Milioner, siatkarz, żołnierz, niepoprawny marzyciel. Sny o potędze Stava Jacobiego

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
Ambitny emigrant nie mógł zdzierżyć tego, że drugoligowa drużyna Volero, której zaczął kibicować w 1994 roku, gra rekreacyjną siatkówkę, nie myśląc o jakichkolwiek profitach ze sportu. Postanowił to zmienić: ze względu na swoją sportową przeszłość został zaakceptowany przez władze klubu na stanowisko trenera, które pełnił do 2006 roku. To jego dziełem jest przekształcenie Volero w pełni zawodowy klub w 2003 roku, następnie awans do ekstraklasy uzyskany rok później i pierwsze dwa mistrzostwa oraz puchary kraju. Od czasu, gdy już wszechwładny w strukturach klubu Jacobi został jego prezesem, niewiele się zmieniło: jedynie w 2009 roku Zeiler Koniz zdołało raz strącić krajowego hegemona z tronu, a ostatnią ligową porażkę drużyna z Zurychu odniosła 29 stycznia 2012 roku z Neuchatel. Od tego potknięcia Volero w ciągu trzech kolejnych lat zaliczyło serię stu kolejnych zwycięstw w LNA.

Oczywiście dla Jacobiego ambicje nie kończyły się na Szwajcarii. Lista zawodniczek i trenerów, których zdołał przekonać do współpracy, może przyprawić o zawrót głowy: począwszy od Amerykanek Logan Tom, Foluke Akinradewo, Robyn Ah-Mow i Courtney Thompson przez całe zastępy filarów reprezentacji Serbii z Brankicą Mihajlović i Nataszą Osmokrović na czele czy też Virginię Le Carne, Yuko Sano, azerską gwiazdę Natalię Mammadową czy Helene Rousseaux, dla której Szwajcaria była pierwszym przystankiem w zawodowej karierze przed transferem do Łodzi.

Do tego w ostatnich latach te wyjątkowe zasoby ludzkie były zarządzane przez choćby Swietłanę Ilić, Jana de Brandta, Dragutina Balticia czy obecnie Avitala Selingera. Prezes Volero nie waha się wykładać z własnej kieszeni kolejnych setek tysięcy franków, by osiągnąć upragniony prymat w Europie i potrafi świetnie reagować na wahania rynku. Gdy w 2008 roku FIVB i CEV poważnie rozważały ograniczenie liczby zagranicznych zawodników w klubach, Rosjanin, w którego klub te plany szczególnie uderzały, podjął szybką decyzję: rozwiązał kontrakty swoich siatkarek… i natychmiast podpisał z ich poprzednimi klubami umowy wypożyczenia. Ostatecznie pomysł władz siatkarskich przepadł, ale model biznesowy pozostał.
fot. CEV fot. CEV
Nie będzie przesadą stwierdzenie, że na każdym kontynencie, w którym profesjonalnie uprawia się siatkówkę, występuje choć jedna siatkarka, której karta zawodnicza należy wciąż do Volero Zurych i z której osiągnięć szwajcarski klub czerpie wymierne zyski. Trudno też zarzucić Jacobiemu znieczulicę wobec dawnych i obecnych "dzieci": gdy Omiczka Omsk przestała wypłacać pensje i premie Mammadowej, Mihajlović i reszcie zawodniczek wypożyczonych ze Szwajcarii do rosyjskiego klubu, rzutki prezes szybko nakłonił swoje gwiazdy do powrotu i zainicjował poza procedurami FIVB cywilny proces sądowy, który zakończył się nieprawomocnym jeszcze wyrokiem nakazującym Omiczce zapłacenie setek tysięcy zaległych euro pokrzywdzonym pracownicom.

Mimo największych wysiłków Volero brakuje upragnionego złota Ligi Mistrzyń, ale w klubowej gablocie wisi już zdobyty w tym roku brąz klubowych mistrzostw świata. Tego sukcesu niemal na pewno by nie było, gdyby Jacobi nie dokonał niemożliwego i nie przekonał FIVB do przeniesienia rozgrywek z opływającego w luksusy katarskiego Doha do Zurychu aż do 2019 roku. Do tego Rosjanin ze szwajcarskim paszportem zagwarantował swojemu ukochanemu dziecku rokroczny udział w prestiżowym Top Volley International, gdy w 2014 roku został dyrektorem towarzyskiego turnieju z udziałem najlepszych żeńskich ekip świata. Mało tego, to głównie dzięki jego wysiłkom Szwajcaria uzyskała współorganizację kobiecych mistrzostw Europy w 2013 roku. Jacobi doskonale opanował starą radziecką zasadę "tisze jedziesz - dalsze budziesz" i bez zbędnego rozgłosu utrwala w świadomości kibiców i sponsorów markę Volero, nawet jeśli nie zawsze sprzyja temu wynik sportowy.

Drużyna z Zurychu zagrała w Final Four Ligi Mistrzyń tylko raz, w 2007 roku i potrzebowała do tego wykupienia przez wszechmocnego prezesa organizacji turnieju finałowego. Wielki debiut zakończył się półfinałową porażką z Dynamo Moskwa po dramatycznych pięciu setach i laniem od Spar Tenerife Marichal w meczu o brąz, ale pytany o tamte spotkania Jacobi paradoksalnie uśmiecha się najszerzej, jak tylko może. Właśnie od tego momentu zaczęto traktować jego Volero poważnie. Właśnie wtedy sam Jakubowski stał się poważnym graczem w strukturach CEV, a jego głos w tej organizacji ma coraz większe znaczenie.

Słynny Nikołaj Karpol, do którego Jacobi zwracał się wielokrotnie o rady w trakcie budowania podstaw zawodowej siatkówki z Zurychu, powtarzał mu: - Rób tak dalej, a kiedyś wygrasz Ligę Mistrzyń. Póki co Volero jest jeszcze dalekie osiągnięcia tego celu, zwłaszcza w czasach dominacji wspieranych przez państwowe spółki gigantów z Rosji i Turcji, ale Jacobi nie ustaje w swoich wysiłkach. Skoro przetrwał trudne dzieciństwo w oddalonym od 20 kilometrów Bolszewie, wieloletnią nieobecność zapracowanych rodziców, groźbę kalectwa, 730 dni ochotniczej służby wojskowej na terenach NRD i samodzielnie opłacił swój doktorat w Nowym Jorku, sprzedając chemikalia na targach - co tak naprawdę może go powstrzymać?

Michał Kaczmarczyk

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×