Maja Tokarska: Porażka i niedosyt

Po dotkliwej porażce z Holandią, środkowej reprezentacji Polski trudno pozytywnie ocenić start Biało-Czerwonych w Final Four II dywizji World Grand Prix.

Marcin Olczyk
Marcin Olczyk
Prowadzony przez Jacka Nawrockiego zespół w lubelskim turnieju doszedł do finału, ale przegrał go wyraźnie z ekipą Oranje. Styl zaprezentowany przez Polki sprawił, że same zawodniczki dalekie są od określenia drugiego miejsca na koniec zmagań mianem dobrego rezultatu. -  Ten wynik to, mimo awansu do finału, porażka pozostawiająca spory niedosyt. Przegrałyśmy z Holandią zero do trzech i takie "osiągnięcie" sukcesem być na pewno nie może - przyznała Maja Tokarska.
Różnica klas w niedzielnym finale widziana była gołym okiem. Rywalki zdominowały reprezentację Polski w każdym elemencie gry i w żadnej partii nie pozwoliły ugrać rywalkom nawet 20 punktów. - Holandia zagrała bardzo dobrze, a my dość słabo, więc ta dysproporcja powstała tak naprawdę z obu stron - wyjaśniła w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl 24-letnia środkowa bloku, która w meczu o awans do elity World Grand Prix zdobyła 5 oczek.Okazję, by zrewanżować się Pomarańczowym za dotkliwą porażkę na własnym terenie Polki będą miały już na koniec września. Do czempionatu Starego Kontynentu trzeba jednak sporo poprawić w grze naszej reprezentacji, żeby móc liczyć na korzystniejszy rezultat. - Po to trenujemy, żeby iść do przodu. Dlatego przychodzimy codziennie na zajęcia i powtarzamy wiele razy każde ćwiczenie - żeby być coraz lepszymi. Wierzymy, że uda nam się poprawić naszą grę na mistrzostwa Europy - zaznaczyła zawodniczka PGE Atom-u Trefl Sopot.
Maja Tokarska w finale II dywizji World Grand Prix była najlepiej blokującą Polką Maja Tokarska w finale II dywizji World Grand Prix była najlepiej blokującą Polką
Choć dla nowego selekcjonera praca z reprezentacją Polski to pierwsze poważne zajęcie w świecie żeńskiego volleya, zawodniczki chwalą sobie współpracę z opiekunem kadry. - Z trenerem Nawrockim pracuje mi się bardzo dobrze. Nie mogę zdradzać naszych sekretów, ale pozytywnie oceniam to, co dzieje się na zajęciach. Selekcjoner ma dla nas dużo cierpliwości i spokoju, co jest dla każdej zawodniczki bardzo ważne. Trener wie, kiedy na nas krzyknąć, a kiedy spokojnie wytłumaczyć. W niedzielę nie grałyśmy za dobrze, a on cały czas próbował nam pomóc. Nic złego powiedzieć na niego nie mogę - wyznała nasza rozmówczyni.

Nowa reprezentacja w Lublinie osiągnęła już drugi finał międzynarodowej imprezy w tym sezonie. Takie okoliczności pomagają niewątpliwie tworzyć drużynę. - Na pewno wyniki budują atmosferę. Nie mamy zresztą żadnych powodów, żeby się nie lubić czy nie dogadywać. W kadrze są bardzo fajne dziewczyny. Nie ma między nami problemów. Znamy się wszystkie i jako grupa bardzo dobrze się rozumiemy - podkreśliła Tokarska.

Agata Durajczyk: Holenderki pokazały, gdzie nasze miejsce

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×