Łukasz Kubot: Byłem w transie, nie znałem wyniku

Z kamienną twarzą Łukasz Kubot przyznał się do tego, że pod koniec drugiego seta nie znał wyniku meczu z Gregą Zemlją w Pucharze Davisa we Wrocławiu. - To był tak zwany trans - powiedział.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak
Łukasz Kubot (6:3, 6:2, 6:0 z Žemlją)

o sytuacji: Już jak byłem w Australii, to mówiłem, że mam w głowie tylko Puchar Davisa. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. To była dla mnie inna sytuacja niż w poprzednich meczach: występowałem jako druga rakieta, więc najpierw przystępowałem do pojedynku z pierwszym singlistą drużyny przeciwnej. Znajdowałem się w komfortowej sytuacji, bo Jurek Janowicz wygrał z Kavčiciem, więc ja wychodziłem przy stanie 1-0. Nie miałem nic do stracenia, aczkolwiek wiedziałem, że Žemlja jest w moim zasięgu. Byłem podbudowany psychicznie, bo jakbym przegrał, to nic by się nie stało. Cieszę się, że straciłem jak najmniej czasu i mam nadzieję, że jutro [w sobotę] debliści postawią kropkę nad "i".

o Žemlji: Zarówno pierwsze [1:6, 0:6], jak i drugie z poprzednich spotkań [6:3, 6:4] z nim wymazałem z pamięci. Za pierwszym razem byłem poza drugą setką, potem poza pierwszą setką. Žemlja nie pokazał dzisiaj swojego najlepszego tenisa, dlaczego? Dlatego, że nie serwował dobrze; dlatego, że wywierałem na nim presję; dlatego, że nie mógł złapać rytmu na serwisie. Bardzo dobrze gra z kontry i, proszę mi wierzyć, gdybyśmy wymieniali piłki z głębi kortu, ten zawodnik grałby coraz lepiej i dlatego, jak zapowiadałem przed spotkaniem, trzeba było grać agresywnie, przez stronę forhendową, serwować głównie na ciało, nie pozwolić mu w ogóle złapać jakiegokolwiek rytmu: dzisiaj się to w stu procentach sprawdziło. nie mogliśmy pozwolić przeciwnikom grać dłuższych wymian, nie mogłem pozwolić im grać długiego returnu i długiej piłki z bekhendu przede wszystkim, dlatego miało zastosowanie szarpanie na jego serwisie, czyli nawet kosztem tego, że zepsułem parę returnów czy skrótów, powodowało, że przeciwnik nie był w rytmie, wszystkie stopwoleje to było wszystko na serwisie przeciwnika, powodowało, że musiał biegać nie prawo-lewo, ale przód-tył. Mecz bardzo dobrze się ułożył, ponieważ na początku każdego seta udawało mi się przełamać przeciwnika. Kluczem do zwycięstwa był dzisiaj pierwszy serwis, return, którym cały czas wytwarzałem presję na przeciwniku, oraz koncentracja. Uważam, że dobrze spisałem się przy podaniu, miałem wiele free pointów, czyli punktów zaraz po serwisie.

o transie: Jeżeli chodzi o wynik 6:0, nie myślałem o nim w ogóle, myślałem o każdej piłce; może to nawet kapitan potwierdzić: w drugim secie byłem tak skoncentrowany, że nawet nie wiedziałem, jaki jest wynik - myślałem, że już jest 1:0 w trzecim secie, a to dopiero była końcówka drugiego; to był tak zwany trans. I cieszę się, że nie wypadłem z tego transu i cały czas utrzymywałem koncentrację.

o atmosferze: W imieniu swoim i chłopaków dziękuję przede wszystkim publiczności, bo grając od roku 2001, z jakimiś przerwami, muszę powiedzieć, że z taką atmosferą jeszcze się nie spotkałem. Dziękuję każdemu, kto przyszedł, pomógł nam w dopingu i mam nadzieję że zostanie z nami do końca. Mam też nadzieję, że w takiej atmosferze będziemy występować w każdym meczu Pucharu Davisa: dzięki temu będziemy zmobilizowani od pierwszej do ostatniej piłki. Z tak fantastycznej publiczności i organizacji, jaką przyszykowało nam miasto Wrocław, jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Cieszę się, że jestem członkiem tej drużyny, że możemy grać właśnie tutaj. Ta cała otoczka i to, co zrobiło dla nas miasto Wrocław, to jest fantastyczne, nie ma żadnego niedociągnięcia. Jesteśmy wdzięczni za nawierzchnię: jak widać, serwujemy dosyć dobrze, do gry agresywnej jest to bardzo dobra nawierzchnia.

o rakiecie i formie: Poprzedni sezon był dla mnie bardzo trudny, bo jak wszyscy wiedzą, firma Fischer zbankrutowała i byłem zmuszony zmienić rakietę. Z produktu Donnaya byłem zadowolony tak nie do końca; wybrałem ją, bo była najbardziej zbliżona do poprzedniej, do rakiety Fischera. Okazało się jednak, że pod koniec roku te rakiety zostały wycofane z produkcji, musiałem znowu zmienić sprzęt: to była decyzja spontaniczna, tak na ostatnią chwilę, i wybrałem markę Babolat. Są to całkiem inne rakiety niż te, którymi grałem dotąd, i pomagają mi w grze: myślę, że zdecydowanie lepiej serwuję. Nie jestem w swojej najlepszej formie, ale myślę że ona przyjdzie na te największe turnieje, i oby to było jak najszybciej. Zbliżają się dosyć duże turnieje w hali, potem Indian Wells, i wiadomo, bo nie jestem jeszcze taki słaby, że chciałbym polski tenis promować: wierzę, że zaskoczę jeszcze niejednego przeciwnika.

o wsparciu bliskich: Wspierała mnie z trybun praktycznie cała rodzina, przyjechały i babcie, i ciocie, i wujkowie z Bolesławca; z Lubina przyjechała mama; przyjechali przyjaciele. Dużo znajomych, kolegów ze szkoły, miło jest zobaczyć ich po tylu latach. Cieszę się, że mogłem zaprezentować się z najlepszej strony. Widać było, że tenisa brakuje w takim mieście jak Wrocław. To taka wizytówka, był tu kiedyś Challenger KGHM, do tej pory zawodnicy się pytają, dlaczego zniknął, bo była to jedna z najlepszych tego typu imprez na świecie.

Radosław Szymanik (kapitan)

o polskich singlistach: Jestem bardzo szczęśliwy, że moi zawodnicy wygrali dwa spotkania, że spędzili bardzo mało czasu na korcie, że pokazali bardzo dobrą dyspozycję, szczególnie Łukasz, który zagrał kapitalny mecz. Dzisiaj na korcie było czterech zawodników z pierwszej setki rankingu ATP: trzeba było się spodziewać wysokiego poziomu i taki poziom zobaczyliśmy. Łukasz zagrał bezbłędnie, nie dał się ani razu przełamać, w każdym secie łamał bardzo szybko przeciwnika, w trzeciej partii widzieliśmy popis gry Łukasza i jego determinację, a z drugiej strony załamanie i desperację przeciwnika.

o Janowiczu: Jurek miał troszeczkę więcej problemów, związanych bardziej ze sobą i ucieczką koncentracji niż z jakimiś innymi kwestiami, bo jednak był zdecydowanie lepszy, a miał momenty przestoju w drugim i trzecim secie: to były problemy z koncentracją. Początek miał fantastyczny, potem moment wahania, parę błędów, dwa podwójne błędy serwisowe. Tak naprawdę ciążyła presja dzisiaj Jurkowi i było to widać. Miał swój plan, był realizowany w miarę przyzwoicie. W drugim secie mając przełamanie, też nie udało mu się utrzymać serwisu mimo 40-0; przy jego możliwościach serwisowych, a dzisiaj zaserwował 246 km/h, także przegrać serwis mimo takich możliwości, to jest rzadkość. Łukasz też serwował 230 km/h. [Janowicz] grał na pewno poniżej swoich możliwości i od siebie też wymaga dużo więcej, bo to ambitny człowiek, także jest trochę niezadowolony ze swojej postawy, aczkolwiek wygrał w trzech setach, zdobył punkt.

o deblu: Obaj rywale serwują powyżej 200 km/h. Grega troszeczkę szybciej od Blaža serwuje, ale obaj potrafią też kręcić piłkami na boki, także trzeba będzie uważać na ich serwisy. Bardzo dobrze returnowali, także będą to ich dwa atuty. Jeśli idzie o wszystkie inne elementy, to Mariusz [Fyrstenberg] i Marcin [Matkowski] są zdecydowanie lepsi z przodu: będą się starali biegać na siatkę cały czas, także możemy się spodziewać bardzo dziwnego spotkania, bo będzie badzo mało wymian.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×