Waldemar Kawka: Wielki (i) nieobecny

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
Gniew i zmęczenie

Albo finałowa batalia rozegrana rok później, która z wiadomych względów przeszła do historii ekstraklasy siatkarek. Koszulka "Tauron MKS Dąbrowa Górnicza mistrzem Polski 2012/13", którą prezes Koćma chciał pokazać wszystkim widzom po ostatniej akcji trzeciego finałowego spotkania, koniec końców nie przydała się do świętowania i trafiła do rąk Marka Magiery na pamiątkę tamtych szalonych dni. Zagłębiowski MKS to klub, który wzbudzał ogromne emocje, ale najbardziej intensywną z nich było jednak rozczarowanie i poczucie niespełnionych ambicji, rozbudzonych zwłaszcza po przegranym mistrzostwie kraju. I to wszystko gromadziło się długo jak burzowe chmury wokół osoby Kawki, często zirytowanego nagonką na swoją osobę.

Nic dziwnego, że często czuł się niesprawiedliwie oceniany i wszystkie ciosy w plecy ze strony wiecznie niezadowolonych kibiców bolały go podwójnie. Po zakończeniu sezonu w Dąbrowie Górniczej powtarzał się stary scenariusz: Kawka oznajmiał nieoficjalnie, że ma już dość ekstraklasy i chce odejść, a potem jechał na jakiś czas do swojej daczy pod Aleksandrowem Łódzkim, by tam odpocząć w ulubionym ogrodzie przy przesadzaniu i komponowaniu roślinnych aranżacji.

I wracał, przekonując, że "jest wierny tylko Dąbrowie". Był przez lata napędzany przez autentyczną pasję, nawet jeżeli niektórzy mu jej odmawiali. Do czasu, kiedy niesnaski i spory wzięły górę nad przywiązaniem do klubu. Dopiero po chudych latach, w ciągu których wściekłość kibiców w Hali Centrum urosła do obecnych rozmiarów (i wygoniła większość sympatyków z hali), zaczęto doceniać "wuefistę". Dwa Puchary Polski, Superpuchary, trzy medale mistrzostw kraju i wspomnienia wywołujące przyjemny dreszcz na skórze - to wszystko należy do jego dorobku.

Ręka do młodzieży

Kawka zawsze odnajdywał się w szkoleniu młodzieży, to on wychował choćby Ewelinę Brzezińską (Sieczkę), Krystynę Strasz (Tkaczewską) czy Joannę Wiatr, znakomitą siatkarkę plażową występującą z inną znaną dąbrowianką Katarzyną Szałankiewicz (Urban). Nic dziwnego, że po burzliwym roku w Dąbrowie osiadł w Bielsku-Białej jako koordynator ekip młodzieżowych, a potem trafił do startującego prawie od zera szczyrkowskiego SMS-u.

Czasem słychać było głosy, że Kawka nie nadaje się do szkolenia kadetek i juniorek ze względu na swoją oschłość i wiecznie krytykowanie poczynań młodych siatkarek, ale to tylko jedna strona medalu. Młodzież, która miała okazję trenować pod okiem Waldemara Kawki, nie tylko z uśmiechem wspomina jego tradycyjny żart o "ćwiczeniu palcówki", ale często podkreśla, że paradoksalnie ceniła jego szukanie dziury w całym. Trener traktuje uczennice SMS-u bez żadnego pobłażania, jak seniorki grające o najwyższą stawkę. I tym sobie zdobywa posłuch młodzieży.

Nie wszystkie siatkarki myślą o wieloletnim szkoleniowcu dąbrowskiego MKS-u w samych superlatywach. Na przykład Katarzyna Wąsowska (Walawender), która podczas przerwy na żądanie w jednym z meczów półfinałowych z Muszynianką Muszyna (sezon 2009/10) usłyszała od wściekłego Kawki "zamknij się, dobrze?!". Na nieszczęście trenera mecz był pokazywany w telewizji i ten niepotrzebny poryw emocji ("Trenera ponosi", skomentowała zajście chwilę potem Magdalena Śliwa) widziała cała siatkarska Polska.

Długie milczenie

Niejedna osoba przykleiła wtedy Kawce łatkę prostaka, ćwierćinteligenta i człowieka, któremu powinno zabronić się pracować z kobietami. I tutaj znowu przydaje się powiedzenie o dwóch stronach medalu, bo każdy, kto zamienił kilka słów z Waldemarem Kawką, wie, że jest to jeden z najbardziej inteligentnych i rzeczowych rozmówców w polskiej siatkówce. Tym bardziej szkoda, że w ostatnich latach wypowiada się tak rzadko, zwłaszcza na temat bliskiej sobie reprezentacji. A że bywa pamiętliwy i nieprzyjemny wobec każdego, kto choć trochę zaszedł mu za skórę, a do tego szorstki w obejściu? Każdy ma swoje wady.

Nie jest tajemnicą, że bywający dość często w Hali Centrum z racji swoich obowiązków Kawka ma swoje zdanie na temat porządków w dąbrowskim klubie i nie jest ono przychylne dla władz MKS-u. Zbyt wiele czasu spędził w tych ścianach, by patrzeć obojętnie na opustoszałe trybuny i trudną w odbiorze grę drużyny. Czasem zastanawiam się, czy odczuwa on jakąkolwiek satysfakcję z tego, że ci sami ludzie, którzy jeszcze całkiem niedawno wyganiali Kawkę z Hali Centrum i na jej trybunach machali białymi chusteczkami na pożegnanie, teraz piszą i krzyczą "Waldek, wróć".

Nawet jeśli, to ta satysfakcja z pewnością nie smakuje tak jak zdobycie pucharu albo medalu po latach ciężkiej pracy. Być może kiedyś uda mi się o to zapytać. Biorąc pod uwagę, że trener Kawka chciał mnie na wieki wieków wypędzić z dąbrowskiej hali po tym, jak ujawniłem kontuzję Elżbiety Skowrońskiej przed ostatnim meczem finałowym z 2013 roku, może to być bardzo wymagające zadanie, wszak, jak już wspomniałem, ten typ człowieka nie zwykł zapominać. Nie zmienia to faktu, że osobiście życzę mu powodzenia. Oby kiedyś doczekał się docenienia, na jakie zasłużył.

Przeczytaj inne teksty autora

Jak oceniasz pracę Waldemara Kawki w MKS-ie Dąbrowa Górnicza?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×