Maja Tokarska: Porażka i niedosyt
Po dotkliwej porażce z Holandią, środkowej reprezentacji Polski trudno pozytywnie ocenić start Biało-Czerwonych w Final Four II dywizji World Grand Prix.
Marcin Olczyk
Prowadzony przez Jacka Nawrockiego zespół w lubelskim turnieju doszedł do finału, ale przegrał go wyraźnie z ekipą Oranje. Styl zaprezentowany przez Polki sprawił, że same zawodniczki dalekie są od określenia drugiego miejsca na koniec zmagań mianem dobrego rezultatu. - Ten wynik to, mimo awansu do finału, porażka pozostawiająca spory niedosyt. Przegrałyśmy z Holandią zero do trzech i takie "osiągnięcie" sukcesem być na pewno nie może - przyznała Maja Tokarska.
Maja Tokarska w finale II dywizji World Grand Prix była najlepiej blokującą Polką
Choć dla nowego selekcjonera praca z reprezentacją Polski to pierwsze poważne zajęcie w świecie żeńskiego volleya, zawodniczki chwalą sobie współpracę z opiekunem kadry. - Z trenerem Nawrockim pracuje mi się bardzo dobrze. Nie mogę zdradzać naszych sekretów, ale pozytywnie oceniam to, co dzieje się na zajęciach. Selekcjoner ma dla nas dużo cierpliwości i spokoju, co jest dla każdej zawodniczki bardzo ważne. Trener wie, kiedy na nas krzyknąć, a kiedy spokojnie wytłumaczyć. W niedzielę nie grałyśmy za dobrze, a on cały czas próbował nam pomóc. Nic złego powiedzieć na niego nie mogę - wyznała nasza rozmówczyni.
Nowa reprezentacja w Lublinie osiągnęła już drugi finał międzynarodowej imprezy w tym sezonie. Takie okoliczności pomagają niewątpliwie tworzyć drużynę. - Na pewno wyniki budują atmosferę. Nie mamy zresztą żadnych powodów, żeby się nie lubić czy nie dogadywać. W kadrze są bardzo fajne dziewczyny. Nie ma między nami problemów. Znamy się wszystkie i jako grupa bardzo dobrze się rozumiemy - podkreśliła Tokarska.