Zmęczony mistrz pokonany w niesamowitej wojnie nerwów - relacja z meczu PGE Skra Bełchatów - Lotos Trefl Gdańsk

Podopieczni Miguela Falaski po bardzo emocjonującym widowisku pierwszy raz w tym sezonie przegrali z ekipą Andrei Anastasiego i oddalili się od awansu do finału PlusLigi.

Marcin Olczyk
Marcin Olczyk
Już w pierwszych minutach tej niezwykle ciekawie zapowiadającej się rywalizacji nie brakowało widowiskowych akcji. Moment po rozpoczęciu Mariusz Wlazły zablokował Sebastiana Schwarza. Chwilę później asem serwisowym popisał się zaś Wojciech Grzyb, niwelując stratę swojego zespołu. Na pierwszą przerwę techniczną obie drużyny schodziły zresztą,po tym, jak gdańska ściana powstrzymała na siatce kapitana PGE Skry Bełchatów (8:6).
Gospodarze potrzebowali kilku minut, żeby wejść na swój zwyczajowy poziom i przezwyciężyć przejściowe problemy w przyjęciu zagrywki i kończeniu własnych akcji. W połowie seta zaczęli jednak odzyskiwać odpowiedni rytm, co przy naprawdę dobrej dyspozycji przyjezdnych zaowocowało długą wymianą silnych ciosów, wyprowadzanych przez obie strony. Pierwsze poważne przełamanie nadeszło przy stanie 19:18 dla podopiecznych Miguela Falaski, kiedy na blok rywala nadział się Murphy Troy. Po czasie na żądanie Andrei Anastasiego gra przyjezdnych posypała się już zupełnie. Gdańszczanie przegrali dwie akcje z rzędu i, mimo ambitnej postawy gości, kolejny czas włoskiego trenera nie był już w stanie odmienić losów seta.

Druga odsłona rozpoczęła się niemal identycznie jak poprzednia. Szybko zablokowany został Schwarz, a zagrywką ponownie rywala zaskoczył Grzyb. Po pierwszej przerwie technicznej goście zaczęli jednak wyraźnie przejmować inicjatywę. Błędy w ataku popełniał w tym czasie Wlazły, ale największym problemem gospodarzy było przyjęcie. Wprowadzenie Wojciecha Włodarczyka za Nicolasa Marechala na pierwszy rzut oka niewiele pomogło, gdyż świeży zawodnik już po wejściu oberwał zagrywką od Troya, a po kolejnym udanym serwisie Amerykanina ekipa z Trójmiasta prowadziła już 14:8.

Czas dla Falaski i dalsze zmiany personalne pozwoliły jednak gospodarzom wrócić do gry i po udanym ataku Macieja Muzaja, który zastąpił kapitana PGE Skry, skrócić wreszcie dystans do trzech oczek (od 10:17 do 14:17). Seria błędów ofensywnych gdańszczan (m. in. Miki i Troy'a) doprowadziła do roztrwonienia całej (!) przewagi (23:23) i niezwykle nerwowej końcówki, w której obie strony miały swoje piłki setowe. Ostatnie słowo należało jednak do Schwarza, który serwisem ustrzelił Kacpra Piechockiego, kończąc trwającą ponad 40 minut partię.

Pogoń w poprzedniej odsłonie, mimo braku happy-endu, rozbudziła gospodarzy na dobre. Trzecią część spotkania bełchatowianie rozpoczęli pewnie, szybko budując trzypunktową przewagę (9:6). Przyjezdni momentami potrafili gonić przeciwnika, ale chwilę po drugiej przerwie technicznej przegrywali już 14:18 i wciąż nie mogli znaleźć sposobu na dobrze dysponowanych siatkarzy Falaski. Kropkę nad "i", celnie zbijając przechodzącą piłkę, postawił Wlazły, który w tym secie zdobył pięć oczek - ponad dwa razy więcej niż w poprzednich dwóch odsłonach.

Wyraźnie przegrana partia nie zniechęciła do walki walecznych siatkarzy z Trójmiasta, którzy już na wczesnym etapie rywalizacji wypracowali sobie dwa oczka zapasu. Chwilę po pierwszej przerwie technicznej, po dwóch udanych atakach Mateusza Miki, przewaga przyjezdnych była już zresztą dwa razy większa. W połowie seta sygnał do walki kolegom dał widowiskowym blokiem Andrzej Wrona. Naprawdę potężne ciosy kilka minut później zadał jednak Mariusz Wlazły, doprowadzając dwoma punktowymi zagrywkami do remisu (20:20). W następnej akcji kontrę wykorzystał jeszcze Facundo Conte, ale, gdy zanosiło się na kolejną emocjonującą końcówkę, sprawy w swoje ręce postanowił wziąć Murphy Troy, który trzema z rzędu asami serwisowymi doprowadził do tie-breaka.

Wyrówna walka trwała również na początku decydującej odsłony. Oba zespoły musiały bardzo mocno pracować, by systematycznie zwiększać swój dorobek punktowy. Tuż przed zmianą stron przewagę uzyskali jednak goście, dzięki wykorzystaniu kontry przez Troya po mocnej zagrywce Miki (8:6). Kolejna akcja również padła łupem przyjezdnych, więc Falasca musiał reagować. Gdy przy stanie 7:10 zatrzymany został Wlazły sytuacja mistrza Polski wyglądała już dramatycznie. Cud się tym razem nie zdarzył. Konsekwentni gdańszczanie nie dali już wybić się z rytmu i doprowadzili do szczęśliwego dla siebie końca seta i całego spotkania, dość niespodziewanie pokonując faworyzowanego rywala. Drugi mecz rywalizacji do trzech zwycięstw odbędzie się za tydzień w Gdańsku.

PGE Skra Bełchatów - Lotos Trefl Gdańsk 2:3 (25:22, 30:32, 25:21, 22:25, 10:15)

PGE Skra Bełchatów: Uriarte (1), Lisinac (10), Marechal (2), Wlazły (16), Conte (26), Wrona (8), Piechocki (libero) oraz Tille (libero), Włodarczyk (10), Brdjović (1), Muzaj (6), Kłos.

Lotos Trefl Gdańsk: Falaschi, Gawryszewski (8), Mika (16), Troy (27), Grzyb (7), Schwarz (17), Gacek (libero) oraz Czunkiewicz, Schulz, Ratajczak (5).

MVP spotkania: Murphy Troy.

Stan rywalizacji (do 3 zwycięstw): 1-0 dla Lotosu Trefla Gdańsk.

PGE Skra Bełchatów - Lotos Trefl Gdańsk 2:3

Czy PGE Skra Bełchatów będzie w stanie odwrócić losy rywalizji z Lotosem Treflem Gdańsk?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×