Andrzej Wrona: Zgrywamy się cały czas z nominalnym przyjmującym na ataku
PGE Skra Bełchatów jako pierwsza z polskich zespołów zapewniła sobie awans z fazy grupowej Ligi Mistrzów, pomimo małych problemów kadrowych.
Dominika Pawlik
PGE Skra Bełchatów straciła tylko jednego seta w czterech spotkaniach Ligi Mistrzów, dzięki czemu zdążyła sobie już zapewnić awans z I miejsca w grupie. Trener Miguel Falasca rotował składem, najczęściej pozwalając zmiennikom występować na europejskich parkietach. W ostatnich potyczkach sytuacja w szeregach mistrza Polski była nieco odmienna. Z powodu kontuzji nie gra Mariusz Wlazły, a w ataku od dwóch spotkań zastępuje go Nicolas Marechal, zaś zmiany daje Maciej Muzaj.
Bełchatowianie są liderami w PlusLidze
W niedzielę PGE Skra wraca do ligowych zmagań i zmierzy się z Jastrzębskim Węglem. Rywal wydaje się silniejszy od ostatnich, którymi byli beniaminkowie. - Ciężko jest przewidywać takie rzeczy. Zobaczymy, bo na pewno przeciwnik jest bardzo dobry. Gramy u siebie i będziemy chcieli zdobyć trzy punkty, a czy to się uda? Nie wiadomo, ale na pewno będziemy walczyć, żeby tak się stało. Zobaczymy, jakie to będzie spotkanie, trudno jest przewidzieć czy będzie ciekawie. Bywały różne hity kolejki, które jak okazywało się, wcale hitami nie były - wyjaśnił Andrzej Wrona.
Bełchatowianie mieli rozegrać 23 grudnia mecz Pucharu Polski z Indykpolem AZS Olsztyn. Ostatecznie spotkanie przełożono i obie ekipy rozegrają ze sobą na początku stycznia dwa spotkania: ligowe i pucharowe. - Dzięki temu mamy dwa dni więcej wolnego, a w takim sezonie jak ten, po sezonie reprezentacyjnym, to może się okazać zbawienne. Będziemy mogli odpocząć od siatkówki, ligi, spędzić trochę czasu z rodziną. Na pewno takie było główne zamierzenie przełożenia tego spotkania z Olsztynem - zakończył środkowy mistrza Polski.