Wiktor Gumiński: Bezcenne spotkanie z siatkarskim misjonarzem

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Ta scena tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, by jak najprędzej wcielić w życie jedno ze swoich przedturniejowych założeń, jakim było przeprowadzenie dłuższej rozmowy z ich trenerem Peterem Nonnenbroichem. Zaaranżowanie wywiadu odbyło się bez żadnego problemu, a Niemiec okazał się bardzo przyjaźnie nastawionym człowiekiem. W jego opowieściach na temat siatkarskich realiów w Kamerunie dało się wyczuć pasję, jaką czerpie z wykonywanej pracy, co najdobitniej obrazują wypowiedziane przez niego słowa: - Z niektórymi siatkarzami, grającymi w ojczyźnie, przebywam przez cały rok, jesteśmy jak rodzina. Największą radość sprawia mi sytuacja, kiedy widzę młodych ludzi, którym sport pomaga w uzyskaniu lepszego życia. Ponadto nie na co dzień można usłyszeć ze strony szkoleniowca informacje na temat rozgrywania meczów siatkarskich na świeżym powietrzu, w różnych warunkach pogodowych czy też pożyczaniu zawodnikom swoich własnych pieniędzy. Po zakończeniu rozmowy definitywnie doszedłem do wniosku, że Nonnenbroich śmiało zasługuje na określanie go mianem "siatkarskiego misjonarza". Wysłuchanie opowieści o niełatwym żywocie kameruńskich zawodników sprawiło, że zacząłem patrzeć na poczynania tej kadry pod nieco innym kątem. - Siatkarze grający w klubach najczęściej przychodzą na treningi pieszo. Maszerują do sali godzinę bądź półtorej, ponieważ nie stać ich na opłacenie taksówki, kosztującej 50 centów. Po prostu nie mają pieniędzy. A jeśli dasz im te 50 centów, oni wolą je zatrzymać i kupić za to jakieś jedzenie niż wydać na dojazd - słysząc takie słowa ze strony szkoleniowca naprawdę docenia się trud, jaki ci siatkarze włożyli w to, by w ogóle znaleźć się na mistrzostwach świata. I nieważne, że zakończyli udział w nich bez żadnego zwycięstwa, bez choćby jednego zdobytego punktu i z zaledwie trzema wygranymi setami. Wyniki schodzą na drugi plan. Tym bardziej, że ambicji na pewno Kameruńczykom odmówić nie można, o czym zresztą dobitnie przekonali się na swojej skórze reprezentanci Polski.
Peter Nonnenbroich w Peter Nonnenbroich w "ojcowskiej" rozmowie ze swoimi podopiecznymi
Indywidualnie, największym beneficjentem mundialu w ekipie Nonnenbroicha został środkowy Sem Dolegombai. Swoją niezłą postawą zwrócił on uwagę działaczy słoweńskiego ACH Volley Lublana, którzy zdecydowali się na wykupienie go z FAP Yaounde. 24-letni gracz ma dzięki temu obecnie okazję do pokazywania swoich możliwości na szerokiej europejskiej arenie, a mianowicie w rozgrywkach Ligi Mistrzów. W każdym z czterech dotychczas rozegranych spotkań otrzymywał szansę gry w wyjściowym ustawieniu. Innym zawodnikiem, który notuje aktualnie swój pierwszy sezon w Europie, jest mierzący 213 cm wzrostu Yvan Kody, rozwijający swoje umiejętności we włoskiej Conad Reggio Emilii (Serie A2), pod okiem byłego znakomitego siatkarza Luki Cantagalliego.

Te przykłady dają nadzieję, że włodarze kolejnych europejskich klubów zaczną coraz śmielej zaglądać na kameruński rynek, w celu wyłowienia następnych nieoszlifowanych diamentów. Bo jak podkreślał Nonnenbroich: - Kameruńczycy mają niewiarygodny potencjał fizyczny, trudno takiego szukać w większości innych krajów. Realnie patrząc, trudno jednak spodziewać się w najbliższych latach migracji siatkarzy z tego kraju na Stary Kontynent na tak masową skalę, jaka obowiązuje choćby w piłce nożnej. Niektóre sny mają jednak do siebie to, że się spełniają. A życzenie spełnienia niektórych snów drugiemu człowiekowi jest wręcz czasami naszym ludzkim obowiązkiem. Kameruńscy zawodnicy zasługują swoimi wyrzeczeniami na to, by z całego serca życzyć im spełnienia najważniejszego z nich - snu o lepszym życiu.

Wiktor Gumiński

Reprezentacja Kamerunu zaprezentowała się na Mistrzostwach Świata 2014:

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×