ATP Stuttgart: Kubot zatrzymał Giraldo w ćwierćfinale

Łukasz Kubot zagra o trzeci w karierze finał w premierowym cyklu. Drogę do najlepszej czwórki w Stuttgarcie lubinianin otworzył sobie zwycięstwem nad Santiago Giraldo (7:5, 5:7, 6:3 w 2h28'). W sobotę po godz. 16 starcie z Pablo Andújarem (ATP 55), którego przed dwoma laty już pokonał w tym samym turnieju.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

Łukasz Kubot, 29 lat, mieszka i trenuje w Pradze (foto mercedescup.de)
Z dala, już z dala widno, że Kubot. Ta atrakcyjna, ofensywna gra skupia spojrzenia nowej widowni, a w przyszłym tygodniu da pokaz na kortach poznańskiej Olimpii. Uwaga: w stolicy Wielkopolski może zjawić się pierwszy od 1982 roku Polak, który wygrał turniej premierowego cyklu. W 601. rocznicę bitwy grunwaldzkiej wojownik naszych czasów, najlepszy polski tenisista od czasów Fibaka, potwierdził swoją letnią formę, która zaprowadziła go już do IV rundy Wimbledonu. Teraz nowe wyzwanie: pierwszy tytuł w karierze. Ale dlaczego miałby nie wygrać turnieju na kortach klubu Weißenhof, od którego dostał dziką kartą (to powód, dla którego nie występuje w Sopocie w międzynarodowych mistrzostwach kraju)? W pozostałej w rywalizacji czwórce zawodników jest drugim najwyżej notowanym (ATP 69, wyżej jest tylko Andújar). Kubot dwukrotnie przechodził ćwierćfinał turnieju ATP World Tour, dwukrotnie wchodził potem do finału: w Belgradzie (2009) i Costa do Sauípe (2010) nie potrafił jednak zaprezentować swojego najlepszego tenisa w decydujących meczach, ale też rywale byli z wysokiej półki (Đoković i Ferrero, który jest w półfinale w Stuttgarcie). Dziś Kubot, nauczony doświadczeniami gry wśród najlepszych, dwukrotny pogromca rywali z Top 10 (Roddick i Monfils), autor cudownych dla polskiego fana niespodzianek wielkoszlemowych (Querrey w Melbourne i Almagro w Paryżu), wydaje się być gotowy na dokonanie kolejnego wielkiego wpisu na kartach historii rodzimego tenisa. Po spotkaniu z Giraldo (ATP 61) nie było kankana, co nie znaczy, że zwycięstwo jest mniej ważne od tych, po których lubinianin tańczył z radości. Chętnie pewnie zobaczyłby taki popis Jan Stočes, obeznany z niemieckimi warunkami czeski trener, pod którego batutą Kubot osiąga w tym roku życiowe wyniki. Stočes z trybuny bił brawo po efektownych zagraniach, tak jak gromadzący się wieczorną porą na korcie centralnym inni fani białego sportu, co niektórzy widzący pewnie w intrygującym Kubocie powiew nowej jakości w fizycznym, dążącym do unifikacji i automatyzacji tenisie. Może któryś z panów zawołał jak podczas balu w Dziadach: "Jaka to świetność, przepych jaki!". Jakkolwiek, podobne słowa mogły paść pod adresem białego Mercedesa SLK350 (w końcu jesteśmy w jego mieście), który spoglądał na tenisistów z piedestału obok kortu centralnego. 23-letni Giraldo zdobył w sumie tylko punkt mniej od Kubota, który był zawodnikiem dyktującym tempo gry i tym szukającym kończących uderzeń. Do trzeciej partii doszło jednak słusznie: po dwóch niewykorzystanych break pointach z obu stron Kubot serwował w drugim secie przy 5:6, ale zamiast tie breaka mieliśmy szybkie (15-40) wyrównanie stanu meczu przez Giraldo. Kolumbijczyk zanotował lepsze od lubinianina statystyki serwisowe (4 asy, 69% trafienia pierwszego podana i 76% punktów przy nim wygranych), ale obok gemów znakomitych trafiały mu się takie, w których szanse zyskiwał Kubot. Naszemu nr. 1 udało się skorzystać z tego w pierwszej i trzeciej partii. I SET W sumie pięciokrotnie przełamany, Giraldo już w gemie otwarcia natknął się na dwa dropszoty Kubota, który prowadził 2:0, ale potem stał się na pewien czas ofiarą passing shotów ze strony młodszego rywala. Dlaczego widz lubi Kubota? Bo broniąc break pointa stosuje taktykę serw&wolej. Po trzech udanych próbach nie udało się Kubotowi wybronić od 0-40 przy 3:2, ale przecież w ostatnim ćwierćfinale stuttgarckiego turnieju nie obowiązywała zasada, że serwis to pewny gem. Kubot w pierwszym secie dwukrotnie podawał na wygranie go: przy 5:4 i 6:5. II SET Jako pierwszy szansę na przełamanie w drugiej partii miał Giraldo, który drugie zagrożenie przy 1:2 zlikwidował spektakularną akcją przy siatce, zakończoną wolejem i upadkiem Kolumbijczyka. Ten sam znalazł się w niebezpieczeństwie przy 3:3, gdy choć miał na rakiecie piłkę na 40-0, poddał się presji ze strony Kubota, by wybronić się ostatecznie skutecznym serwisem. Potem lubinianin korzystał przez kilka minut z pomocy fizjoterapeuty, który zajął się jego prawym ramieniem. Zaraz po tym serwował przy 4:5, kiedy Giraldo już był dwie piłki od seta, ale w trakcie efektownej wymiany "Santi" pomylił się okropnie, trafiając w czystej sytuacji w taśmę. Setbolów, dwóch, doczekał się w kolejnym gemie serwisowym Kubota. III SET W decydującej partii Kubot czuł się bardzo pewnie, serwując na swoim najwyższym poziomie: nie bronił żadnego break pointa, a na 4:2 wyszedł asem o prędkości 234 km/h! (wierzymy, że licznik był sprawny). Przełamanie było przy 2:2, kiedy Giraldo popełnił przy decydującej piłce niewymuszony błąd. Kolumbijczyk także przy swoim podaniu przegrał mecz: przy meczbolu Kubot dał pokaz woleja, mierzonego stojąc tyłem do siatki. Salut trenerze! Jesteśmy w półfinale! MercedesCup, Stuttgart (Niemcy) ATP World Tour 250, kort ziemny, pula nagród 398,25 tys. euro piątek, 15 lipca ćwierćfinał:

Łukasz Kubot
(Polska, WC)
7:5, 5:7, 6:3
Santiago Giraldo
(Kolumbia)
statystyki
4
asy
5
4
podwójne błędy serwisowe
0
59%
skuteczność 1. serwisu
66%
39/62
punkty z 1. serwisu
46/70
5/10
wykorzystane break pointy
3/9
105 (64/41)
suma punktów (serwis/odbiór)
104 (64/40)
czas gry: 2:28 godz.

Wyniki i program turnieju

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×