Komisarze toru: Słuszna idea, którą psuje nadgorliwość?

W obecnym sezonie głośno było nie tylko o zawodnikach, prezesach czy trenerach. Równie często mówiono o komisarzach toru. Nie ulega wątpliwości, że wprowadzona funkcja wzbudziła wiele kontrowersji.

Michał Wachowski
Michał Wachowski

Zbyt duża samowolka klubów

Jeszcze przed startem rozgrywek można było się spodziewać, że nowe rozwiązanie otrzyma tyle samo pochwał, co głosów sprzeciwu. Z samą ideą, dla której powołano komisarzy toru, kłócić się nie można. Jak podkreślali sami pomysłodawcy, chodziło im głównie o bezpieczeństwo zawodników. Tory przygotowywane na mecze ligowe pozostawiały niejednokrotnie wiele do życzenia. Działo się tak m.in. dlatego, że kluby przygotowywały je bez większej kontroli z zewnątrz.

Sytuację do góry nogami odwróciły jednak zmiany w regulaminie rozgrywek. Samowolka, o jakiej można było mówić do tej pory, odeszła w niepamięć. Nad pracami na torze przed każdymi zawodami czuwał bowiem komisarz toru. - Statystyki wypadków i odniesionych kontuzji w polskiej lidze mówią wprost, że wprowadzenie komisarzy było strzałem w dziesiątkę. Poważnych kontuzji było naprawdę niewiele - uważa prezes ENEA Ekstraligi, Wojciech Stępniewski.

Jednocześnie nie pozostaje on jednak głuchy na głosy sprzeciwu. - Trzeba nadal szkolić komisarzy torów, pokazać to, gdzie powinni się bardziej przyłożyć. Nikt nie mówi, że to w tym sezonie było w 100 proc. doskonałe - mówi. Zdaniem wielu osób ze środowiska żużlowego, to właśnie nowo wprowadzona funkcja jest odpowiedzialna za liczne niespodzianki w trakcie sezonu ligowego.
- Wprowadzenie komisarzy było strzałem w dziesiątkę - uważa Wojciech Stępniewski - Wprowadzenie komisarzy było strzałem w dziesiątkę - uważa Wojciech Stępniewski
Większych zastrzeżeń do komisarzy toru nie mieli torunianie czy częstochowianie. Najbardziej protestowano natomiast w Lesznie. - Tor moim zdaniem powinien być atutem gospodarzy, a tak nie jest. Inaczej było w poprzednich sezonach i zawodnicy zupełnie inaczej się czuli na własnym torze - mówił po jednym z przegranych meczów młodzieżowiec Fogo Unii, Piotr Pawlicki. Faktem jest, że leszczynianie mieli problemy z przygotowaniem toru, który zadowalałby zarówno ich, jak i komisarza. - Nie ma sensu, byśmy trenowali w sobotę, bo w niedzielę tor i tak będzie zrobiony inaczej - lamentowali zawodnicy Byków po kolejnej porażce na własnej torze. Zbyt duża ingerencja w przygotowanie nawierzchni do zawodów to główny zarzut, jaki pojawia się w stosunku do komisarzy. W kilku sytuacjach uwidoczniła się także ich bezradność. Stało się tak chociażby podczas meczu pomiędzy Fogo Unią a PGE Marmą Rzeszów. Choć tor został zaakceptowany przez komisarza i przyjęty przez sędziego, goście odmówili startu w tym spotkaniu. Argumentowano to tym, iż tor w Lesznie był niezgodnie z regulaminem zbronowany. Rację rzeszowianom przyznał po części Trybunał PZM, nakładając zdecydowanie większą karę finansową na leszczynian.
Czy jesteś za utrzymaniem na kolejne sezony komisarzy torów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×