Greg Hancock - własny interes czy dobro klubu?

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
W półfinałowych meczach Ekstraligi, w których Grupa Azoty Unia Tarnów o przepustkę do finału walczyła z Fogo Unią Leszno, zabrakło Grega Hancocka. Powód? Amerykanin wciąż nie doszedł do pełni zdrowia po kontuzji. 30 sierpnia podczas Grand Prix Polski w Gorzowie "Grin" doznał kontuzji ręki. Liczył on na to, że dwa tygodnie później wystąpi w zawodach w Vojens i z tego powodu nie zdecydował się na wzięcie zwolnienia lekarskiego. W związku z tym Jaskółki nie mogły korzystać z przepisu o zastępstwie zawodnika w meczu, który zaplanowany był dzień po turnieju w Danii.
Sytuacja powtórzyła się w drugim półfinałowym meczu. 24 września "Herbie" nie wystąpił w starciu przeciwko Fogo Unii, a już trzy dni później z powodzeniem rywalizował w Grand Prix Skandynawii. Na torze w Sztokholmie zajął drugą lokatę, a przegrał jedynie ze świetnie dysponowanym Jarosławem Hampelem. Kibice Jaskółek nie kryli oburzenia zachowaniem Hancocka. Pojawiły się opinie, że dla Amerykanina najważniejszy jest własny interes, a dobro klubu nie jest dla niego już tak istotne.

Dla Hancocka nie był to pierwszy raz, gdy w najważniejszych meczach sezonu nie pomógł swojej drużynie. Podobnie było w 2004 roku, kiedy to Amerykanin nie dotarł na decydujący mecz o złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Wówczas to Unia Tarnów rywalizowała z Atlasem Wrocław. "Grin" startował w barwach tej drugiej drużyny. Jaskółki triumfowały i mogły cieszyć się z tytułu najlepszej drużyny w kraju. To dwa przypadki, kiedy Amerykanin zawiódł oczekiwania działaczy i kibiców.

Co Twoim zdaniem jest ważniejsze dla Grega Hancocka?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×