MŚ 2018. Matthew Anderson. Wygrał z depresją, teraz chce ograć Polaków
Depresja, śmierć ojca czy autyzm siostrzeńca - droga na szczyt Matthewa Andersona była niezwykle wyboista. Amerykanin stanie w sobotę na drodze Biało-Czerwonych do upragnionego finału.
To jeden z najbardziej utytułowanych siatkarzy na świecie. Gwiazda Zenitu Kazań i kadry USA. Jego kariera układała się modelowo. Krok po kroku wspominał się na wyżyny, aż w końcu dotarł na sam szczyt. Był na ustach wszystkich, jednak w pewnym momencie jego życie było na dużym zakręcie.
Czas naprawić głowę
W październiku 2014 roku powiedział pas. Choroba okazała się silniejsza. - Jestem zmęczony siatkówką. Odkąd zacząłem grać profesjonalnie, prawie nie widuję się z rodziną. Z tego powodu czuję się nieswojo i ciągle jestem zestresowany. Stan trwałej rozłąki osiągnął poziom krytyczny przed startem sezonu. Myślałem, że poradzę sobie z depresją, ale to mnie przerosło - mówił Amerykanin.
Anderson jako jeden z pierwszych sportowców na świecie powiedział wprost o swojej chorobie. Nie bał się opinii ludzi ze środowiska czy negatywnych komentarzy w internecie. Zrobił to, aby wyleczyć głowę i znów cieszyć się życiem. Trafił na świetnych specjalistów, którzy w kilka miesięcy pozwolili mu wrócić do normalności.
- Wymagało to ogromnej odwagi, by przyjść i powiedzieć: "Hej, muszę pozbierać myśli. Potrzebuję czasu, żeby przemyśleć pewne rzeczy i zastanowić się, co chcę zrobić ze swoim życiem. Znam wielu, którzy tej odwagi nie mieli, chociaż bardzo chcieli to zrobić" - wyznał John Speraw, selekcjoner USA.
Warto rozmawiać
Nie każdy ma tyle szczęścia. Wszyscy pamiętamy przypadek piłkarza Roberta Enke, który w 2009 roku popełnił samobójstwo. Były niemiecki bramkarz zmagał się z depresją przez wiele lat. Był pod opieką specjalistów: psychologa i psychiatry, jednak choroba ciągle nawracała.
- Żył tylko lękiem - opowiadała jego żona. W pożegnalnym liście, który zostawił w samochodzie, zanim rzucił się pod pociąg, Enke przepraszał za to, że oszukiwał rodzinę oraz lekarzy, sugerując, że czuje się lepiej. Nie dał sobie pomóc.
W Polsce najnowszym przypadkiem jest samobójstwo Tomasza Jędrzejaka, który w porę nie otrzymał właściwej pomocy. - Należy rozmawiać o takich rzeczach. To jedyna droga do tego, by było lepiej. Niestety, przez to, że ludzie boją się otwierać przed innymi, zwiększa się liczba samobójstw - ocenił Michael Phelps, wielokrotny medalista igrzysk olimpijskich, który również wygrał z depresją.
Rodzina to siła
W przypadku Andersona, kluczową rolę odegrała rodzina, która pozwoliła mu wyjść na prostą. Po powrocie do Stanów Zjednoczonych w 2014 roku zdecydowanie odżył. Każdą chwilę spędzał z najbliższymi, a na jego twarzy znowu zaczął malować się uśmiech. Zdjęcia czy krótkie posty, wrzucane do internetu stały się najlepszą formą terapii.
Już po kilku miesiącach (grudzień 2014) siatkarz postanowił, iż wróci do Rosji. Naładowany pozytywną energią oraz myślą, że ma dla kogo żyć. Rozłąka okazała się wówczas najmniejszym problemem. W dobie internetu można porozumiewać się nawet na drugim końcu świata.
- Wzmocniłem relacje osobiste. Trzeba otaczać się bliskimi. Rodzina jest dla mnie bardzo ważna. Wystarczy mi przebywanie wśród nich - mówił Anderson. - Mamy teraz wspaniałą technologię, żeby pozostać w kontakcie, ale to oczywiście nie zastępuje bycia z nimi. Siedzieć na kanapie, nikt nic nie mówi, po prostu tam jesteś - wyznał.
Siatkarski diament
Jego znakiem rozpoznawczym... są tatuaże. Nie ma osoby interesującej się siatkówką, która nie wie o drzewie ciągnącym się przez ramię atakującego. - Drzewo jest dla mojej rodziny - wszystkich ciotek, wujków, kuzynów, krewnych z całego świata. Jesteśmy jak to duże, poskręcane drzewo. Jesteśmy dużą rodziną i jesteśmy wszędzie, a ja zawsze mogę zabrać ich wszystkich ze sobą - powiedział.
Na parkiecie, niczym kiler zdobywa kolejne punkty. Jest jednym z najlepszych graczy w historii siatkówki. Anderson to wielokrotny mistrz Rosji czy medalistka klubowych mistrzostw świata. Z reprezentacją Stanów Zjednoczonych sięgnął między innymi po brązowy medal igrzysk olimpijskich w Brazylii. Teraz chce złota.