Moje zachowanie w Bełchatowie to był żart - rozmowa z Grzegorzem Kosokiem, środkowym Jastrzębskiego Węgla

Grzegorz Kosok w rozmowie ze SportoweFakty.pl opowiada o sobotnim hicie PlusLigi ze swoim udziałem, ubiegłorocznych finałach ligi oraz niemal pięcioletnim pobycie w Asseco Resovii Rzeszów.

Mateusz Lampart
Mateusz Lampart

Mateusz Lampart: Spotkanie na całkiem przyzwoitym poziomie za nami. To dla obu drużyn była świetna okazja do sprawdzenia się w pięciosetowym boju. Lepsza okazał się Resovia.

Grzegorz Kosok: Mecz mógł się podobać. Naprawdę był to dobry pojedynek, wiele zwrotów akcji. Było wszystko. Szkoda tylko, że zakończył się dla nas nie tak, jakbyśmy tego chcieli. No, ale... trzeba patrzeć w przyszłość. Jesteśmy w stanie bić się z każdym.

Powiedzenie "kto zagrywa, ten wygrywa" idealnie pasuje do pojedynku Asseco Resovii Rzeszów z Jastrzębskim Węglem.

- Dokładnie. Wystarczy przypomnieć sobie tie-break, nie mówiąc już o poprzednich setach. Piątą partię Resovii wygrał jeden człowiek, który wyszedł i zaczął naparzać.

Nikołaj Penczew był w tym meczu waszym katem?

- Nikołaj Penczew wygrał tie-breaka. Ze stanu 6:0, wyciągnął na 9:6. Trudno się gra, jak na zagrywkę wchodzi gość, który regularnie serwuje powyżej 105 km/h. Trzeba to puścić w niepamięć.

Z tego co widzę, to nie jesteś zbyt zmartwiony tą porażką. Czujesz, że inne zespoły mogą w ogóle nie ugrać punktów na Podpromiu?

- Tak, ale nie myślę w ten sposób. Nie myślę o meczach, które były. Nieważne, czy wygraliśmy czy przegraliśmy. Myślę tylko o kolejnych spotkaniach. Trener tylko sprawdzi sobie, co w kluczowych momentach można zmienić i tyle. Nie ma sensu myśleć kto, co, gdzie i ile. Skupiam się na kolejnych meczach. To może w naszym zespole zbudować wszystko.

Bartosz Górski powiedział po poprzednim sezonie, że chcesz spróbować czegoś innego. Właśnie tym się kierowałeś przy podejmowaniu decyzji o odejściu z Resovii?

- Odszedłem ze względów sportowych. Stanąłem w miejscu. Potrzebowałem kopa, żeby znowu poczuć to, co się czuło przychodząc do Rzeszowa. Wiedziałem wtedy, że muszę czegoś spróbować. Pomyślałem sobie "jeśli nie teraz, to kiedy?". Spróbowałem i wychodzi mi to na plus. Moja forma idzie w górę.
- Odszedłem ze względów sportowych - mówi Grzegorz Kosok - Odszedłem ze względów sportowych - mówi Grzegorz Kosok
Po ostatnim meczu finałowym PlusLigi  w Bełchatowie, kiedy kibice w hali Energia zaintonowali "kto nie skacze, ten z Rzeszowa", podobno zacząłeś podskakiwać razem z nimi. Po tym, niektórzy fani Resovii mieli ci za złe twoje zachowanie. Chciałbyś się do tego odnieść?

- Ale po co?

Masz okazję wyjaśnić tę sprawę do końca. Nie wierzę, że chciałeś zrobić komuś na złość.

- To był żart. Kto się nie zna na dowcipach, może sobie myśleć co chce, komentować to jak chce. Nie ma sensu o tym mówić. Kto mnie zna, to doskonale wie, że to był żart.

Kibice na Podpromiu pamiętają o tobie głównie przez pryzmat dwóch rywalizacji z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Najbardziej pamiętna - sezon 2009/2010. Zapoczątkowałeś odrabianie strat w starciach o brązowy medal. Koziołki prowadziły już 2:0 w meczach, 2:0 w setach i 23:17 w trzeciej partii. Wtedy stanąłeś na zagrywce, i Resovia wróciła z zaświatów. Tak samo było w ubiegłorocznym półfinale play-off.

- Najbardziej wspominam jednak dwa wygrane złota. Nie myślałem o tym, które mecze wspominam najlepiej. Zawsze pamięta się spotkania, po których się świętowało. Czy to był brąz, czy złoto. Nie będę wracał do przeszłości. W Resovii było mi świetnie. To jeden z czołowych klubów w Polsce. W Rzeszowie przeżyłem wspaniałe chwile.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×