Atmosfery, jaka była w Tarnowie, nie będzie nigdzie jeszcze długo - rozmowa z Kacprem Gomólskim

Kamil Hynek
Kamil Hynek

Ze swojej strony straciłeś już w pewnej chwili cierpliwość i doszedłeś do wniosku, że nie możesz czekać w nieskończoność na ruch ze strony tarnowskich działaczy?

- Trudno tak naprawdę stwierdzić. Tych seniorów za wielu nie ma. Kluby też chciały jak najszybciej mieć z głowy budowanie składów. Ja od początku byłem przypisywany do kadr w Toruniu i Gorzowie. W Tarnowie nie doszliśmy do porozumienia więc wybrałem dla mnie najlepszą ofertę. Pieniądze były porównywalne, ale wielką niewiadomą po stracie trenera Cieślaka była atmosfera wewnątrz. Takie elementy też przeważają szalę na jedną bądź drugą stronę.

Tarnów włączył się niejako w ostatniej chwili. Wspominałeś nawet na spotkaniu, że kiedy jechałeś na prezentację do nowej drużyny, prezes Jaskółek Łukasz Sady jeszcze dzwonił do ciebie. Ty jednak byłeś lojalny wobec Torunia i nawet nie próbowałeś podejmować tematu?

- Jeśli powiedziało się "a" trzeba powiedzieć "b". Dostaliśmy telefon przed konferencją w Toruniu. Dogadałem się w środę, a owa konferencja była w piątek. Wcześniej wypisywano z kolei, że jestem już dogadany nie wiadomo ja wcześnie. Prawda jest zgoła inna. Do ostatecznych rozstrzygnięć doszło dwa dni przed podpisaniem listu intencyjnego. Czekałem na ten ruch z Tarnowa, nie było go. Czas też nie grał na moją korzyść.

Nie było też tak, że reakcje musiały być natychmiastowe po tym jak okazało się, że Częstochowa i Gdańsk wyleciały z Enea Ekstraligi za długi. Rynek się zawężał, żądania zawodników szły na łeb na szyję i to bardziej oni zabiegali w późniejszej fazie o klub niż na odwrót. Doszło do tego, że wielu solidnych jeźdźców podpisało umowy za przysłowiowe grosze. Bałeś się, że zostaniesz z ręką w nocniku?

- To też był powód, że wybrałem wcześniej. Nie można czekać. Martin Vaculik na przykład. Okej, miał super sezon. Może dłużej przetrzymać. Moim zdaniem interesowały się nim wszystkie kluby z najwyższej klasy rozgrywkowej. Ja natomiast pierwszy rok na "seniorce". Całkiem inna sytuacja.

Słówko o twoim nowym menedżerze w toruńskim teamie. Miałeś okazje wcześniej spotkać się z Jackiem Gajewskim?

- Kiedyś już rozmawiałem z panem Jackiem, nasze drogi się splatały. Dłuższej pracy nie było. Już przy pierwszym spotkaniu sprawił na mnie świetne wrażenie, później na drugim też całkiem miło było. Myślę, że współpraca będzie się układać fajnie, bo mamy naprawdę ciekawą ekipą. Patrząc przez pryzmat atmosfery jaka była w Tarnowie, to uważam, że taka jak towarzyszyła nam w sezonie 2014, to nie będzie jej nigdzie jeszcze długo, długo, długo. Ale jestem pozytywnie nastawiony.
Piotr Pawlicki, Kacper Gomólski i Patryk Dolny. Po sezonie świetnie się bawili m.in. na meczu piłkarskiej Ligi Mistrzów w Amsterdamie Piotr Pawlicki, Kacper Gomólski i Patryk Dolny. Po sezonie świetnie się bawili m.in. na meczu piłkarskiej Ligi Mistrzów w Amsterdamie
Z Motoareną nie będziesz się musiał zaznajamiać jak z tarnowskim obiektem. Na nowym domowym torze już od wczesnych lat juniorskich "kręciłeś" zazwyczaj niezłe rezultaty?

- Mam stamtąd świetne wspomnienia. Jedyne podium MIMP osiągnąłem właśnie tam. Mogłem być mistrzem, ale upadłem. Przed turniejem trzeci stopień "pudła" brałbym w ciemno więc nie mam sobie za złe, że nie wygrałem. Z pewnością będzie łatwiej, ale tez liczę na pomoc "Miedziaka", Chrisa Holdera, czy Pawła Przedpełskiego. Oni jeżdżą tam już wystarczająco długo, by ich wskazówki okazały się pomocne.

Niedawno miałeś okazję spełnić jedno ze swoich wielkich marzeń. Pojechałeś na mecz Ligi Mistrzów swojej ukochanej FC Barcelony. Jakie przeżycia wywiozłeś z Amsterdamu, bo byliście na meczu Ajax - FC Barcelona, gdzie mieliście szanse obserwować grę rodaka Arkadiusza Milika?

- Pojechaliśmy w pięć osób. Oprócz mnie i menedżera Krystiana był jeszcze Patryk Dudek, Patryk Dolny i Piter Pawlicki. Byłem już na meczach piłki nożnej, ale atmosfera Champions League i ci kibice Barcy, czy Ajaxu robią wspaniałą robotę. Mam masę wspomnień zapisanych na zdjęciach, czy filmikach. Nie tylko ze stadionu również z miasta. Mieliśmy do dyspozycji praktycznie cały dzień na spacerowanie, zwiedzanie miasta i szukanie ciekawych miejsc w stolicy Holandii. Rynek jest fantastyczny. Sam wynik końcowy rzecz jasna zadowalający mnie. Wygraliśmy 2:0. Nie za szczęśliwy był Piotrek, bo on kibicuje Realowi, ale jemu bardziej chodziło o to by poczuć aurę futbolu na najwyższym poziomie, bez względu na to jakie zespoły grają. Gdyby stosunkowo blisko występował Real Madryt, to ja też bym pojechał. Wtedy już nie chodzi o to za kogo trzymam kciuki tylko jakie spotkanie jadę. Dodam jeszcze tylko, że byliśmy zaskoczeni jak wielki szacunek fani Ajaxu mają do Arka Milika. Rozgrzewał się gdzieś, to cała arena skandowała jego nazwisko. Kiedy wchodził na murawę słychać to było jeszcze głośniej. Super, że tak traktują naszego rodaka.

To co, kolejny krok to wizyta na Camp Nou?

Pewnie, że chciałbym. Już nawet z Krystianem spoglądaliśmy na jakieś terminy, ale koliduje to z treningami więc plany będzie trzeba odłożyć na przyszłą zimę. W sezonie na to nie będzie czasu.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy Kacper Gomólski postąpił słusznie przechodząc z Tarnowa do Torunia?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×