Tenis. Marcin Motyka: Novak Djoković zdyskwalifikowany z US Open. Twarde prawo, ale prawo (komentarz)
Novak Djoković został zdyskwalifikowany z US Open za trafienie piłką arbiter liniowej. Serba ukarano bardzo dotkliwie, ale - jak głosi jedna z najbardziej znanych sentencji prawniczych - "Dura lex sed lex".
Na korcie pojawili się sędziowie turnieju, a Djoković wiedział, że nie czeka go nic dobrego. Po kilkunastu minutach narady zapadła decyzja - za naruszenie nietykalności cielesnej sędzi, Serb został zdyskwalifikowany.
Symbol
Dla mnie wystrzelenie piłki przez Djokovicia było symbolicznym zobrazowaniem kłębiących się w nim negatywnych emocji. I nie tylko z powodu obrotu spraw na korcie. Ostatnie miesiące to nie był bowiem dla Serba dobry czas. Afera z cyklem Adria Tour, rozmowy na Instagramie z kontrowersyjnym Chervinem Jafariehem, wizyta w Bośni u wątpliwej reputacji archeologa Semira Osmanagicia - za to wszystko w prasie i w internecie był mocno krytykowany. Również powołanie Professional Tennis Player Assocation (PTPA) - pierwszego niezależnego stowarzyszenia zawodowych tenisistów nie zostało odebrane pozytywnie w środowisku. On sam wprawdzie przekonywał, że nie ma to na niego wpływu, ale trudno sądzić, by tak było w istocie.
ZOBACZ WIDEO: Lotos PZT Polish Tour. Paula Kania-Choduń: Tenis w końcu sprawia mi przyjemnośćW niedzielę Djoković poniósł kolejną konsekwencję zachowania. Owszem, nie zrobił tego celowo. Z pewnością nie chciał zrobić krzywdy arbiter. Do Nowego Jorku przyjechał po 18. tytuł wielkoszlemowy, a nie by strzelać piłkami po trybunach i bandach reklamowych. Ale chwila nieodpowiedzialności kosztowała go bardzo dużo.
Każdy jest równy
Nie rozumiem opinii, że Serb został ukarany zbyt surowo. Regulamin turniejów wielkoszlemowych mówi jasno: "za naruszenie nietykalności cielesnej sędziego tenisista zostaje zdyskwalifikowany". I nie ma znaczenia, czy jest to pierwszy gracz świata, czy 101. Pod tym względem każdy jest równy, a renoma czy popularność tenisisty nie ma żadnego znaczenia.
Czy gdyby to Carreno dopuścił się takiego zachowania, komentarze byłyby takie same? Że nie powinien zostać zdyskwalifikowany? Że to było niezamierzone? Że arbiter - na szczęście - poważnie nie ucierpiała? Mocno wątpię.
"Dura lex sed lex" ("twarde prawo, ale prawo") głosi jedna z najbardziej znanych sentencji prawniczych, której autorstwo przypisuje się Ulpianowi Domicjuszowi. W tej sytuacji sędziowie turnieju się do niej zastosowali. I uważam, że postąpili właściwie. Z łatwością można sobie przypomnieć tenisistów, którzy w ostatnich latach byli dyskwalifikowani za naruszenie nietykalności sędziów liniowych (chociażby Denis Shapovalov czy David Nalbandian).
Gdyby w niedzielę w sprawie Djokovicia decydenci postąpili inaczej, powstałby niebezpieczny precedens i zostałby wysłany sygnał, że najwięksi mogą więcej. Również w przestrzeganiu przepisów.
Marcin Motyka