Wycinek z życia: Georg Grozer - przesądny wojownik, zbuntowany w Londynie
Drugą sprawą, która nie podobała się siatkarzowi, były zasady przeprowadzania badań antydopingowych w czasie Igrzysk Olimpijskich. Jeśli podczas niezapowiedzianej kontroli przedstawiciela NADA (Nationale Anti-Doping Agentur), sportowiec trzykrotnie nie był obecny w miejscu swojego zameldowania, wynik badań był uznawany za pozytywny. Karą była roczna dyskwalifikacja. Grozer długo przed końcem imprezy zanotował dwa przypadki nieobecności, niekoniecznie z własnej winy. - Nie mogę sobie pozwolić na konsekwencje. Muszę wykarmić rodzinę i płacić rachunki - grzmiał siatkarz.
- Kiedy po raz kolejny otrzymałem propozycję z najlepszej ligi na świecie, postanowiłem spróbować. Zdobywając złoty medal w Polsce, osiągnąłem to, co sobie zakładałem i chcę teraz wygrać coś nowego - relacjonował Grozer po dołączeniu do Biełogorie Biełgorod. Do nowego pracodawcy trafił po niezbyt udanym dla klubu sezonie, czego skutkiem był choćby brak gry w europejskich pucharach. Pozyskanie "Dżordża" miało pomóc zespołowi w przywróceniu mu blasku.
Jak to zazwyczaj bywa w przypadku obcokrajowców występujących w Superlidze, pierwszy sezon nie okazał się dla niemieckiego siatkarza "spacerkiem". - Poziom gry w lidze rosyjskiej jest bardzo wysoki, podobnie jak w Polsce. Niemniej jednak, tutaj rywalizuje się o klasę wyżej. Każdy zespół ma w swoich szeregach bardzo dobrych przyjmujących, dlatego znacznie trudniej jest o asa serwisowego - opowiadał. Mimo różnych przeszkód, takich jak brak rodziny u boku czy nieznajomość języka rosyjskiego, wraz z drużyną wywiązał się ze swoich obowiązków bardzo solidnie. Biełogorie zakończył sezon 2012/2013 z dwoma trofeami na koncie: Pucharem Rosji oraz mistrzostwem kraju. - W Rosji nie jest łatwo, ale mój klub bardzo mi pomógł. Na początku sezonu nie prezentowałem się zbyt dobrze, lecz działacze nie wywierali na mnie ciśnienia, dali kredyt zaufania i pozwolili grać dalej. Koledzy z drużyny również byli wspaniali. Z powodu kontuzji opuściłem tylko kilka ostatnich spotkań. Zdobyliśmy dwa trofea, więc był to wspaniały rok - komentował po pierwszym roku spędzonym w nowym kraju.
W Biełgorodzie, Grozer spotkał na swojej drodze Giennadija Szipulina. Jego nazwisko kojarzone jest w świecie rosyjskiej siatkówki przede wszystkim z funkcją trenera, ale tak naprawdę od wielu lat jest on w Biełogorie, a wcześniej Lokomotiwie, człowiekiem instytucją, pociągającym za wszystkie sznurki. Nie do niego należy natomiast zadanie przeprowadzania treningów. - Mamy osobnego trenera, który przeprowadza treningi, lecz Szipulin na większości z nich również jest obecny. Siedzi poza boiskiem i mówi nam, kiedy coś mu się nie podoba. Myślę, że obaj wzajemnie się konsultują, a ćwiczenia są przeprowadzane według wskazówek Szipulina. Ich dobra współpraca pozwoliła nam zdobyć mistrzostwa kraju - wspominał 29-letni gracz.
Grozer jest człowiekiem bardzo przesądnym. Jest kilka czynności, które wykonuje przed każdym spotkaniem. Zawsze przystępuje do rywalizacji z ogolonym korpusem. Na parkiet wychodzi w specjalnie dobranych slipach oraz butach. Nie pojawia się na nim również bez charakterystycznego naszyjnika. Przed pojawieniem się na boisku wykonuje natomiast telefon do swojej żony Violetty. - Realizuję te czynności od długiego czasu i to mi pomaga - wyjaśniał.
Jeśli wierzyć w zabobony, można by rzec, że przyniosły one atakującemu szczęście, lecz jak dotąd jedynie w siatkówce klubowej. Na tej płaszczyźnie wygrał już bowiem praktycznie wszystko, co w tym sporcie najcenniejsze. Zgoła odmiennie prezentuje się jednak bilans jego osiągnięć z drużyną narodową, ponieważ zaczyna się on i kończy na triumfie w Lidze Europejskiej w 2009 roku. Zawodnik odważnie zapowiada, że na zbliżających się mistrzostwach świata w Polsce, Niemcy celują w medal. Wedle zapowiedzi samego Grozera, na zanotowanie spektakularnego wyniku z kadrą nie pozostało mu wiele czasu. Ogłosił bowiem, że swoją przygodę z reprezentacją zamierza zakończyć za dwa lata, po Igrzyskach Olimpijskich w Rio De Janeiro.