Talent nie gwarantuje sukcesu - czy Paweł Przedpełski spełni toruńskie nadzieje?
Gdy zdobył szesnaście punktów i dwa bonusy w Lesznie, trafił na usta całej żużlowej Polski. Czy Pawłowi Przedpełskiemu, młodzieżowcowi Unibaxu Toruń, słusznie wróży się wielką karierę?
Kiedy zakończył się piętnasty bieg meczu w Lesznie, dziennikarze i fotoreporterzy zapragnęli jednego. Wszyscy, bez wyjątku, chcieli znaleźć się przy niespełna 18-letnim chłopaku z Lubicza. Swoim rewelacyjnym występem na Stadionie im. Alfreda Smoczyka przyćmił on wszystkich, począwszy od słabiej dysponowanych tego dnia Tomasza Golloba i Adriana Miedzińskiego.
- Jak on wygląda? - spytała redaktorka jednej z wielkopolskich gazet. - Nie wiem, ale w programie piszą, że ma numer 6 - odpowiedział jej kolega.
Podobnych dialogów w przyszłości będzie z pewnością coraz mniej. Dzięki udanym występom na Motoarenie oraz w Lesznie o Pawle Przedpełskim zaczęła mówić cała żużlowa Polska. Jego historia - o czym doskonale wiedzą osoby związane z Toruniem i tamtejszym Unibaxem - rozpoczęła się jednak znacznie wcześniej.
Przywiózł za sobą Kołodzieja
- Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o Pawle? Było to wtedy, gdy wyprzedzał na Motoarenie Janusza Kołodzieja. Nie mogłem wtedy nie zwrócić na niego swojej uwagi, bo wyprzedzenie Janusza, to nie taka prosta sprawa, nawet na własnym torze. Zrobił to zupełnie bez kompleksów, z pełną świadomością ataku i jadąc lepszą linią niż jego rywal - wspomina ekspert SportoweFakty.pl, Krzysztof Cegielski.
Z nostalgią o początkach znajomości z Pawłem opowiada Jan Ząbik. Można zaryzykować stwierdzenie, że gdyby nie jego namowy i determinacja, nastolatek z Lubicza do dziś nie pojawiłby się na torze.
- Od początku widziałem w tym młodym kawał dobrego chłopaka - podkreśla z uśmiechem na twarzy trener. - Znałem go od małego i namawiałem do jazdy. Jego starszy brat (Łukasz) spróbował swoich sił na torze, ale Paweł nie. Minął rok, potem dwa i nic z tego nie wychodziło. Paweł zdecydował, że będzie jeździć na crossie, na quadach i musiałem dać mu spokój.