Stefan Smołka: Lista najlepszych (cz. III) - uzasadnienie

Stefan Smołka
Stefan Smołka
Dalej, tuż za dość klarowną pierwszą piątką, dylemat. Mocnej pozycji Pawła Waloszka broni srebro w świecie indywidualnie, ale… z resztą jego dorobku jest już trochę gorzej - tylko brąz w świecie i srebro w polskich finałach IMP. Bez wątpienia wyżej ocenić trzeba kolegę i rówieśnika Woryny - Andrzeja Wyglendę - z jego złotymi laurami drużynowymi i w parach (w sumie aż cztery złote medale MŚ, przy czym każdorazowo Wyglenda liderował złotej ekipie biało-czerwonych), przy bardzo silnej konkurencji światowej? Waloszkowi zabrakło złota (bo przecież nie odwagi, z której słynął) w światowych finałach. Nie możemy uwzględnić roku 1965, gdy Paweł jako rezerwowy nie wystartował w finale ani razu - mowa jest bowiem o laurach wywalczonych na torze. Indywidualnie najwyżej Andrzej Wyglenda był ósmy w świecie, więc też wysoko, a w konkurencji krajowej Paweł Waloszek miał mniej szczęścia - zdecydowanie. Zatem… wpierw wielokrotnie złoty Wyglenda, za nim Paweł Waloszek (głównie za wysoko notowane srebro IMŚ). Ale przed nimi (pomimo wszystko) Edward Jancarz - legenda, człowiek utytułowany na wszystkich szczeblach i ten nasz "kłopotliwy" nad wyraz Zenon Plech, w tym logicznym układzie niestety dopiero siódmy. Dwaj gorzowianie nie odkrywali już "nowych lądów", nie przecierali niedostępnych dotąd dla Polaków szlaków, ale śmiało szli wytartymi, byli za to bardziej powtarzalni. U Plecha, jak pamiętam skądinąd częstokroć rewelacyjnego, nie da się nie widzieć braku decydującego o jego niższej pozycji: jakiegokolwiek złota w jakimkolwiek finale mistrzostw świata, podczas gdy mieli je koledzy, nawet ci niżej w tabeli klasyfikowani. Ósmy ozłocony Andrzej Wyglenda, za nim dopiero srebrny Waloszek, zaś pierwszą dziesiątkę najlepszych z czystym sumieniem i świetnym - również złotym po trzykroć w MŚ - dorobkiem zamyka Andrzej Pogorzelski (i tu ilość medali nie w pełni oddaje nadzwyczajną klasę tego zawodnika).

Drugą dziesiątkę otwiera zdecydowanie Stanisław Tkocz. Tego zawodnika bronią dwa złote tytuły MŚ z reprezentacją Polski, w tym ten wiekopomny pierwszy z 1961 roku (mocny psychicznie Staszek w ostatnim wyścigu przypieczętował triumf biało-czerwonych), oprócz tego ma dwa złote laury IMP i bardzo cenny Złoty Kask. Nawiasem możemy dodać rzecz wprost niewiarygodną - absolutny rekord krajowy tego zawodnika, gdy chodzi o ilość złotych szarf DMP. W dwunastu tytułach mistrzostwa Polski rybnickiego klubu Stanisław Tkocz ma swój (niebagatelny - wielokrotnie z pozycji lidera drużyny) udział w jedenastu z nich, czym z kretesem pobił konkurencję (pewnie nie tylko w Polsce) na długie dziesięciolecia. Miałby i dwunasty tytuł DMP, gdyby w 1972 roku nie wylądował w Opolu.
Za bojowym Tkoczem Florian Kapała, a liczy się jego wkład w złoty medal DMŚ 1961, siódme miejsce w IMŚ, Złoty Kask i cztery tytuły IMP. Przy nazwiskach Piotra Protasiewicza, Henryka Gluecklicha i choćby Jerzego Rembasa jest pytanie, co cenić bardziej, czy 3 złote medale DPŚ i dwa srebrne (w słabszej jednakże konkurencji), z niewiele znaczącym udziałem w SGP oraz jednym (tylko) tytułem IMP - "Pepe" Protasiewicza, a może jednak zasługi mniej co prawda złotego kalibru z kadrą (tylko raz) i 4 razy brązowego, ale za to osobiście odważniejszego w świecie (piątego w finale IMŚ 1970) polonisty z Bydgoszczy - Gluecklicha, czy wreszcie dwa srebra i brąz Jerzego Rembasa w DMŚ z jednoczesnym śmiałym podejściem gorzowianina pod podium IMŚ na Wembley (piąte miejsce w finale 1978). Rembasa dużo niżej w tabeli spychać musi brak jakiegokolwiek złota, co dotknęło wcześniej dużo wyżej notowanych - Waloszka i Plecha. Lista najlepszych musi faworyzować zwycięzców.
Sławomir Drabik - mistrz świata i dwukrotny indywidualny mistrz Polski Sławomir Drabik - mistrz świata i dwukrotny indywidualny mistrz Polski
Decyduję się jednak tę grupę znakomitych, ale jakby nie do końca spełnionych, żużlowców poprzedzić jeszcze od nich lepszym Sławomirem Drabikiem. Pamiętajmy, że częstochowianin był dziesiąty podczas finału IMŚ w roku 1992, kiedy to kryzys trawił kraj niemiłosiernie, ale nade wszystko to on, wspólnie z Tomaszem Gollobem wyprowadził Polskę po 27 latach (1969-1996) na najwyższe podium MŚ. Drabik zdobył jakże ważne 12 punktów i w ten sposób dał początek polskim zespołowym wiktoriom, trwającym pod wodzą Marka Cieślaka do dziś. Wcześniej niestety nikt z ówczesnych polskich gierojów Golloba nie zdołał wesprzeć w światowych bojach, za to wielu z nich chciało go wprost zdetronizować na różne, nie zawsze uczciwe, sposoby. Jest ponoć taka polska przypadłość: zniszczyć co wybitne, wdeptać ziemię, niech nie odstaje... Urawniłowka. Masz być jak my, przeciętny i szary. Naprawdę tacy jesteśmy? Nie wierzę. To oczywiście nie odnosi się do osoby Drabika, postaci nad wyraz barwnej, ani też w gruncie rzeczy innych tutaj wymienionych. Zatem Drabik przed Protasiewiczem, Holtą i Januszem Kołodziejem oraz Grzegorzem Walaskiem. Dodajmy, że ci ostatni wciąż pozostają na placu boju, więc ich dorobek może jeszcze urosnąć, tak samo jak Adriana Miedzińskiego czy Krzysztofa Kasprzaka. Henryk Gluecklich i śp. Marian Kaiser już niczego nie dodadzą. Dalsza kolejność jest związana z wyważaniem proporcji pomiędzy ciężarem gatunkowym poszczególnych rozgrywek.

Co do kontrowersji - kilka zdań. Rune Holta ma współautorstwo w trzech złotych medalach MŚ dla Polski i dwa razy jest mistrzem naszego kraju (można podumać nad wagą tych osiągnieć i tylko tyle). Piotr Protasiewicz go wyprzedził, bo przy tej samej ilości złotych ma dwa srebrne laury DPŚ, podczas gdy Holta jeden. Z kolei Janusz Kołodziej jest przed Norwegiem tylko dlatego, że trzeci raz wygrał finał IMP. Inni Holcie w tym aspekcie nie dorównują. Rosemu, Gluecklichowi i Krzyśkowi Kasprzakowi (tu rzecz jest do odrobienia) zabrakło złota IMP, by Holtę zdystansować, z kolei np. Romkowi Jankowskiemu i Andrzejowi Huszczy zabrakło lepszych miejsc na podium MŚ. Inna kwestia, Jacka Golloba bronią przede wszystkim dwa złota w IMP, zaś srebro w DMŚ tylko tę pozycję wzmacnia. Roman Jankowski jest nieco wyżej, a Huszcza niżej od Jacka, bo Roman więcej dokazał w finałach IMŚ (choć też bez rewelacji) i w finałach IMP, a p. Andrzej w obu tych przypadkach notował wyniki nieco gorsze od starszego z braci Gollobów. Maciej Jaworek i Tomasz Jędrzejak są przed "Kostkiem" Pociejkowiczem, choć mi samemu serce tu pika inaczej, bo "Garbatego" pamiętam jak dziś, ale… liczą się fakty: tzn. tylko jeden czempionat krajowy i jedno miejsce czwarte, żadnych wyników światowych. Jaworek i Jędrzejak są "medalowo" lepsi. Jerzy Rembas upodobał sobie srebro, i w MŚ i MP nie miał żadnego złota, stąd jego pozycja nie mogła być inna, bo koledzy na tę złotą jabłoń zwycięstwa jednak śmielej wchodzili. Też mnie martwi niska pozycja w tym historycznym rankingu Andrzeja Tkocza, z którym mam przyjacielskie stosunki pomimo dzielących nas odległości, a jeszcze bardziej dopiero 58. pozycja idola mojego dzieciństwa Joachima Maja, którego czasem odwiedzam, zawsze z ogromną przyjemnością słucham jego opowiadań. W obu przypadkach mowa jest o "zaledwie" brązowych laurach DMŚ i - bardzo bliskich złota - ale nigdy nie ozłoconych finałach IMP tej dójki zawodników z dwóch różnych pokoleń rybnickiej szkoły żużla. Serce chciałoby inaczej, ale założone kryteria i prosty obiektywizm nie pozwalają na inne konkluzje. Adam Skórnicki - przed Rembasem, Cieślakiem, Cegielskim, Janem Muchą, i innymi, aż do Andrzeja Jurczyńskiego - to należna "nagroda" za sensacyjny tytuł IMP, a jedynie przy okazji - za widoczny niespotykany koloryt "Skóry" w żużlowej rodzinie.

Brałem pod uwagę osiągnięcia w kategorii wyłącznie seniorów. Uważam bowiem stanowczo, że sukcesy juniorskie powinny być drogą do celu, nie zaś celem samym w sobie, jak to często się u nas niestety dzieje. Trzeba wspierać juniorów wszelkimi siłami, ale broń Boże ich przedwcześnie hołubić. Mamy dużo młodych gwiazd, a potem nieraz pustych karier, gdy minie wiek ochronny. Dojrzałe talenty też jednak się zdarzają - jak w każdej epoce. Po osiągnięciu wieku seniora ich osiągnięcia będą sukcesywnie przebudowywać podobne tabele najlepszych. Powtórzę jeszcze, że nie jest to próba ustawienia kolejności najlepszych w Polsce żużlowców w ogóle (acz może być tego bliska), lecz jest jedynie logicznym, opartym na wiedzy szczegółowej zestawieniem wszystkich polskich medalistów MŚ i mistrzów Polski w historii. Gdyby ta lista miała stać się uniwersalnym rankingiem, to musiałaby brać pod uwagę dodatkowo przede wszystkim postawę poszczególnych zawodników w lidze. Może ktoś kiedyś opracuje miarodajny algorytm, uwzględniający wszystkie ważne składowe, a nawet ich znaczenie w poszczególnych epokach? Życzę powodzenia.

Na koniec wyznam, iż mam wśród żużlowców swój nr 1, kogoś cenionego za sportowy szczyt szczytów, ale i cechy czysto ludzkie. Mój własny wybór żużlowego bohatera w pierwszej chwili mnie samego zdziwił. Po przemyśleniu wiem - wątpliwości nie mam żadnych - jest największy. To temat na odrębne wypracowanie.

Stefan Smołka

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×