Czasami brakuje mi ambicji - rozmowa z Łukaszem Kadziewiczem, zawodnikiem Cuprum Mundo Lubin

Michał Biegun
Michał Biegun

W swojej karierze spędził pan trochę czasu w Rosji, czy znajdzie się dla niej miejsce w pańskiej książce?

- Na pewno, bo to był fajny czas sportowo, ale też i życiowo. Wydarzyło się dużo dobrych i złych rzeczy. To nie było tylko świecące słońce, ładna pogoda i dobre pieniądze.

W Biełgorodzie chyba ciężko było o te promienie słońca?

- Tak, jak sama nazwa wskazuje to mglisty i biały gorod (gorod - po rosyjsku miasto - dop. aut.). Moim zdaniem książka będzie ciekawa, a jeśli mi nie wyjdzie, to trudno. Nie wszystkie rzeczy mi w życiu wychodziły, więc podobnie może być z tą książką.
Kadziewicz w reprezentacji Polski rozergrał 178 spotkań Kadziewicz w reprezentacji Polski rozergrał 178 spotkań
W SuperLidze grał pan z niezłym powodzeniem, czy obrazu tych rozgrywek nie przykrywają nieco ostatnie perypetie Bartosza Kurka i Earvina N'Gapetha?

- Mnie to śmieszy, bo ja tam spędziłem cztery lata. Jasne, najlepiej zarabiać dobre pieniądze, na przykład milion euro za sezon, grać na południu Włoch, dobrze jeść, pić kawę cały rok i siedzieć w kąpielówkach na plaży. Takich rzeczy nie ma. Jakoś Lloy Ball, zwycięzca Ligi Mistrzów i złoty medalista olimpijski, wytrzymał tam z Claytonem Stanleyem. Kilku niezłych obcokrajowców parę lat tam spędziło, więc jednak można.

Amerykańskiego rozgrywającego przy życiu trzymał widok stanu konta, gdy kazańskie mrozy dawały mu w kość.

- To Ball, ja się do niego mam jak noc do dnia, więc nie mogę się z nim porównywać. Do bycia zawodowym sportowcem potrzebny jest charakter, nie zawsze dobry. Czasem trzeba mieć w sobie dużo takiego skur****ństwa. Obawiam się, że nowe, młode pokolenie siatkarzy wychowane na Play Station ma świadomość tego, że wszystko jest. To momentami miękkie i bezjajeczne.

Sugeruje pan, że młodzi siatkarze nie mają charakteru? Ostatnio Andrzej Niemczyk przyznał, że całe bogactwo polskich środkowych zamieniłby na jednego Daniela Plińskiego.

- Na przykład, bo "Plina" to poukładany gość z charakterem, wychowany w Pucku, więc on by niektórym młodym pokazał na czym to polega. Bo siatkówka to nie jest tylko skakanie metr nad siatką i strzelanie komuś górą. To są też takie momenty, że masz świadomość, że brakuje ci umiejętności, a musisz to zrobić, bo ktoś ci za to płaci, ktoś czegoś oczekuje. Dzisiaj jest lekko, fajnie, podpiszę kontrakt tu, albo tam, przecież piętnaście lat grania przede mną. To jest takie słabe, małe.

- Ktoś mi może powiedzieć: a ty przez pół życia siedziałeś i piłeś wódkę. No tak, tylko niech ten ktoś najpierw rozegra 178 meczów w kadrze, spędzi trochę czasu za granicą, wtedy może się ze mną porównywać. Mimo mojej małości przygody ze sportem wielu tych młodych kandydatów na siatkarzy nigdy tego nie przeżyje.

Tym młodym jest lepiej?

- Nie mówię, czy jest im lepiej, czy gorzej. Nie jestem już taki młody, ja po prostu tak to widzę ze swojej perspektywy. Mam do tego prawo i mogę o tym głośno mówić. Oni mi mogą powiedzieć, że Kadziewicz to kompletny idiota i nie nadaje się do współpracy w grupie. Też będę musiał to wtedy zaakceptować, bo jest to między innymi opinia siatkarzy, którzy pracują ze mną na co dzień.

Dwa tygodnie temu pański były klub Jastrzębski Węgiel awansował do Final Four Ligi Mistrzów. Wierzy pan w powodzenie zespołu Lorenzo Bernardiego?

- Oczywiście, to bardzo poukładany klub. Miałem tam okazję grać dekadę temu, kiedy zaczynała się tworzyć wielka siatkówka w Jastrzębiu.

Grało z panem wielu dobrych siatkarzy, Konstantinow, Iwanow, Murek.

- Akurat tych dwóch pierwszych nie uważam za takich fantastycznych, zdecydowanie Dawid Murek był większą postacią, zarówno jako człowiek i jako zawodnik. Obecny prezes Zdzisław Grodecki zawsze miał szerszą perspektywę i w końcu mu się udało. Ma halę, jeździ na Final Four, więc brawo. Brawo Jastrzębski, ale i brawo kibice. W tamtym regionie są fani, którzy zawsze pomogą i zrobią wszystko dla tego klubu.

- Grodecki jest osobą, która idzie pod prąd. Nie jest ciągle taki ładny, grzeczny i ułożony. Ma nowatorskie inicjatywy, ściąga obcokrajowców z polskimi paszportami, zawsze ma jakiś pomysł na promocję. To fajne, przecież nie możemy być wszyscy identyczni i jednakowi, bo przecież byłoby to jałowe. Są kluby, dodające nieco pikanterii do tego ligowego sosu i cieszę się z tego, że one takie są, bo dzięki temu jeżdżą na poważne imprezy.

Czy w przyszłym sezonie zobaczymy Łukasza Kadziewicza na boiskach PlusLigi?

- Nie wiem, trudno powiedzieć, ale na pewno nie chciałbym już więcej występować w pierwszej lidze.

W Tychach rozmawiał
Michał Biegun

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Czy Łukasz Kadziewicz powalczy jeszcze w PlusLidze o najwyższe cele?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×