Milioner, siatkarz, żołnierz, niepoprawny marzyciel. Sny o potędze Stava Jacobiego
Jeden z najbardziej wpływowych ludzi w europejskiej siatkówce kobiet i chyba jeden z najbardziej niespełnionych. Przedstawiamy sylwetkę rosyjskiego emigranta rządzącego Volero Zurych.
Największy transfer mijającego roku w europejskiej siatkówce kobiet? Jakiekolwiek wpadnie nam do głowy nazwisko, nikt nie ma prawa zgadnąć prawidłowej odpowiedzi. A chodzi o bezprecedensową w skali kontynentu operację, jaką było wykupienie przez Volero Zurych mistrza Serbii, Partizana Vizura Belgrad. Tak, całego klubu. Szwajcarski hegemon, który od lat współpracuje z serbsko-rosyjską agencją menadżerską SB Community, nie bawił się w półśrodki i postanowił po prostu wykupić najbardziej perspektywiczną kuźnię talentów w południowej Europie, by w niej kształcić swoje przyszłe bałkańskie kadry.
Niedawno obie drużyny (o, ironio losu) mierzyły się ze sobą w Lidze Mistrzyń, belgradzka drużyna sromotnie przegrała, ale jej najlepsze zawodniczki mogą liczyć na to, że już niedługo zasilą szeregi Volero i to one będą gromiły rywali w międzynarodowych rozgrywkach. I tylko jednego mogą żałować kibice mistrza Szwajcarii: ze strefy wpływów klubu uciekła do Eczacibasi Tijana Bosković, najlepsza obecnie atakująca młodego pokolenia. Ale kto wie, czy i ona nie skusi się kiedyś na ofertę przedstawioną za kilka lat przez Stava Jacobiego.
Stanisław zapałał miłością do tego sportu w wieku dwunastu lat i dość szybko odnalazł się na rozegraniu w młodzieżowej drużynie CSKA Moskwa mimo marnych warunków fizycznych. Dlaczego? Trenował dwa, nawet trzy razy częściej niż pozostali siatkarze w zespole. Jakubowski był bliski przeskoczenia do pierwszego zespołu, ale marzenia osiemnastoletniego gracza zniszczyła kontuzja łąkotki. Operacja nie wchodziła w grę, w 50 procentach skończyłaby się ona resztą życia spędzoną na wózku inwalidzkim przez nieudolność moskiewskich chirurgów.
- Rzeczywistość sowiecka ukształtowała mój charakter i nauczyła mnie wielu rzeczy, które teraz wykorzystuję w biznesie. Wszystko zależało od przyjaciół i najbliższych, dzieliliśmy się wszystkim, od zapałek po sól. Nauczyłem się wtedy, że w życiu przychodzą okresy absolutnie złe, jak i dobre i tak się po prostu dzieje. Tylko od nas samych zależy, jak je przetrwamy - uśmiech z twarzy Jacobiego nie schodzi nawet wtedy, gdy mówi o tak trudnych chwilach. Chyba jako jeden z nielicznych z dumą określa się mianem homo sovieticus. Pewnie dlatego nie chciał wracać do ojczyzny po upadku Związku Radzieckiego.