Metoda w szaleństwie, bestia Leon, "team spirit" pod korek. 5 powodów, dla których Polacy zdobędą w Tokio złoto

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: reprezentacja Polski siatkarzy
Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: reprezentacja Polski siatkarzy
zdjęcie autora artykułu

Metoda w szaleństwie Heynena, siatkarska bestia Leon czy kapitalna atmosfera w kadrze. To jedne z powodów, dla których mamy wszelkie prawo wierzyć, że polscy siatkarze w 2020 roku zdobędą złoto igrzysk olimpijskich w Tokio.

5 powodów

Cztery ważne turnieje i cztery sukcesy. Dorobek polskich siatkarzy w 2019 roku jest imponujący: brązowe medale Ligi Narodów i mistrzostw Europy, srebro Pucharu Świata i awans na igrzyska olimpijskie w Tokio.

Zobacz także: Wilfredo Leon: Był brąz i srebro, kolejne będzie złoto

Nieważne gdzie (mecze w 14 miastach i w 10 krajach), z kim (ogólny bilans 39 zwycięstw - 9 porażek) i w jakim składzie (Vital Heynen sprawdził 30 graczy), nasi zawodnicy swoje zadanie na boisku zawsze wykonywali dobrze lub bardzo dobrze. W zakończonym kilka dni temu sezonie reprezentacyjnym zabrakło im tylko jednego - złotego medalu jednej z imprez, w której brali udział. Jednak na złoto będzie jeszcze lepszy czas. Najlepszy to 8 sierpnia 2020 roku, gdy zostanie rozegrany olimpijski finał.

Biało-Czerwoni mają duże szanse, żeby ten finał wygrać. Na kolejnych stronach przedstawiamy 5 powodów, dla których reprezentacja Polski zdobędzie złoty medal igrzysk w Tokio.

1. Najlepszy "moment"

Latem 2020 roku będziemy w najlepszym "momencie" budowania zespołu ze wszystkich uczestników turnieju olimpijskiego, bo budowa będzie po prostu zakończona. - Wydaje mi się, że nasza siatkarska reprezentacja jeszcze nigdy nie grała tak dobrze - mówił w trakcie sezonu kapitan zespołu Michał Kubiak. A przecież w przyszłym roku powinni grać jeszcze lepiej. Jeśli polskim siatkarzom dopisze zdrowie, to powinien być szczyt ich potęgi.

Liderzy naszej ekipy, Bartosz Kurek, Michał Kubiak czy Fabian Drzyzga, będą już bardzo doświadczeni i ograni w meczach o wysoką stawkę, ale jeszcze nie starzy. Pierwsi dwaj będą mieli po 32 lata, trzeci 30. To idealny wiek dla graczy, którzy mają decydować o obliczu zespołu.

Do tego nasi młodsi gracze, jak Artur Szalpuk, Aleksander Śliwka czy Mateusz Bieniek nie będą już (choć w zasadzie nie są nimi już teraz) "żółtodziobami", a zawodnikami z dużym ograniem w międzynarodowej siatkówce i kilkoma znaczącymi sukcesami na koncie. Możemy być pewni, że gdy wejdą do gry w ważnym meczu, ani ręce ani kolana nie będą im drżały.

Zobacz także: PUBG squad, czyli co robią siatkarze kadry Polski w wolnym czasie. Karol Kłos zdradza, kto tworzy drużynę

No i determinacja - tu też można postawić dolary przeciwko orzechom, że Polacy będą mieli największą. Choćby dlatego, że kluczowi gracze drużyny Heynena, w przeciwieństwie do liderów ekip Brazylii, Rosji, USA czy Włoch, jeszcze nigdy nie osiągnęli sukcesu na igrzyskach, a Tokio może być ich ostatnią szansą. Kubiak i Kurek po tym turnieju prawdopodobnie zakończą reprezentacyjne kariery. Możemy być pewni, że zanim to nastąpi zjedzą parkiet do ostatniej deski, żeby tylko spełnić swoje olimpijskie marzenie.

Ryszard Bosek, złoty medalista igrzysk z Montrealu z 1976 roku, po przeanalizowaniu spodziewanego układu sił na siatkarskim szczycie ocenił, że to Polska będzie głównym faworytem do złota IO. Szansę naszych graczy ocenił aż na 70 procent. To człowiek, który na siatkówce zjadł zęby, więc wypada mu wierzyć.

ZOBACZ WIDEO: Wilfredo Leon świetnie czuje się w reprezentacji Polski. "To wszystko posłuży za rok"

2. W szaleństwie Vitala Heynena jest metoda 

Po dwóch sezonach jego pracy z Biało-Czerwonymi wiemy to już na pewno. Belg prowadzi polską reprezentację w niekonwencjonalny sposób, często jego posunięć nie rozumie nikt poza nim samym, ale jak do tej pory każdej jego ekstrawagancji bronią wyniki.

Heynen może sprawdzić w jednym roku aż 30 graczy (w sporcie, w którym przecież gra się w 6), kazać swoim zawodnikom odbijać piłkę na treningu wózkami z supermarketu albo podzielić swoją kadrę na dwie grupy i jedną z nich opuścić przed meczem o medal. Może zrezygnować z wyróżniającego się siatkarza, bo ten nie wpasował się do grupy charakterem, seryjnie dostawać żółte kartki za kłótnie z sędziami, czasem obsztorcuje swojego zawodnika od stóp do głów z jakiegoś błahego powodu.

Zobacz także: Bartosz Kwolek wspomina finały Ligi Narodów. "Zebraliśmy się jak chłopaki z SKS-u i dwa razy pokonaliśmy Brazylię"

Ale to on jako pierwszy trener reprezentacji Polski w erze, w której siatkówka przestała być grą świetlicową, seryjnie zdobywa medale. To on sprawia, że eksperci chcą palić podręczniki do nauki tej gry, to jego podpatrują i naśladują szkoleniowcy innych reprezentacji, jego zatrudnia jeden z najlepszych klubów na świecie.

I co najważniejsze - to Heynen wie doskonale, jak dobrze przygotować zespół do najważniejszej imprezy sezonu. W 2018 i 2019 roku pokazał, że kiedy potrzeba tego najbardziej, Polacy grają świetnie. Dlaczego zatem w Tokio miałoby być inaczej?

Były reprezentant Polski, teraz telewizyjny komentator Wojciech Drzyzga nazwał kiedyś Heyenena "Picassem siatkówki". Bo nigdy nie wiadomo, co zmaluje. Za życia słynny hiszpański malarz był uważany za ekscentryka, dziwaka. A teraz jego obrazy są sprzedawane na aukcjach za olbrzymie pieniądze. Są arcydziełami. Obyśmy drużynę Heynena też wspominali po latach jako arcydzieło, oprawione w złote ramy.

3. Czas działa na naszą korzyść

Bartosz Kurek, Michał Kubiak i Wilfredo Leon to zawodnicy, których zazdrości nam cały świat. Każdy z tych zawodników jest w stanie być liderem drużyny, wziąć na siebie odpowiedzialność w arcyważnym spotkaniu. Jednak w sezonie 2019 nasi trzej królowie przebywali razem na boisku tylko przez kilka akcji, bo najpierw Kurek długo leczył kontuzję, potem Kubiak był już trochę zmęczony sezonem. A może nie był, ale Heynen nie chciał jeszcze odkrywać wszystkich kart.

Jeśli tylko zdrowie dopisze, w przyszłym roku powinniśmy regularnie widzieć reprezentację Polski z Kurkiem, Kubiakiem i Leonem w składzie. Liderzy będą się zgrywać, szukać najefektywniejszego stylu gry, jaki razem mogą dać drużynie. W trakcie sezonu sporo było narzekań, że Leon często nie rozumie się z rozgrywającym Fabianem Drzyzgą i dostaje od niego złe wystawy. Jednak im więcej czasu ta dwójka spędzała razem na boisku, tym lepiej wyglądała ich współpraca. W drugim sezonie występów urodzonego na Kubie bombardiera ta współpraca powinna być jeszcze lepsza.

Kurek potrzebuje czasu, żeby wrócić do formy prezentowanej w czasie mistrzostw świata 2018, czy chociażby w poprzednim sezonie ligowym. Na szczęście tego czasu ma sporo. Dla włoskiej Monzy, w której będzie występował, jest graczem absolutnie kluczowym dlatego możemy być pewni, że zadbają tam o jego zdrowie. Z kolei Włosi z Civitanovy zadbają o Mateusza Bieńka - dla niego rok spędzony w zespole pełnym siatkarskich gwiazd, jak Osmany Juantorena, Joandry Leal czy Robertlandy Simon, powinien być bardzo silnym impulsem do indywidualnego rozwoju.

Czas działa też na korzyść takich graczy, jak Artur Szalpuk czy Jakub Kochanowski, którzy po sezonie przepracowanym w Bełchatowie z dobrym fachowcem od przygotowania fizycznego powinni przyjechać w maju na kadrę jako kandydaci na jej czołowe postaci. Szybko rozwija się młody Bartosz Kwolek, mężnieje Aleksander Śliwka, z miesiąca na miesiąc lepiej wygląda Marcin Komenda. Naszym gwiazdom, i tym już uznanym i tym wschodzącym, potrzeba tylko jednego - zdrowia.

4. Mamy Wilfredo Leona 

Czyli zdaniem wielu najlepszego siatkarza na świecie bez podziału na pozycje. - Dzięki Wilfredo reprezentacja Polski jest teraz o krok przed resztą stawki. Zawsze myślałem, że to cały zespół pracuje na wynik, a jeden zawodnik niczego nie wygra. Leon zmienił moje podejście do tego tematu - tak o nowej gwieździe Biało-Czerwonych powiedział znakomity rosyjski siatkarz Aleksiej Wierbow, którzy przez kilka sezonów grał razem z Leonem w Zenicie Kazań.

W naszej drużynie narodowej urodzony na Kubie bombardier szybko pokazał atuty, z których w siatkarskim świecie jest doskonale znany już od dawna, a więc znakomitą skuteczność w ataku i potężną zagrywkę. Niemal w każdym spotkaniu był najlepiej punktującym graczem polskiego zespołu. W 18 meczach zdobył 267 punktów, co daje średnią ponad 14 punktów. Leon wywalczył z Polską awans na igrzyska, brązowy medal mistrzostw Europy i srebro Pucharu Świata. Na ME i PŚ wybrano go do drużyny marzeń.

Początek w reprezentacji Polski Wilfredo ma bez wątpienia imponujący. I to nie tylko pod względem sportowym. Świetnie wprowadził się do drużyny, widać, że szybko złapał kontakt z innymi zawodnikami i znakomicie czuje się w ich towarzystwie.

A to dopiero początek. W przyszłym sezonie u boku Kurka i Kubiaka ma imponować jeszcze bardziej, jeszcze wyraźniej niszczyć kolejnych rywali. W klubie będzie pracował z Vitalem Heynenem i to znakomita wiadomość. W przyszłym roku Belg powinien mieć już pełną wiedzę o tym, jak najlepiej wykorzystać na boisku gracza tego formatu. A w ciągu kilku miesięcy wspólnej pracy w Perugii pomoże mu stać się bardziej kompletnym zawodnikiem.

Zobacz także: Aleksander Śliwka o Wilfredo Leonie: Aklimatyzacja zakończona

- Nie wiem, czy widzieliście, ale wydaje mi się, że pod koniec sezonu kadrowego moje przyjęcie serwisu było już całkiem dobre. To efekt pracy z trenerem Heynenem - podkreślał Wilfredo po powrocie z Pucharu Świata. W bloku też zrobił duże postępy - we włoskiej Serie A rzadko zdarzało mu się zatrzymywać rywali na siatce, a w meczach Polaków często kończył spotkania z 3-4 blokami.

Współpraca Leona i Heynena w klubie może sprawić, że w przyszłym roku zobaczymy w Biało-Czerwonych barwach siatkarską bestię. "Potwora", który nie nasyci się, dopóki nie dostanie w swoje ręce kilku złotych medali.

5. Mamy w reprezentacji kapitalną atmosferę

I widać to na każdym kroku. Żarty, drwiny, koleżeńskie przytyki to w tej drużynie codzienność. Maciej Muzaj zakrył chore oko na zbiorowym pomeczowym zdjęciu? Na kolejnym oko zakrywali już wszyscy zawodnicy. Nie ma podium za trzecie miejsce w mistrzostwach Europy? Dawid Konarski wskakuje na wyimaginowane. A przez prawdziwe, w Pucharze Świata, nasi gracze przeskakują i świętują medal oraz koniec sezonu fikołkiem.

Swego czasu silna wieź pomiędzy zawodnikami była jedną z głównych przyczyn sukcesu siatkarzy reprezentacji Francji. Drużyna Laurenta Tilliego czerpała ewidentną przyjemność ze wspólnego spędzania czasu, "team spirit" aż się z niej wylewał. Teraz to kadra Polski jest tym bezcennym dla każdej drużyny paliwem zatankowana pod korek.

- Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że wcześniej w reprezentacji Polski aż tak dobrej atmosfery nie było. Bawiłem się wyśmienicie - powiedział Karol Kłos, który w Biało-Czerwonych barwach występuje już od 2009 roku.

- Na koniec sezonu padały nawet mocne słowa, że niektórzy będą za sobą tęsknić, a to już o czymś świadczy - żartował po powrocie z Pucharu Świata Artur Szalpuk.

Źródło artykułu: