Waldemar Kawka: Wielki (i) nieobecny

Kiedyś żegnano go białymi chusteczkami, teraz w Dąbrowie Górniczej słyszy się "Waldek, wróć". Czy wróci? To bardzo wątpliwe. Waldemar Kawka zbyt dobrze pamięta to, co spotkało go w MKS-ie. Zarówno dobre, jak i złe chwile.

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
Jacek Nawrocki i Waldemar Kawka WP SportoweFakty / Marcin Olczyk / Jacek Nawrocki i Waldemar Kawka

Są ludzie, którym dużo się wybacza niezależnie od tego, ile nabroili i tacy, których trudno polubić niezależnie od tego, ile dobrego zrobili. Waldemar Kawka należy zdecydowanie do tej drugiej kategorii, o czym można się było w Dąbrowie Górniczej nieraz przekonać. Może to dlatego, że obecny drugi trener polskiej kadry siatkarek nie ma w zwyczaju szeroko się uśmiechać i nie jest wulkanem pozytywnej energii jak na przykład Andrea Anastasi? Może to introwertyczna osobowość, może kilka niepotrzebnych zgryźliwości, które zostały zapamiętane przez zbyt wielu ludzi?

Ale to dość ciekawe, że zdecydowana większość byłych i obecnych podopiecznych Waldemara Kawki ma o nim znacznie lepsza opinię niż siatkarscy kibice. Zawodniczki MKS-u Dąbrowa Górnicza, nawet jeśli nie zawsze były z nim najlepszych relacjach, zgodnie przyznawały w prywatnych rozmowach, że szanują Kawkę za autorytet, zdecydowanie i konkretne podejście do fachu.

Epitety każdego rodzaju

Co prawda kilka ładnych lat temu przechodząca do sopockiego Atomu Ewelina Sieczka ukradkiem wspomniała, że w nowym klubie uczy się na nowo przyjmować zagrywkę, ale szybko przekonała się, że kibice z Dąbrowy nie wybaczają nawet takich małych szpilek. Młode siatkarki SMS-u PZPS Szczyrk w większości dobrze wspominają zajęcia z tym szkoleniowcem, nawet jeśli na treningach bywał surowy i bezwzględny w swojej konsekwencji. I podkreślają, że gdy musiały decydować o swojej drodze po ukończeniu szkoły, szły w ciemno do trenera Kawki, bo ten zawsze umiał im dobrze podpowiedzieć.

Wuefista, amator, cień własnego cienia, dziadek bez sukcesów, nieudacznik - to najłagodniejsze z określeń, jakie padały pod adresem Waldemara Kawki przez wszystkie lata jego pracy w MKS-ie. Teraz, w najgorszym od lat sezonie dąbrowskiego klubu, niejeden dąbrowianin chciałby, by ten sam wuefista powrócił do klubu i poukładał wszystko jak należy. Ale to już raczej nie nastąpi, mimo tego, że zimna wojna pomiędzy nim a Robertem Koćmą nie jest już tak zapamiętała i obu panom zdarzyło się nieraz rozmawiać podczas meczów w Hali Centrum.

ZOBACZ WIDEO Kownacki idealnie obsłużył kolegę - skrót meczu Sampdoria Genua - SPAL [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 2]

Nie zmienia to faktu, że Kawka jest rozsądnym człowiekiem i dobrze wie, jak unikać niepotrzebnego ryzyka i bałaganu, zwłaszcza tam, gdzie go nie chcą. Do tego nie zapomina o dawnych urazach i pewnie do dziś wspomina, w jakiej atmosferze rozstawał się z posadą trenera zespołu, a następnie dyrektora sportowego klubu. Nie ma w sobie tyle wyrozumiałości co Magdalena Śliwa, która po latach wróciła do dąbrowskiego MKS-u w roli trenera mimo dość nieprzyjemnego pożegnania się z klubem po srebrnym sezonie 2012/2013. Kiedy zagłębiowski klub opublikował serię filmów na swoje 25-lecie, kibice często wytykali to, że brakuje w nich właśnie Kawki, celowo wymazanego z kart historii zespołu. Prawda jest taka, że ekipa realizująca tę serię specjalnie pojechała do Szczyrku, by tam namówić trenera na kilka słów do kamery. Ale odbiła się od ściany.

Nóż w plecach

Trenera Kawkę można było cenić za to, że nie gryzł się w język, kiedy chciał dać upust emocjom. Kiedy uważał, że mecz był nudny i słaby, a gra MKS-u była na poziomie mułu oceanicznego, po prostu o tym mówił. Podobno po porażce z Dynamem Krasnodar w półfinale Pucharu CEV (MKS wygrał w pierwszym meczu 3:0, ale w Krasnodarze w kontrowersyjnych okolicznościach przegrał 2:3 i 14:16 w złotym secie) miał powiedzieć, że czuje się jak "wydymana dzi**a, której nie zapłacili". A kiedy po druzgocącej porażce zespołu z Centrostalem Bydgoszcz w 2010 roku klub kibica krzyczał "zmiana trenera, w Dąbrowie zmiana trenera!", nie wahał się skontrować, że pozornie wierni i oddani fani klubu wbili drużynie nóż w plecy.

Podobno niedługo po tym meczu odbyło się tajne spotkanie co bardziej porywczych przedstawicieli klubu kibica MKS-u i Waldemara Kawki, który pytał oponentów, co powinien robić lepiej w pracy z zespołem. Nie doczekał się wyczerpującej odpowiedzi, obie strony przeszły nad tym do porządku dziennego. Dwa miesiące później MKS cieszył się z brązowego medalu ligi i o sprawie zapomniano. Do czasu, kiedy znów trener był winny całemu złu.

Problem z Kawką polega na tym, że jest on autorem największych sukcesów w historii klubu i nikt nie zabierze mu oczywistych zasług, ale jednocześnie firmuje on swoim nazwiskiem najbardziej widowiskowe klęski, a one zdecydowanie bardziej zapadają w kibicowską pamięć. Na przykład słynny tie-break w półfinale mistrzostw Polski 2011/2012 z Atomem Treflem Sopot, w którym MKS prowadził 8:0, a mimo to przegrał mecz w sposób - jak ujął sam bohater tego tekstu – frajerski.

Jak oceniasz pracę Waldemara Kawki w MKS-ie Dąbrowa Górnicza?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×