Wimbledon: Łzy szczęścia, Murray pierwszym od 74 lat Brytyjczykiem w finale

Andy Murray będzie rywalem Rogera Federera w niedzielnym pojedynku finałowym 126. edycji Wimbledonu. W piątek rozstawiony z numerem czwartym Brytyjczyk pokonał 6:3, 6:4, 3:6, 7:5 Jo-Wilfrieda Tsongę.

Rafał Smoliński
Rafał Smoliński

Marzenia kilku pokoleń Brytyjczyków o triumfie ich rodaka w wimbledońskim turnieju mogą się spełnić w niedzielę za sprawą Andy'ego Murraya. W piątek 25-letni tenisista został pierwszym zawodnikiem z Wysp od czasów Henry'ego Austina (1938 rok), który na najsłynniejszych trawnikach świata dotarł do finału. Ostatnie wielkoszlemowe trofeum dla Wielkiej Brytanii wywalczył 76 lat temu legendarny Fred Perry.

Dla Murraya będzie to czwarty finał w zawodach Wielkiego Szlema, a w trzech poprzednich nie wygrał nawet seta. W minionym sezonie, w Melbourne, katem Szkota był Serb Novak Djoković. Z kolei podczas US Open 2008 oraz dwa lata później w Australii jego pogromcą okazał się Roger Federer, z którym w niedzielę znów przyjdzie mu skrzyżować rakiety. Z utytułowanym Szwajcarem, sześciokrotnym triumfatorem Wimbledonu, Murray grał dotychczas 15 razy i w ośmiu z tych spotkań zwyciężał. W obecnym sezonie panowie rywalizowali ze sobą tylko podczas turnieju w Dubaju, gdzie w meczu o tytuł górą był tenisista z Bazylei.

Piątkowy mecz półfinałowy z Jo-Wilfriedem Tsongą reprezentant gospodarzy rozstrzygnął na swoją korzyść po dwóch godzinach i 47 minutach gry. Murray w całym spotkaniu zanotował 40 kończących uderzeń oraz popełnił zaledwie 12 niewymuszonych błędów. 27-letni Francuz, finalista Australian Open 2008, okazał się lepszy pod względem liczby zagranych asów serwisowych (11-9) i winnerów, których miał 47. O jego porażce w dużej mierze jednak przesądziły licznie popełniane błędy własne, bowiem zanotował ich on aż 42.

CZYTAJ: Djoković zdetronizowany przez starego arcymistrza

- To był bardzo wyrównany pojedynek, w dwóch ostatnich partiach każdy z nas miał swoje szanse. Dzięki niesamowitym minięciom udało mu się powrócić do gry, a następnie miał nawet break pointy przy stanie 4:4 w IV secie, które udało mi się ostatecznie obronić. Zakończenie spotkania było dla mnie niezwykle emocjonujące, teraz jednak muszę się przygotować do finału, który będzie dla mnie największym meczem w całym moim życiu. Mam już doświadczenie z poprzednich wielkoszlemowych finałów z Rogerem i postaram się wyciągnąć wnioski z moich błędów. Z pewnością nie będzie to łatwe, bowiem on gra tutaj rewelacyjnie - powiedział po meczu wzruszony Murray.

Faworyt gospodarzy w swoim szóstym wygranym na siedem rozegranych pojedynków z Tsongą do akcji przystąpił niemal błyskawicznie. Wyraźnie nierozgrzany Francuz popełnił kilka niewymuszonych błędów i już w drugim gemie meczu stracił podanie. Murray nie dał sobie odebrać serwisu do końca seta, pewnie w nim zwyciężając do trzech. Także druga partia bliźniaczo przypominała premierową odsłonę. Szkot w miarę szybko zdobył breaka, tym razem w piątym gemie, a wywalczonego prowadzenia już nie zmarnował i skończył seta w 10. gemie.

Kiedy zebranej na korcie centralnym publiczności zdawało się, że mecz rozstrzygnie się w trzech setach, do ataku przystąpił oznaczony numerem piątym tenisista Trójkolorowych. Tsonga przełamał serwis Murraya do zera w drugim gemie i tym razem to on zwyciężył w całej partii do trzech. W decydującej o losach meczu czwartej odsłonie, najpierw na prowadzenie 3:1 wyszedł zawodnik gospodarzy, ale już po chwili był remis. Gdy zanosiło się na tie breaka, meczbola wywalczył i wykorzystał tenisista z Dunblane, który ze łzami w oczach mógł się cieszyć z awansu do historycznego finału.

Program i wyniki turnieju mężczyzn

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×