Niespodzianka była blisko - relacja ze spotkania Pamapol Wielton Wieluń - Asseco Resovia Rzeszów

Ten mecz miał być dla siatkarzy Asseco Resovii Rzeszów, którzy jak co roku celują w mistrzostwo Polski, szybki, łatwy i przyjemny. Podopieczni Ljubo Travicy na przetarcie przed prawdziwymi ligowymi szlagierami mieli ograć w Wieluniu tamtejszy Pamapol Wielton i zgarnąć pierwsze trzy punkty. Nic jednak z tego. Drużyna z Wielunia, prowadzona przez nowego trenera, pokazała, że jest w tym sezonie mocniejsza i może jeszcze sprawić kilka sensacji w polskiej ekstraklasie.

Adrian Kowalczyk
Adrian Kowalczyk

Inauguracja PlusLigi wypadła w Wieluniu obiecująco. Dopisali kibice, dopisali i sami siatkarze Pamapolu, którzy w meczu przeciwko trudnemu rywalowi wywalczyli jeden punkt, a mogli więcej. Wielunianie powinni się jednak cieszyć, że trafili na Resovię właśnie teraz, kiedy drużyna ta nie jest jeszcze w pełni zgrana. W dodatku, w sobotnim meczu zespół z Podkarpacia był osłabiony brakiem Mateja Cernica, który musiał pauzować z powodu kontuzji. Pauzować musiał także nowy środkowy Siatkarza, Martin Blanco Costa, ponieważ jego transfer nie został jeszcze potwierdzony przez wszystkie odpowiedzialne za te sprawy instytucje.

Początek meczu to okres badania swoich możliwości przez obie drużyny. Walka punkt za punkt toczyła się aż do wyniku 14:14. W tym czasie warte odnotowania były błyskotliwa kiwka na siatce Andrzeja Stelmacha oraz notoryczne problemy z trafieniem w parkiet Georga Grozera, na którego skierowane były oczy praktycznie wszystkich kibiców. Kolejne autowe ataki i serwisy tego zawodnika oraz dobra gra na zagrywce Dimtro Babova pozwoliły Siatkarzowi odskoczyć na 16:14. W dalszej części seta z dobrej strony pokazał się z kolei Mikołaj Sarnecki, który najpierw zaserwował asa, a w kolejnych akacjach imponował w bloku i na ataku. To głównie dzięki dobrej grze tego zawodnika Pamapol zdołał, ku zadowoleniu zgromadzonych w hali kibiców, dowieźć dwupunktowe prowadzenie do końca partii. Set pierwszy zakończył widowiskowym blokiem na Grozerze Bartosz Buniak.

Sprowadzony do Rzeszowa Niemiec w pierwszej partii był wyraźnie zagubiony. Na dziesięć ataków, udało mu się zdobyć tylko trzy punkty. Nieskuteczną grę Grozer kontynuował także na początku drugiej odsłony. W tym samym czasie po drugiej stronie siatki swoją świetną grę kontynuował Buniak, który zdobył kilka punktów swoimi blokami oraz atakami ze środka. Siatkarze z Wielunia grali bardzo ambitnie. Przykładem tego może być szaleńcza pogoń Roberta Milczarka, który by obronić piłkę po jednej z akcji, w ekspresowym tempie przeskoczył ławkę rezerwowych i z impetem wbiegł na trybunę. Co ważne, jego odbiór był bardzo dokładny, nie dopisali jednak koledzy, którzy tej akcji nie wykorzystali w ataku. Z czasem ruszać zaczęła się machina z Rzeszowa. Przyjezdni, przegrywający już nawet czterema punktami, grali coraz składniej, dzięki czemu wyszli z opresji i szybko doprowadzili do wyniku 14:12. W dalszej części seta podopieczni Dariusza Marszałka zdołali co prawda dogonić swoich rywali, ale w decydującej fazie to rzeszowanie okazali się skuteczniejsi i ostatecznie zwyciężyli 25:23.

Resovia swoją dobrą grę kontynuowała także w secie trzecim. Coraz lepiej prezentował się Grozer, a w ślad za nim poszli jego pozostali koledzy z drużyny. Siatkarz grał natomiast bardzo chaotycznie. Jedyny zawodnik tego klubu, godny wyróżnienia za grę w tej części meczu, to Buniak. Przyjezdni już na początku wyrobili sobie kilka punktów przewagi i skutecznie ją utrzymywali. Było 5:9, 11:14, a chwilę później już 15:20 i wydawało się, że emocje w tym secie się już skończyły. Nic bardziej mylnego. W tym momencie gra Resovii niespodziewanie się bowiem zatrzymała. Po błędzie Grzegorza Kosoka oraz skutecznych blokach siatkarzy z Wielunia zrobiło się 22:20. Po stronie Resovii dało się wyczuć nerwowość. Widoczne było to szczególnie w polu zagrywki, gdzie trzy zagrywki zepsuli kolejno Grozer, Alek Akhrem oraz Łukasz Perłowski, dzięki czemu gospodarze zwyciężyli 25:22.

Partia czwarta była wyrównana tylko na początku. Od wyniku 5:5 swoją koncertową grę rozpoczęli przyjezdni. Na pierwszą przerwę techniczną schodzili prowadząc 8:6. Dwupunktowe prowadzenie utrzymali do drugiej przerwy przeznaczonej na kosmetykę parkietu, a wydatnie pomogły w tym poczynania m.in. Grzegorza Kosoka. Siatkarz na chwilę dogonił Resovię (16:17) jednak myśli gospodarzy o zakończeniu meczu wynikiem 3:1 szybko wybił im z głowy swoimi piekielnie mocnymi serwisami Grozer. Zrobiło się 23:21 dla Resovii, a po bloku na Serhiju Antanovichu i błędzie tego samego zawodnika w kolejnej akcji siatkarze z Podkarpacia wygrali 25:21 i doprowadzili do remisu w całej rywalizacji.

Tie-break praktycznie od początku toczył się pod dyktando gości. Podopieczni Travicy szybko wyrobili sobie kilka punktów przewagi, a następnie, kiedy tylko mogli, skrupulatnie ją powiększali. Do zwycięstwa w tej decydującej o losach całego meczu partii doprowadził Resovię Grozer, który wreszcie zaczął pokazywać to, czego wszyscy od niego oczekiwali. W tym samym czasie kilka niepotrzebnych błędów popełnili gospodarze i w sumie doprowadziło to do ich porażki w tym secie 10:15, a w całym meczu 2:3.

Pamapol Wielton Wieluń - Asseco Resovia Rzeszów 2:3 (28:26, 23:25, 25:23, 21:25, 10:15)

Siatkarz: Sarnecki, Stelmach, Kapelus, Babkov, Zajder, Buniak, Milczarek (libero) oraz Antanovich, Błoński, Lubiejewski, Matejczyk.

Resovia: Grzyb, Akhrem, Baranowicz, Grozer, Kosok, Mika, Ignaczak (libero) oraz Perłowski, Buszek, Millar.

MVP: Mateusz Mika (Resovia)


Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×