Ola Piskorska: Anastasi - za i przeciw

W oczekiwaniu na decyzję władz Polskiego Związku Piłki Siatkowej w sprawie Andrei Anastasiego pojawia się w mediach wiele wypowiedzi dotyczących dalszych losów włoskiego szkoleniowca.

Ola Piskorska
Ola Piskorska

Reprezentacja Polski odpadła z mistrzostw Europy jeszcze przed ćwierćfinałami i tym samym skończyła trzecią z rzędu międzynarodową imprezę bez medalu oraz poniżej oczekiwań, a za rok jest gospodarzem mistrzostw świata. W tej sytuacji tematem numer jeden w polskiej siatkówce jest kwestia zmiany lub nie na stanowisku szkoleniowca reprezentacji.

Spójrzmy na problem z obu stron, analizując argumenty za i przeciw pozostaniu Andrei Anastasiego.

Argumenty przeciw

Zawodnicy już nie będą mieli zaufania do trenera, z którym od tak dawna nic nie wygrali. - Z drugiej strony kiedyś z tym samym trenerem wygrywali ciągle, więc mają świadomość, że jego styl i jego wizja mogą być skuteczne. Z ewentualnym nowym trenerem nie wygrali nigdy nic, trudno jest zaufać nowemu przywódcy od razu na samym początku współpracy, a czasu na budowę zaufania i dobrej współpracy między siatkarzami a szkoleniowcem będzie bardzo mało .

Anastasi uparcie trzyma się tego samego składu i nie dokonuje zmian. – To jest niewątpliwie jedna z większych wad obecnego trenera polskiej kadry, który tak zwaną włoską szkołę prowadzenia zespołu prezentował w wersji skrajnej, grając mecze tą samą szóstką nawet przy niekorzystnym wyniku, a ewentualnych zmian dokonując przy stanie 13:22. Ale w tym elemencie Anastasi pokazał ostatnio nową twarz i większą elastyczność, najpierw dziękując Bartmanowi, Kosokowi i Ignaczakowi, a potem wprowadzając w istotnym wymiarze na boisko Boćka i Drzyzgę. Podczas ostatniego turnieju może nadal nie było ani jednej klasycznej podwójnej, ale generalnie trener wykazywał o wiele większą gotowość do dokonywania zmian w zespole podczas meczu oraz dał wreszcie szansę drugiemu rozgrywającemu, który pokazał, że zasługuje na granie w większym wymiarze.
Anastasi nie powołuje największych gwiazd naszej kadry, które pomogłyby doświadczeniem i umiejętnościami, czyli Wlazłego i Zagumnego, a także Plińskiego i Ignaczaka. - Daje się zauważyć, że wszyscy eksperci i fachowcy ostatnio na jedną nutę śpiewają w kółko wszystkie lub część z tych czterech nazwisk. Naprawdę nasza kadra przegrywa właśnie z braku 35-latków w składzie? Jest rok poolimpijski, wszyscy zawodnicy, którzy mieliby się pojawić w Rio za 3 lata, powinni powoli zaczynać się ogrywać, żeby zagrać w reprezentacji za rok w mistrzostwach świata. To jest idealny moment na pożegnanie z niektórymi i danie szansy młodszym, co świetnie zrozumieli i Woronkow, i Berruto, i Tillie, i Heynen, którzy otwarcie mówią, że z premedytacją odmładzają skład, ryzykując porażkę w tym sezonie. Także reprezentacje Bułgarii czy Serbii mają w swoim składzie sporo nowych, młodych, zawodników. Czy polska reprezentacja, jako jedyna, ma do upadłego grać siatkarzami, których perspektywy na pojechanie do Rio są iluzoryczne i potem z rozpaczliwym pośpiechem ogrywać młodych w 2015 roku, z bardzo ważnym Pucharem Świata? Natomiast co do Wlazłego, to nawet najlepszy zawodnik powinien chcieć grać dla swojej reprezentacji, a nie stawiać warunki i robić medialną epopeję ze swoich rozterek. Bez tego atakującego Polska wygrała już całkiem sporo medali, więc jak widać nie jest on niezbędny.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Co powinien zrobić PZPS?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×