcześniej mimo kilku sukcesów m.in. mistrzostwo świata w parach, przeżył rozczarowanie. W finale w Pocking zajął odlegle jak na umiejętności i predyspozycji Szweda - 9. miejsce. Miał sporo problemów z dogadaniem się z brytyjskim klubem i w rezultacie startował w kratkę. W nowy sezon uderzył z mocnego kopyta. "Trzaskał" komplet za kompletem. Przedłużył kontrakty z Reading i Apatorem Toruń. Wspólnie ze swoim tunerem - Janem Anderssonem, wycisnęli jeszcze więcej mocy z włoskich GM-ów. Wszyto pracowało jak w zegarku. Przeszedł Finał Skandynawski i oczekiwał półfinału światowego. Ponownie był wymieniany wśród głównych faworytów. 26 czerwca przyjechał na kolejny mecz ligowy. Tym razem do Polski na pojedynek odwiecznego wroga Apatora - Polonii Bydgoszcz. Per po trzech startach miał na koncie komplet dziewięciu punktów, w tym na rozkładzie asa nad asy, Tomka Golloba, którego pokonanie na bydgoskim torze nie było łatwą sztuką. Kolejny start przypadł na 12 wyścig dnia. Per zajął czwarte pole startowe. - Wygrałem minimalnie start i rutynowo próbowałem założyć się na rywali zacieśniając tor jazdy. Nagle poczułem uderzenie w tył motocykla i tyle pamiętam. Obudziłem się w szpitalu - wspomina Per. - To była typowa kraksa w 1 łuku. Zawodnicy trącili się miedzy sobą i na zasadzie domina polecieli na siatkę - wspomina Piotr, kibic Bydgoszczy. Upadło trzech żużlowców. W powietrze wzbiły się tumany pyłu i kurzu. - Myślałem, że za chwile wstanie i podniesie się. Widziałem wiele groźniejszych upadków, po których żużlowców nic się nie stało. Wierzyłem, że i tym razem tak będzie - wspomina Jacek Gajewski, kierownik toruńskiej drużyny. Niestety Per leżał nieruchomo. Zaczęła się nerwówka, wokół Pera gromadziło się coraz więcej osób. Wyjechały karetki...

Życie po życiu

Okazało się, że najbardziej ucierpiał Jonsson. Odłamana kość kręgosłupa w wydatny sposób uszkodziła rdzeń kręgowy i szwedzki mistrz został sparaliżowany od pasa w dół. Natychmiast poszkodowanego przetransportowano do miejscowego szpitala, gdzie w późniejszej opinii szwedzkich medyków, lekarze wykonali kawał dobrej roboty. Zaczął się proces żmudnej i kosztownej rehabilitacji. Mógł liczyć na odzew żużlowego środowiska. 26 września na domowym trze w Reading odbył się pierwszy benefis dla Pera. Głównym pomysłodawcą i organizatorem był jego przyjaciel z toru i poza - Jimmy Nilsen, który na wieść o kontuzji Pera mocno zdystansował się od żużla. Na turnieju zjawili się ówcześni i byli mistrzowie. Było wiele wzruszeń, emocji, i piękny żużel. Na wiosnę 1995 roku w Toruniu zorganizowano kolejny turniej benefisowy. Trybuny wypełniły się po brzegi. Wielu ludzi miało łzy w oczach, gdy po raz pierwszy zobaczyło swojego idola nie na maszynie żużlowej, lecz na wózku inwalidzkim. Otrzymał mnóstwo upominków, życzeń, kwiatów i braw.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×