Na najbliższe cztery, pięć lat mam dość Grand Prix - rozmowa z Martinem Vaculikiem, zawodnikiem Unii Tarnów
Wiele czynników złożyło się na to, że Martin Vaculik nie może powtórzyć rezultatów z sezonu 2012. Według Słowaka pierwsza siadła głowa, a niebagatelny wpływ miały też zmagania o tytuł IMŚ.
Kamil Hynek: W sobotę na torze w Gorican odniosłeś jeden z większych sukcesów w tym sezonie. W trzecim finałowym turnieju SEC zająłeś wysokie trzecie miejsce.
Martin Vaculik: Bardzo się cieszę, że tak pojechałem, bez presji po prostu.
Prym w zawodach wiodło chyba przede wszystkim pierwsze i czwarte pole startowe. To na nich w głównej mierze zawodnicy wygrywali?
- Faktycznie pierwsze i czwarte pole było najbardziej korzystne. Mnie jednak udało się wygrać bieg z drugiego z czego się cieszę, bo to był ważny wyścig.
Jurica Pavlic mówił, że trochę się na tym owalu zmieniło. Nie jest taki sam jak w latach poprzednich?
- Zgadza się, jest trochę inny. Wydaje mi się, że jest lepszy, można na nim powalczyć. W ogóle myślę, że fajne zawody kibice obejrzeli, zresztą jak zawsze tutaj.
W rozgrywkach ligowych w Polce macie szanse na brązowy medal. W twoim odczuciu z perspektywy całego sezonu to byłby sukces, czy jednak porażka?
- Najoględniej i najkrócej mówiąc przewaga jest średnia.
Ty pewnie będziesz chciał o tym pierwszym spotkaniu na swoim obiekcie jak najszybciej zapomnieć. Na początek trzy punkty w świetnym stylu, a potem same zera. Co się stało?
- Sam chciałbym wiedzieć. W ogóle nie wiem o co chodzi. Po pierwszym wyścigu, który wygrałem nic nie przestawiałem. A ten motor przestał jechać. Zrobiłem najlepszy czas dnia, potem nie mogłem wyjechać ze startu, byłem od razu motocykl z tyłu. Później próbowałem coś zwalczyć na dystansie, ale też bez skutku. Nic nie zrobisz kiedy masz tak świetnych zawodników przed sobą. Podkreślę jeszcze raz, nie rozumiem tego i ciężko to skomentować. Muszę wysłać ten silnik do tunera, bo wszyscy widzieli co się działo. To dziwne zwłaszcza, że te same jednostki napędowe miałem w Gorican.
Pomijając występ w Gorican, ten cały kończący się powoli sezon to dla ciebie właściwie pasmo niepowodzeń. Z czego ono wynika, przecież sezon 2012 był w twoim wykonaniu kapitalny, wygrałeś turniej Grand Prix, jesteś w tym cyklu. Tak ciężko utrzymać się na szczycie?
- Oczywiście. Bo tam są różne ustawienia. Trzeba od początku szukać i kombinować. Ja nie jestem na tyle obeznanym jeźdźcem, by od razu powiedzieć, że raz jest tak, a drugi raz inaczej. Nie poradziłem sobie z tym i mówię o tym otwarcie.
W tym roku kończysz przygodę z Grand Prix. Z twojego tonu wypowiedzi można wywnioskować, że masz dość na jakiś czas tej "zabawy"? A co z Mistrzostwami Europy, w których na razie przed ostatnimi zawodami w Rzeszowie zajmujesz wysoką czwartą lokatę?
- Na najbliższe cztery, pięć lat daję sobie spokój z Grand Prix. Mistrzostwa Europy jak najbardziej mnie interesują, bo tutaj mamy cztery turnieje, które dodatkowo nie zaczynają się na początku terminarza, tylko dużo później. W moim odczuciu jest to dużo lepsze rozwiązanie.
Myślisz już o rozgrywkach w 2014 roku. Co masz zamiar zmienić. W przygotowaniu fizycznym np. będziesz coś kombinował?
- Raczej to nie chodzi o zmiany w programie przygotowania fizycznego. Tu chodzi w głównej mierze o głowę i sprzęt, który trzeba później dopasować. Dla mnie na tym etapie kariery widać gołym okiem, że parę turniejów dzień po dniu to wyraźny kłopot. Trzeba więc to wyeliminować. Jeśli mam mecz w Polsce w niedzielę, to w sobotę muszę być w Polsce. Mniej imprez więcej treningów. Krótka piłka. Bo gdzie ja jestem w średnich Speedway Ekstraligi? Osiemdziesiąty drugi? Kto by się tego spodziewał? Tak jak mówiłem. Chcę żeby ta farsa już się skończyła. Żeby już można było spokojnie usiąść, przeanalizować pewne sprawy. Zimę znów porządnie przepracować, a ten rozdział zamknąć. Przy okazji chciałem przeprosić wszystkich kibiców za moją postawę w tym roku. Ja sam nawet w najgorszych snach nie wyobrażałem sobie, że tak to będzie wyglądać. Ale ja jeszcze wszystkim udowodnię, że potrafię jeździć.
Miałeś wystąpić w Testimonialu Krzysztofa Kasprzaka na torze w Poole. Jak wiemy został on przełożony. Ty jednak na torach brytyjskich pojawiasz się okazjonalnie, a raczej w ogóle. Nie myślałeś nigdy poważnie o startach w Anglii. Wielu zawodników uważa tamtejszą ligę za szkołę życia, niezbędnik, by stać się lepszym żużlowcem?
- Liga angielska nie jest mi do szczęścia potrzebna i na pewno nie będę tam występował. Ale na drugim terminie testimonialu Krzyśka Kasprzaka raczej się pojawię.
Kończy ci się kontrakt w tym sezonie w Tarnowie. Były jakieś rozmowy w klubie i rozmowy na temat twojej przyszłości?
- Na razie nie chcę nic mówić, bo sezon jeszcze trwa. Zobaczymy.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>