Grzegorz Drozd: Motocyklowe prêt-à-porter
Na kilka dni przed Grand Prix Nowej Zelandii w światku żużlowym wybuchł kolejny skandal, który na szczęście udało się odpowiednio wcześnie ugasić.
Nowy szef wyścigów torowych, Armado Castagna nakazał powrót do skórzanych kombinezonów. Ostatecznie nowe-stare stroje będą zastosowane od 2014 roku, a jaka wcześniej obowiązywała ta i inna żużlowa moda?
Biały Duch
W niedawnym tekście o Garym Havelocku dokładnie opisywałem jak doszło do tego, że żużlowcy zaczęli używać nowego materiału tj. kevlaru. Pokrótce przypomnę, że na innowacyjny pomysł ekscentryczny Anglik wpadł przed swoim debiutem w finale indywidualnych mistrzostw świata we Wrocławiu w 1992 roku. Gary chciał zaszpanować czymś nowym i padło na kevlar, który jak Havelock tłumaczył jest lżejszy i bardziej elastyczny. Żużlowiec może w nim swobodniej pracować ciałem na motocyklu i można stosować na nim więcej kolorowych wzorów, co ubarwi czarny sport. Zastosowanie kevlaru przez Havelocka było rewolucją, ale należy pamiętać, że odkąd żużel istnieje w ubiorach zawodników zawsze dokonywała się ewolucja.
Przez kilkadziesiąt lat dominowały ciężkie czarne skóry. Najczęściej były to dwuczęściowe komplety składające się ze spodni i kurtki. Z biegiem czasu pojawiały się pierwsze firmy, które produkowały jednoczęściowe kombinezony dla żużlowców. Jednymi z pierwszych producentów były angielskie firmy TT Leathers i Sportac. W historii żużla rzecz jasna byli śmiałkowie, którzy próbowali przełamać monopol czarnego koloru i stosować inne barwy. Po II Wojnie Światowej na żużlowych torach szalał "Biały Duch", bo taki miał przydomek, Australijczyk Ken Le Breton. Ten wspaniały zawodnik jeździł niezwykle efektownie i brawurowo. Dodatkowe zainteresowanie wzbudzał jego całkowicie biały kombinezon, który w tamtych czasach był czymś zupełnie niespotykanym. Odważna jazda i biała skóra nadała przydomek odważnemu Kangurowi, który niestety zginął na torze w 1951 roku. Australijczyk zapłacił najwyższą cenę, a wielu zastanawiało się czy oprócz ułańskiej fantazji prawdziwym fatum w losie Bretona nie był przypadkiem biały kolor jego skóry i przydomek jaki mu nadali kibice z racji wizerunku. Od śmierci Bretona przez wiele długich lat nie było żużlowca, który próbowałby przełamać monopol czarnego koloru.