Komuna wróciła - rozmowa ze Sławomirem Drabikiem, menedżerem Dospel Włókniarza

Michał Korościel
Michał Korościel
Mam wrażenie, że trochę pan wydoroślał. Kiedyś każdy wywiad z panem był ozdobiony licznymi żartami z pana strony, a teraz jakby pan spoważniał.

- To też zależy od nastroju, ale poza tym teraz już za dużo nie można powiedzieć. W tamtym roku pożartowałem sobie trochę w którymś z wywiadów i już mnie straszyli jakąś karą. Przepisy się pozmieniały i trzeba trzymać język za zębami. Komuna wróciła panie redaktorze.

Są jeszcze jakieś inne znamiona powracającej komuny?

- Jasne, wszyscy muszą być równi, tacy sami. Przed meczem po torze spacerują w takich samych koszulkach, jeżdżą w takich samych kombinezonach. Może fajnie to wygląda, ale ogranicza wolność, nie pozwala wyrażać siebie. Każdy ma swój styl, swoje ulubione kolory i za moich czasów można było się pokazać w stroju w jakim się chciało, a teraz takie małe wojsko. Wszyscy muszą mieć takie same mundury.

Czyli spoważniał pan w wywiadach, bo ogólnie zaostrzono przepisy dotyczące zachowania i sposobu wypowiadania się?

- Oczywiście. Jak mam płacić za jakiś żart w wywiadzie, to wolę się już powstrzymać. Jak bym zarabiał "grubo" to mógłbym sobie na to pozwolić.

Czyli jako prowadzący drużynę zarabia pan mniej, niż wcześniej jako zawodnik?

- Zdecydowanie mniej, to jest w ogóle nieporównywalne. Jest może w Polsce dwóch trenerów, którzy nieźle zarabiają, ale ogólnie to szału nie ma.

Ma pan posłuch wśród zawodników Włókniarza, czy traktują pana jako takiego dowcipnisia, którego niekoniecznie trzeba traktować poważnie?

- Na luz i humor możemy sobie pozwolić przed meczem, albo na treningu, ale jak już zaczynamy się ścigać to jest zupełnie poważnie, jak ktoś dwa razy przyjeżdża czwarty, to nie możemy sobie jaj robić, tylko zastanawiamy się co zrobić, żeby było lepiej.

A widzi pan wśród jeżdżących teraz żużlowców swojego następcę, kogoś, kto miałby podobny stosunek do żużla, kto traktowałby speedway tak jak pan?

- Zdecydowanie nie, ci młodzi żużlowcy są teraz strasznie spięci, żużlem się nie bawią, traktują ten sport śmiertelnie poważnie. Na śniadanie mają speedway, na obiad speedway i na kolację speedway. Głowy mają żużlem "napompowane", jak któremuś pierwszy bieg nie wyjdzie to zaczyna jechać pod prąd. Dzisiaj są w żużlu znacznie większe pieniądze, a co za tym idzie coraz większa presja i nie każdy daje sobie z tym radę. Ja kiedyś też spotkałem się z takim działaczem, który kiedyś powiedział mi: "Masz go po prawej stronie, od razu po starcie wieź go w płot". Wtedy odpowiedziałem: "Weź się chłopie w łeb puknij". Za moich czasów nie wygrywało się za wszelką cenę.

Ale powrotu do tych czasów już chyba nie ma. Trzeba się raczej spodziewać, że presja będzie jeszcze większa

- Na pewno, bo są coraz większe pieniądze.

A co pan myśli o Holderze i Wardzie, oni chyba się speedwayem cały czas bawią?

- Oni rzeczywiście tak, mają fajne podejście, szczególnie Holder, widać, że jego to bawi, to wyraźnie widać nawet patrząc na styl jego jazdy. Jego to po prostu cieszy i super mu to wychodzi.

Niech pan powie na koniec, kto zdobędzie Mistrzostwo Polski?

Jak zwykle Krosno (śmiech). Zaraz ktoś zadzwoni i dostanie mi się, że znowu się "nabijam" z Krosna. Tak zupełnie poważnie, to wydaje mi się, że Częstochowę w pełnym składzie stać na wygrywanie wszędzie i z każdym.

Michał Korościel - Dziennikarz RADIA ZET i SportoweFakty.pl

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
- Jest może w Polsce dwóch trenerów, którzy nieźle zarabiają, ale ogólnie to szału nie ma - mówi Sławomir Drabik - Jest może w Polsce dwóch trenerów, którzy nieźle zarabiają, ale ogólnie to szału nie ma - mówi Sławomir Drabik


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×