Greg Hancock - własny interes czy dobro klubu?

Greg Hancock w minionym sezonie był najskuteczniejszym zawodnikiem Ekstraligi. Cieniem na jego formie odbiła się jednak nieobecność podczas meczów półfinałowych. Co dla Amerykanina jest ważniejsze?

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
Ostatnie sezony były bardzo udane dla Grega Hancocka. Amerykanin w 2011 roku zdobył pierwsze po czternastu latach mistrzostwo świata, a sukces ten powtórzył w minionym sezonie. W zeszłorocznych rozgrywkach "Grin" był również najskuteczniejszym zawodnikiem Ekstraligi. Wydawałoby się, że po tak udanym roku Amerykanin nie będzie miał problemów ze znalezieniem klubu. Ostatecznie po wielu tygodniach prowadzenia negocjacji mistrz świata zdecydował się na podpisanie umowy z PGE Stalą Rzeszów.
Jakie mogły być przyczyny "niechęci" klubów do zakontraktowania Amerykanina? Z pewnością Hancock to zawodnik, który potrafi zadbać o atmosferę w drużynie. Jest również magnesem dla kibiców, a po zawodach w parku maszyn nigdy nie odmówi wspólnego zdjęcia czy krótkiej rozmowy. Nie można również narzekać na wyniki osiągane przez żużlowca rodem z Kalifornii. W minionym sezonie dla Grupy Azoty Unii Tarnów w piętnastu meczach zdobył on wraz z bonusami 174 punkty w 75 biegach, co przełożyło się na średnią 2,320 punktu na bieg.
Jaskółki rundę zasadniczą przeszły jak burza i do play-offów przystępowały z pierwszej pozycji. Zespół z Tarnowa uznawany był za głównego faworyta do zdobycia mistrzowskiego tytułu. W ekipie dowodzonej przez Marka Cieślaka trudno było wskazać słaby punkt. Wszystko posypało się jednak z powodu kontuzji czołowych zawodników. Dla niemal każdego z żużlowców Jaskółek ważny był jak najszybszy powrót na tor i pomoc drużynie w awansie do finału. Był jednak jeden wyjątek...
Co Twoim zdaniem jest ważniejsze dla Grega Hancocka?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×