Biało-Czerwone w światowej czołówce. "Jesteśmy jak w transie"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: Kamila Witkowska
Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: Kamila Witkowska
zdjęcie autora artykułu

- Jesteśmy jak w transie, w którym każda z nas jest zatracona - przyznaje środkowa reprezentacji Polski Kamila Witkowska. Środkowa opowiada o powrotach naszej kadry, a także dosadnie mówi o pewności siebie.

Początek tego sezonu w wykonaniu reprezentacji Polski siatkarek nie mógł się ułożyć lepiej. W pierwszych czterech meczach Ligi Narodów Biało-Czerwone nie straciły nawet seta, a walczyły z zespołami ze światowej czołówki jak Włoszki, Japonki czy Holenderki. Ekipa Stefano Lavariniego po tych sukcesach awansowała na trzecie miejsce w rankingu FIVB.

Co z tą pewnością siebie?

Marsz w górę nasze reprezentantki kontynuują od 2022 roku, czyli od momentu, w którym kadrę objął Stefano Lavarini. Ćwierćfinał mistrzostw świata, brąz Ligi Narodów 2023 czy dopiero druga w tym wieku kwalifikacja olimpijska to żaden przypadek.

Większość zawodniczek wskazywała na to, że włoski trener dał im dużo wiary we własne umiejętności. To właśnie to miało stać się kluczem do osiągania coraz lepszych wyników. Choć jedna z najbardziej doświadczonych siatkarek w naszej kadrze Kamila Witkowska uważa, że wciąż jest wiele do poprawy.

ZOBACZ WIDEO: Polki rozpoczęły Ligę Narodów! Zobaczcie, jak przygotowywały się do pierwszego meczu

- Cały czas minusem jest brak pewności siebie, choć ona rośnie. Nie możemy się jeszcze porównywać do czołowych zespołów. Cały czas mentalnie nam brakuje, byśmy wchodziły na parkiet jak równy z równym. Mam nadzieję, że poprawimy ten styl myślenia, że możemy powalczyć z każdym - wyjaśnia środkowa.

Dodaje też, że najbliższe tygodnie będą kluczowe w budowaniu formy, także mentalnej. - Mam wrażenie, że granica jest cienka i jeśli nam się powinie noga, to nas to sprowadzi na ziemię. Staramy się cieszyć każdym zwycięstwem. Wiemy, że głównym celem są igrzyska, ale cieszy nas fakt, że inni zaczynają myśleć o nas jako o poważnym przeciwniku - tłumaczy.

Umiejętność wychodzenia z opresji

Wiara we własne możliwości w naszej kadrze jest jednak z pewnością większa niż jeszcze kilka lat temu. Świadczą o tym kapitalne powroty w końcówkach. W pierwszym secie meczu z Japonkami Polki ze stanu 18:23 wyszły na 26:24. Podobna sytuacja miała miejsce w starciu z Włoszkami.

- Nasza pewność siebie jest większa niż wtedy, jak zaczynałyśmy pracę z trenerem Lavarinim - twierdzi Witkowska. - Trzeba w tym wszystkim zachować chłodną głowę i wierzyć, że seta, spotkanie, da się wygrać - dodaje.

Uważa, że oprócz strony mentalnej dużą rolę odgrywa po prostu rzetelna siatkarska robota. - W niedzielę udowodniłyśmy, że jak gra każdy element, to możemy wyjść z opresji i powalczyć ze stanu 18:23. Nie tylko wygrana jest kluczowa, ale też właśnie ta umiejętność wychodzenia z opresji - ocenia.

Nie wszystko w drużynie działa jednak idealnie. To dobry znak, bowiem forma ma przyjść za dwa miesiące. 26 lipca rozpoczną się igrzyska w Paryżu, które będą kluczową imprezą sezonu. Liga Narodów jest głównie formą przygotowań.

- Musimy ograniczyć własną liczbę błędów, które nie są wymuszone przez przeciwnika. Na moment tracimy koncentrację albo źle czytamy grę. Przy małej liczbie błędów nasza jakość gry rośnie i przeciwnikowi trudno zdobywać punkty. Ustawiamy dobrze blok, obronę i udaje nam się wyprowadzić kontratak - podsumowuje Witkowska.

Podkreśla także rolę liderki kadry. - Mamy siłę rażenia na prawym i lewym skrzydle. Przede wszystkim na prawym. Jeżeli Magda Stysiak będzie w dobrej dyspozycji, to będziemy wygrywać - tłumaczy.

Ostra walka o Paryż

Witkowska walczy o to, żeby znaleźć się w składzie na igrzyska. Wydaje się, że do Paryża Stefano Lavarini zabierze tylko trzy środkowe. Niemal pewne miejsce ma kapitan Agnieszka Korneluk. O pozostałe dwa oprócz Witkowskiej walczą m.in. Klaudia Alagierska, Magdalena Jurczyk, Joanna Pacak czy Aleksandra Gryka. Jak taka rywalizacja wpływa na zawodniczki?

- Jesteśmy jak w transie, w którym każda z nas jest zatracona. Wiemy, o co walczymy, jaki jest główny cel. Cały czas studzimy głowy, skupiamy się na teraźniejszości. Każda z nas walczy o miejsce w drużynie, ale jest to robione w sportowy sposób. Stworzyliśmy taki zespół, że każda może każdą zastąpić. Wszystkie jesteśmy potrzebne - mówi Witkowska.

Zaznacza jednak, że dla zawodniczek to normalna sytuacja, która pojawia się co roku. Najważniejsza jest jednak zespołowość.

- Przede wszystkim rywalizacja jest w czasie treningów, bo w czasie meczów jesteśmy jedną drużyną, która idzie do celu. Jeżeli ktoś potrzebuje wsparcia z ławki, wie, że zastępczyni zrobi dobrą robotę - uważa zawodniczka.

- To, że tak dobrze grałyśmy w tym turnieju, nie wiąże się z tym, że walczyłyśmy o miejsce w drużynie na igrzyska. Wiadomo, dyspozycja ma wpływ, ale wiele może się jeszcze zmienić w dwa miesiące - kończy Kamila Witkowska.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także: Polki rekordowo wysoko w rankingu FIVB. Możliwa "grupa marzeń" na IO

Źródło artykułu: WP SportoweFakty