Trzy lata od historycznego wydarzenia dla Polski. Komentator TVP szalał z radości

Szymon Łożyński
Szymon Łożyński
Po triumfie w wielkim stylu Kamila Stocha na obiekcie normalnym, nad Wisłą wszyscy czekali na powtórzenie wyniku Polaka na większej skoczni.

- Przed konkursem złoty medal, i to w niesamowitych okolicznościach, zdobył Zbigniew Bródka. To rewelacyjnie podgrzewało atmosferę i wprowadzało przekonanie, że triumf Kamila musi się wydarzyć. Jak pamiętamy, konkurs był jednak dość wyrównany - przyznał dla WP SportoweFakty Włodzimierz Szaranowicz, który komentował zmagania skoczków na antenie TVP.

W pierwszej serii Stoch i Noriaki Kasai uzyskali po 139 metrów. Na prowadzeniu był Polak, który o 2,8 punktu wyprzedzał Japończyka. W finale Kasai uzyskał 133,5 metra. Podopieczny Łukasza Kruczka skoczył metr bliżej i rozpoczęło się nerwowe oczekiwanie na końcowe wyniki. Ostatecznie Stoch pokonał Azjatę o 1,3 punktu i zdobył złoty medal.

- Przypominam sobie kiks telewizji słoweńskiej, która produkowała w Soczi sygnał ze skoków. Po skoku Stocha pokazała na Noriakiego Kasaiego i cały czas podglądała jego reakcje. Z kolei my wiedzieliśmy, że minimalnie wygra Kamil i swoje już wykrzyczeliśmy. Gdyby jednak nie udało się, to byłby żal. Nawet ogromna sympatia do Japończyka nie pozwoliłaby beztrosko spojrzeć na utratę złotego medalu. Wszystko skończyło się jednak zgodnie z naszymi oczekiwaniami i było cudownie. Myślę też, że i dla Noriakiego to był występ życia, bo wcześniej zdobywał medale, ale wicemistrzostwo olimpijskie to wielka rzecz, zwłaszcza gdy sięga się po nie, mając 42 lata - podkreślił Szaranowicz.

Dwa złote medale naszych reprezentantów jednego dnia na zimowych IO było wydarzeniem bez precedensu dla Polaków.

- Dzień, w którym przeżywa się dwa złote medale, należy z całą pewnością do fantastycznych wspomnień. Na igrzyskach zdarza się rzadko, choć pamiętam Londyn, kiedy Tomek Majewski i Adrian Zieliński zwyciężali w odstępie kilkunastu minut i to były nasze jedyne złote medale na tych igrzyskach. Jednak kiedy przyjechaliśmy na skocznię do Russkich Gorek, byliśmy przekonani, że to będzie fantastyczny dzień, właśnie taki jak w Londynie - zapewnił dyrektor TVP Sport.

Włodzimierz Szaranowicz zdradził również, jak wyglądało świętowanie sukcesów Biało-Czerwonych w Soczi.

- Najfajniejszą rzeczą była euforia już po zawodach. Zewsząd dostawaliśmy gratulacje, jakbyśmy to my sami wygrali. Spotkaliśmy się potem w ukraińskiej restauracji na terenie wioski prasowej i śpiewaliśmy popularne piosenki, w tym te discopolowe. Do naszych śpiewów dołączyli się wszyscy. Najpierw dyskretnie Japończycy, potem Europejczycy i Amerykanie - zakończył rozmówca WP SportoweFakty.

Łącznie na igrzyskach olimpijskich w Soczi Polacy zdobyli 6 medali. Do złotych krążków Stocha i Bródki mistrzostwo olimpijskie dołożyła także Justyna Kowalczyk. Łyżwiarki szybkie zdobyły także srebro w rywalizacji drużynowej, a łyżwiarze brąz.

Dokładnie 3 lata po historycznym dniu z dwóch polskich bohaterów w wysokiej formie nadal jest Kamil Stoch. Podwójny mistrz olimpijski z Soczi na początku 2017 roku wygrał 65. Turniej Czterech Skoczni i prowadzi w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Zdecydowanie słabiej prezentuje się Zbigniew Bródka. Na lutowych mistrzostwach świata w Pjongczang na swoim koronnym dystansie 32-latek był dopiero 21.

XXIII Zimowe Igrzyska Olimpijskie zostaną rozegrane w koreańskim Pjongczang od 9 do 25 lutego 2018 roku.

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Czy na IO w Pjongczang Kamil Stoch znów zdobędzie dwa złote medale w konkursach indywidualnych?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×