Gwiazdy od kuchni: Bruce Penhall

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
Spiker na torze w Costa Mesa, Larry Huffman, nazywał Penhalla pseudonimami "The Fox" oraz "Juicy Brucey". Mieszkający na Półwyspie Balboa chłopak miał w sobie coś wyjątkowego i nie chodzi tu wcale o aparycję surfera. - Charakteryzowało go to, że już jako dzieciak dążył do zostania mistrzem świata - opowiada Harry Oxley, promotor obiektu w Costa Mesa. - Z całej siły pragnął być najlepszym i to pragnienie dźwigało go na kolejne szczeble żużlowej kariery. Młodym jeźdźcem zainteresował się w końcu Bruce Flanders - menadżer klubu Los Angeles Sprockets, rozgrywającego domowe mecze na owalu w pobliskim Irwindale. - Ludzie uważali mnie za szaleńca, kiedy brałem do drużyny dzieciaka ścigającego się w drugiej dywizji, ale ja wiedziałem, że on nie zmarnuje danej mu szansy - wspomina mężczyzna. Kapitanem teamu Zębatek był Mike Bast, kilkukrotny już wtedy mistrz USA, więc Bruce miał kogo podpatrywać.

- W latach siedemdziesiątych w Kalifornii speedway był naprawdę dobrze rozwinięty - opowiada Penhall. - We wtorki Ventura, w środy Bakersfield, w czwartki Irwindale, a w piątki Costa Mesa. I tak od marca do listopada. "The Fox" preferował maszyny produkowane przez Jawę oraz Weslake. - Silniki motocykli miały pojemność 500cc i moc 60 koni mechanicznych. "Rumaki" ważyły około 77 kilogramów i oczywiście były pozbawione hamulców. Amerykańskie tory znacznie się jednak różniły od europejskich. Były zdecydowanie krótsze oraz bardziej gliniaste. Ścigaliśmy się na dystansie od czterech do sześciu okrążeń. Bruce najbardziej lubił rywalizować na dłuższych owalach niż te standardowe dla amerykańskiego speedwaya. W związku z tym uwielbiał zawody w Ascot, gdzie ścigano się na torach o długości czterystu oraz ośmiuset metrów.

Los Angeles Sprockets oprócz Mike'a Basta oraz Bruce'a Penhalla mieli w składzie Gene'a Woodsa, Norma Denny'ego, Steve'a Columbo, Roba Morrisona i Craiga Shafera. W lidze odnieśli trzynaście zwycięstw i ponieśli dziewięć porażek, co dało im drugą pozycję w tabeli. Jeżdżąca w Irwindale ekipa ustąpiła miejsca tylko Bakersfield Bandits, a nowy nabytek menadżera Bruce'a Flandersa ze średnią 11,72 był drugim punktującym teamu. Lepsze wyniki od niego osiągał tylko kapitan drużyny. W indywidualnych mistrzostwach USA Penhall wywalczył brązowy medal. Na przełomie 1976 i 1977 roku odwiedził Australię, Nową Zelandię oraz Izrael. W tym ostatnim kraju wziął udział w otwartym czempionacie i zajął trzecie miejsce. Żużel jednak zaczął mu sprawiać coraz mniejszą przyjemność, wobec czego poważnie myślał o rzuceniu wszystkiego w kąt. Ostatecznie tego nie zrobił i w 1977 roku świętował srebro na krajowym podwórku oraz awans do finału interkontynentalnego indywidualnych mistrzostw świata. Tam jednak poległ z kretesem, ale trudno było oczekiwać, że nieopierzony jeździec zwojuje coś wśród takich sław jak Peter Collins, Ole Olsen, Billy Sanders, Michael Lee czy Ivan Mauger.

Pod koniec lat siedemdziesiątych nie Polska, a Wielka Brytania stanowiła centrum światowego speedwaya. Ole Olsen, Ivan Mauger, Anders Michanek czy Peter Collins - oni wszyscy jeździli wówczas na Wyspach, choć tylko ten ostatni pochodził ze Zjednoczonego Królestwa. Myśląc o odniesieniu wielkiego sukcesu w świecie żużla, Bruce musiał podpisać kontrakt z którymś z brytyjskich klubów. Najbardziej przekonujący wydali mu się przedstawiciele Cradley Heathens - Dan McCormick i Derek Pugh. Debiut Jankesa w sparingu przeciwko Sheffield okazał się 1-punktową klapą. W kolejnych spotkaniach Bruce radził sobie jednak zdecydowanie lepiej i podczas pięciu sezonów jazdy w ekipie Pogan jego najgorszy występ zakończył się wywalczeniem 4 "oczek". - Penhall stanie się jednym z najwybitniejszych zawodników w historii żużla - chwalił swojego nowego podopiecznego Dan McCormick. Miał nosa, gdyż pochodzący z Kalifornii jeździec w sezonie 1978 był drugim najskuteczniejszym "rajderem" Heathens, uzyskując średnią 9,26 punktu. Lepiej spisywał się jedynie Steve Bastable, który w tej samej kampanii zameldował się w finale indywidualnych mistrzostw świata jako rezerwowy. Bruce był wówczas obecny na Wembley jako widz i podziwiał triumf Ole Olsena. Zwycięstwo Duńczyka stanowiło dla niego impuls do jeszcze cięższych treningów, które miały mu pomóc w dostaniu się na sam szczyt.

Amerykaninowi wbrew pozorom nie było łatwo zaaklimatyzować się na Wyspach. - Jeździli tam również Niemcy, Duńczycy, Czesi czy Szwedzi - wspomina. - Ten sport był zdominowany przez Europejczyków i nagle pojawiłem się ja - blondyn z Półwyspu Balboa. Wyglądałem przy nich jak surfer. Oni myśleli, że nie zabawię w Wielkiej Brytanii zbyt długo, bo przyzwyczajony do króciutkich torów w Kalifornii, zbyt często jeździłem przy ogrodzeniu. Jankes nie wychodził również najlepiej spod taśmy, dlatego doświadczeni rywale nie wierzyli, że tak młody zawodnik będzie w stanie obierać odpowiednie ścieżki pozwalające na wyprzedzanie. - Wywalczenie tytułu mistrza świata stało się moim głównym celem - dodaje. - Rocznie odjeżdżałem sto pięćdziesiąt zawodów. Po zakończeniu sezonu w Anglii wracałem do domu tylko na święta, po czym udawałem się pośmigać w Australii, a stamtąd wyruszałem z powrotem na Wyspy. Pomiędzy meczami ligi brytyjskiej Bruce również szukał okazji do podniesienia swoich umiejętności. W tym celu jeździł do Niemiec i ścigał się tam na długich torach.

Cradley Heathens rozgrywali swoje mecze na Dudley Wood Stadium, położonym w pobliskim Dudley. Bruce mieszkał natomiast w oddalonym o pół godziny drogi Birmingham - drugiej co do wielkości metropolii Zjednoczonego Królestwa. Rozpieszczony wygodnym życiem u wybrzeża Pacyfiku, narzekał na brytyjską pogodę, urodę miejscowych dziewcząt oraz gospodarkę. Słuchając go można było odnieść wrażenie, że żył w Wielkiej Brytanii za karę, lecz i tak wracał tam każdego roku, by brać udział w najlepszych wyścigach żużlowych na świecie. Zaciskał zęby i jakoś mijały mu dni okraszone zimną, deszczową pogodą, ciepłym mlekiem oraz tłustymi hamburgerami w Wimpy. A wszystko po to, żeby pewnego dnia sięgnąć po tytuł najlepszego jeźdźca globu.

W pierwszym sezonie Penhalla w Zjednoczonym Królestwie Heathens uplasowali się na piątym miejscu w tabeli ligi brytyjskiej oraz dotarli do półfinału Knockout Cup. Rok później było już zdecydowanie lepiej. Do ekipy Pogan dołączyli bowiem Erik Gundersen i Bobby Schwartz, a zespół z Dudley Wood Stadium wywalczył brązowy medal w lidze oraz wygrał rywalizację w Inter-League Cup oraz KO Cup. Sam Bruce również czynił postępy, stając się najskuteczniejszym jeźdźcem Heathens. W finale indywidualnych mistrzostw ligi brytyjskiej Jankes uległ tylko Johnowi Louisowi z Ipswich Witches. Amerykanin wystąpił również w finale mistrzostw świata par i... w pojedynkę zajął piąte miejsce z dorobkiem 14 punktów. Poobijany wówczas Kelly Moran nie był zdolny do jazdy, a powołany w jego miejsce Steve Gresham nie dotarł do Vojens z powodu strajku na lotnisku Heathrow. Penhall wyraźnie się rozkręcał i wydawało się już tylko kwestią czasu, kiedy włączy się do walki o medale IMŚ. - Zostałem zaakceptowany i miałem naprawdę mnóstwo kibiców - wspomina. - Uwielbiałem fanów. W końcu dzięki nim zarabiałem na życie. Kiedy wsiadałem na motocykl, myślałem tylko o tym, żeby zwyciężyć. Nie zawsze wygrywałem, ale za każdym razem dokładałem przynajmniej kolejną cegiełkę.
W 1979 roku Penhall triumfował również w prestiżowym cyklu Master of Speedway. Reprezentant USA nie wygrał żadnej rundy, ale jako jedyny we wszystkich odsłonach serii plasował się na podium, co dało mu najlepszy rezultat końcowy. W kolejnym sezonie wystąpił wreszcie w finale indywidualnych mistrzostw świata. W drodze na słynny stadion Ullevi w Goeteborgu wygrał finał amerykański w rodzinnym Anaheim oraz uplasował się tuż za plecami Chrisa Mortona w finale interkontynentalnym w Londynie. Na szwedzkiej ziemi Amerykanin finiszował na piątej pozycji, a wszystko to na oczach trzydziestu pięciu tysięcy kibiców, rodziny, przyjaciół oraz telewizyjnych kamer. Piąte miejsce w pierwszym w życiu finale światowym brzmi dziś jak spełnienie marzeń, ale dla ambitnego Penhalla była to prawdziwa katastrofa. Siedział w swoim boksie na skrzynce z narzędziami i płakał. Występ na Ullevi dedykował tragicznie zmarłym rodzicom i najzwyczajniej w świecie poczuł, że ich zawiódł. Kampania 1980 nie była jednak zupełnie stracona. Cradley Heathens triumfowali bowiem w Knockout Cup, pokonując w wielkim finale Belle Vue Aces, a reprezentacja Stanów Zjednoczonych w składzie Bruce Penhall, Dennis Sigalos, Scott Autrey, Bobby Schwartz oraz Kelly Moran wywalczyła w Vojens srebrny medal drużynowych mistrzostw świata. Amerykanin do swojego CV mógł dopisać również start w finale IMŚ na długim torze, ale zerowy dorobek punktowy i siedemnaste miejsce na owalu w niemieckim Scheessel lepiej było po prostu przemilczeć. Pochwalić się natomiast można było srebrnym krążkiem indywidualnych mistrzostw ligi brytyjskiej oraz pierwszym w karierze tytułem czempiona USA.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×