Talent nie gwarantuje sukcesu - czy Paweł Przedpełski spełni toruńskie nadzieje?

Gdy zdobył szesnaście punktów i dwa bonusy w Lesznie, trafił na usta całej żużlowej Polski. Czy Pawłowi Przedpełskiemu, młodzieżowcowi Unibaxu Toruń, słusznie wróży się wielką karierę?

Michał Wachowski
Michał Wachowski

Kiedy zakończył się piętnasty bieg meczu w Lesznie, dziennikarze i fotoreporterzy zapragnęli jednego. Wszyscy, bez wyjątku, chcieli znaleźć się przy niespełna 18-letnim chłopaku z Lubicza. Swoim rewelacyjnym występem na Stadionie im. Alfreda Smoczyka przyćmił on wszystkich, począwszy od słabiej dysponowanych tego dnia Tomasza Golloba i Adriana Miedzińskiego.

- Jak on wygląda? - spytała redaktorka jednej z wielkopolskich gazet. - Nie wiem, ale w programie piszą, że ma numer 6 - odpowiedział jej kolega.

Podobnych dialogów w przyszłości będzie z pewnością coraz mniej. Dzięki udanym występom na Motoarenie oraz w Lesznie o Pawle Przedpełskim zaczęła mówić cała żużlowa Polska. Jego historia - o czym doskonale wiedzą osoby związane z Toruniem i tamtejszym Unibaxem - rozpoczęła się jednak znacznie wcześniej.

Przywiózł za sobą Kołodzieja

- Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o Pawle? Było to wtedy, gdy wyprzedzał na Motoarenie Janusza Kołodzieja. Nie mogłem wtedy nie zwrócić na niego swojej uwagi, bo wyprzedzenie Janusza, to nie taka prosta sprawa, nawet na własnym torze. Zrobił to zupełnie bez kompleksów, z pełną świadomością ataku i jadąc lepszą linią niż jego rywal - wspomina ekspert SportoweFakty.pl, Krzysztof Cegielski.

Spotkanie z Unią Tarnów, które odbyło się 24 września 2012 roku, było zarazem ekstraligowym debiutem tego zawodnika. Gdy 17-latek w swojej pierwszej gonitwie zdobył punkt, wszyscy kibice na Motoarenie wstali ze swoich krzesełek i bili mu brawo. - Fajnie przywieźć za sobą Janusza Kołodzieja (śmiech). Przegrałem wyraźnie start, ale na trasie zrobiłem co mogłem, żeby przywieźć ten jeden punkt. Mam nadzieję, że kibice są ze mnie zadowoleni - powiedział żużlowiec po tamtym spotkaniu.
Paweł Przedpełski po swoim debiucie w Ekstralidze Paweł Przedpełski po swoim debiucie w Ekstralidze
Chociaż Przedpełski zachwycił obserwatorów i trenera Jana Ząbika, musiało minąć jeszcze nieco czasu, by na dobre zagościł w składzie toruńskiego zespołu. Można jednak odnieść wrażenie, że trudniejsze niż nauczenie Pawła jazdy na najwyższym poziomie w Ekstralidze, było namówienie go, by w ogóle zechciał zasiąść na żużlowym motorze. - Bardzo wiele się u mnie zmieniło, bo dwa lata temu jeszcze w ogóle nie ciągnęło mnie do żużla. Wolałem jeździć na zawody z bratem i pomagać mu przy maszynach. Do tej dyscypliny wciągnięto mnie w zasadzie siłą i jakoś się stało, że to pokochałem - wyznał Przedpełski po najlepszym meczu w swojej dotychczasowej karierze, jaki rozegrał w Lesznie. Chłopak Ząbika

Z nostalgią o początkach znajomości z Pawłem opowiada Jan Ząbik. Można zaryzykować stwierdzenie, że gdyby nie jego namowy i determinacja, nastolatek z Lubicza do dziś nie pojawiłby się na torze.

- Od początku widziałem w tym młodym kawał dobrego chłopaka - podkreśla z uśmiechem na twarzy trener. - Znałem go od małego i namawiałem do jazdy. Jego starszy brat (Łukasz) spróbował swoich sił na torze, ale Paweł nie. Minął rok, potem dwa i nic z tego nie wychodziło. Paweł zdecydował, że będzie jeździć na crossie, na quadach i musiałem dać mu spokój.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×