Z Sanją musimy celować w pierwszą czwórkę - rozmowa z Adamem Grabowskim, trenerem Budowlanych Łódź
- My tutaj, w naszym najbliższym gronie, stawiamy sobie cel jasno. Interesuje nas czwórka. Jeżeli decydujemy się na taki transfer jak Sanja, to nie możemy grać o utrzymanie. Tylko tak jak mówiłem, nie spełniamy na razie jednego podstawowego warunku. Kontuzje pustoszą nam skład i troszeczkę z tego powodu jestem zdenerwowany, być może nawet trochę nadpobudliwy.
Jak ocenia pan reformę ligi? Czy jej powiększenie to dla Budowlanych szansa na więcej punktów, czy raczej ryzyko niepotrzebnych strat?
Czy, abstrahując od kontuzji, może pan mówić o komforcie pracy w Łodzi? Czy stworzony latem zespół wygląda personalnie tak, jak pan sobie tego życzył?
- To jest tak, że ograniczenia wynikają tylko i wyłącznie z wysokości kwot, czyli wielkości budżetu. Jeżeli ma się jakąś określoną pulę zasobów i w niej człowiek musi funkcjonować, to wtedy dopiero może określić czy jest zadowolony, czy nie. Każdy chciałby sobie ułożyć dwunastkę z najlepszych zawodniczek na świecie, usiąść z boku i niczym się nie przejmować, zastanawiając się tylko czy wygra do 10 czy 15. Natomiast jeśli chodzi o nasze możliwości w Łodzi i dostępny budżet, to generalnie z tego składu jestem bardzo zadowolony.
Jak ocenia pan ruchy kadrowe wśród ligowych przeciwników? Ma pan jakieś spostrzeżenia przed nowym sezonem?
- Ja akurat, szczerze mówiąc, z Magdą nie zamieniłem ani słowa. Czytałem natomiast jej wypowiedź, którą odebrałem, jako dobry sygnał. Jednak to, co dzieje się koło niej teraz, za bardzo mnie nie interesuje. Każdy ma swój pomysł na funkcjonowanie, życie czy granie. Jeżeli Magdzie coś się nagle zmieniło, jej czy komukolwiek z jej otoczenia, to co zrobić? Nie chce mi się na ten temat za bardzo dyskutować. Młode dziewczyny, juniorki, nie powinny tak szaleć, jeśli chodzi o tego typu ruchy. Mają na to czas. Na takie dziwne zachowania pozwolić mogą sobie chyba tylko nieliczne zawodniczki, a Magda na to wydaje się być jeszcze za młoda. Za mało, póki co, ugrała w życiu, żeby takie rzeczy robić.
Wróćmy jeszcze w takim razie na koniec do juniorek, które ma pan do dyspozycji. Czy powołanie w Łodzi drużyny do rozgrywek Młodej Ligi ma znaczenie z punktu widzenia pana pracy?
- Na razie jestem z takiego stanu rzeczy bardzo zadowolony. Nie muszę się zastanawiać skąd brać dziewczyny, jeśli mam niepełny skład na treningu. Dzwonię do Jacka Pasińskiego i mówię: potrzebuję te zawodniczki, i one są zaraz u mnie na zajęciach. Nie ma z tym żadnego problemu. To jedno. Dodatkowo, mogą jeszcze takie młode zawodniczki jak Emilia Kajzer, Ola Sikorska, Martyna Grajber czy Asia Pacak grać dodatkowo w tej Młodej Lidze. Więc, jeżeli nie wystąpią akurat w seniorkach, to mają szansę sprawdzić się na innym froncie, co jest dla wszystkich bardzo dobrym rozwiązaniem. Po sezonie, w kwietniu czy maju, będziemy mogli porozmawiać na temat tego czy i jak to się sprawdziło.