Artur Szalpuk: Wierzę, że kryzys jest już za nami

Warszawska Politechnika odniosła w Częstochowie pierwsze ligowe zwycięstwo po czterech tygodniach porażek i wróciła na ósme miejsce w tabeli. W tym składzie nie grali od 13 kolejek z powodu kontuzji.

Ola Piskorska
Ola Piskorska
Podopieczni trenera Jakuba Bednaruka prowadzili już 2:0 w setach, ale ostatecznie pokonali AZS Częstochowa dopiero w tie breaku. Mimo to schodzili z boiska w dobrych humorach. - Na pewno jesteśmy zadowoleni ze zwycięstwa, zwłaszcza, że dzięki temu dostaliśmy wolny pierwszy dzień świąt - śmiał się Artur Szalpuk. - Mam mieszane odczucia do co tego meczu, ale na chłodno oceniając to rywal mógł wygrać nawet za 3 punkty, bo przecież prowadzili wysoko w drugim secie. Na szczęście Bartek Mordyl poszedł na zagrywkę i nas z tego wyciągnął. Dlatego te dwa punkty, które ostatecznie zdobyliśmy, to jest powód do radości - dodał.
W zespole trenera Marka Kardosa po raz pierwszy (w meczu ligowym) zagrał nowy nabytek, francuski przyjmujący Guillaume Samica. - Samica robił naprawdę kawał dobrej roboty i wniósł wiele do gry AZS Częstochowa. On też ma braki kondycyjne, od czwartego seta widać było, że oddycha rękawami. Ale jak nadrobi braki treningowe, to będzie ogromnym wzmocnieniem dla zespołu - oceniał polski przyjmujący.Po dwóch udanych setach zawodników AZS Politechniki Warszawskiej dopadła niemoc i następne dwa łatwo przegrali, a gospodarz grał coraz lepiej a akcji na akcję. - W trzecim i czwartym secie nas zbili, bo wrócił nasz problem z ostatnich tygodni, czyli zaczęliśmy popełniać masę błędów własnych. Ale w piątym secie udało nam się zmobilizować i wygrać. To jest cenne zwycięstwo, bo dawno nie wygraliśmy w lidze, mieliśmy kryzys, i do tego chyba sami wytworzyliśmy wokół siebie za dużą presję. Te dwa punkty pozwolą nam wyprzedzić Czarnych i wrócić na ósme miejsce, choć przypuszczam, że będziemy się z nimi bili o to ósme miejsce w tabeli do samego końca fazy zasadniczej - mówił 19-letni zawodnik Inżynierów.
Artur Szalpuk i Aleksander Śliwka pojawili się razem na boisku po raz pierwszy od 15 października Artur Szalpuk i Aleksander Śliwka pojawili się razem na boisku po raz pierwszy od 15 października
Stołeczna drużyna w Częstochowie po raz pierwszy od 13 kolejek wyszła na boisko w swoim teoretycznie najmocniejszym składzie, którym wygrała pierwsze trzy mecze sezonu. - Od czwartej kolejki zaczął nas prześladować pech i łapać kontuzje, jedna po drugiej. Mam nadzieję, że wyczerpaliśmy już swój przydział problemów zdrowotnych na cały sezon, a nawet na dwa. Jesteśmy młodzi i teraz możemy się rozwijać z każdym meczem, szkoda by to było zmarnować przez kontuzje – podkreślał Artur Szalpuk. Jak on sam ocenia swoją formę po 6-tygodniowej przerwie?

- W spotkaniu przeciw Częstochowie wychodziła mi gra w tych setach, które wygraliśmy, ale w pozostałych dwóch nie. W Kielcach to był dramat, było fatalnie, dostałem nawet za to, hmm, delikatne upomnienie od trenera. Nie jestem do końca zadowolony ze swojego występu w żadnym z meczów po powrocie. Ale słyszałem, że do pełnej formy powraca się tyle czasu, ile miało się przerwy, więc to może jeszcze trochę potrwać. Potrzebuję czasu i sam to czuję. W czwartym secie kondycyjnie zacząłem siadać, potrzebowałem już piłki bliżej siatki, bo inaczej nie miałem siły uderzyć ją odpowiednio mocno. Jak była dalej od siatki to bardziej ja się odbijałem od piłki niż ona ode mnie - żartował. – Na pewno chcę grać jak najlepiej i zrobię wszystko, żeby tak było.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×