Damian Dacewicz: Nawet przed telewizorem ciarki przechodziły po plecach

Wtorkowy wieczór okazał się bardzo szczęśliwy dla reprezentacji Polski, która w Atlas Arenie pokonała Canarinhos 3:2. Podopieczni Stephane'a Antigi zrobili bardzo cenny krok na drodze do półfinałów.

Natalia Witczyk
Natalia Witczyk
- Oczywiście oglądałem w telewizji wtorkowy pojedynek z Brazylią. Żałuję, że nie mogłem być osobiście na tym meczu, bo jestem przekonany, że każdy chciałby być w takim momencie w hali. Atmosfera w Łodzi była fantastyczna. Nawet przed ekranem telewizora ciarki przechodziły po plecach. Emocje z Atlas Areny udzielały się każdemu - mówi były reprezentant Polski, Damian Dacewicz.
Reprezentacja Polski rozpoczęła spotkanie z Brazylijczykami od zwycięstwa w pierwszym secie. Jednak kolejne dwie odsłony rozgrywane były już pod dyktando aktualnych mistrzów świata, którzy nie pozwolili biało-czerwonym na zbyt wiele. Podopieczni Stephane'a Antigi mieli problemy z przyjęciem zagrywki rywali, co negatywnie przekładało się na ich dyspozycję w ataku. W trzeciej partii Canarinhos zwyciężyli aż 25:14. Ostatecznie, po znakomitym zwrocie akcji, to Polacy cieszyli się z wygranej 3:2. - Wiara musi pozostawać w nas do końca. Siatkówka jest naprawdę wredną dyscypliną. W trzecim secie Brazylijczycy zaczęli mocniej serwować, czego konsekwencją były szybko zdobywane przez nich punkty. Na światowym poziomie bardzo trudno dogonić przeciwnika. We wtorek pojawiła się szansa w czwartej partii i widać było, że naszym zawodnikom wiary nie zabrakło. Siedziałem przed telewizorem i trzymałem mocno kciuki, aby reprezentacja Polski zwyciężyła w tym spotkaniu - dodaje szkoleniowiec MKS-u Banimex Będzin. Wygrana nad aktualnymi mistrzami świata przybliżyła nieco reprezentację Polski do półfinału mundialu. Swoją cegiełkę do zwycięstwa dołożył przede wszystkim Mariusz Wlazły, który zdobył aż trzydzieści jeden punktów w tym pojedynku. Tymczasem w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Dacewicz nie chce wyróżniać żadnego z zawodników, bowiem cała drużyna tworzy kolektyw. - Myślę, że trudno wymyślić sobie taki scenariusz, że najważniejsze mecze w mistrzostwach świata będziemy wygrywali po pięciosetowych bojach. Dodatkowo każda zmiana, której dokonuje trener Antiga wnosi do zespołu wiele dobrego. Widać to było przede wszystkim w kluczowych pojedynkach ze wspomnianą Brazylią czy Iranem. Ciężko indywidualnie wyróżnić kogokolwiek, bowiem każdy daje z siebie sto procent i pomaga innym kolegom z drużyny - przekonuje.
Damian Dacewicz był reprezentantem Polski przez 11 lat Damian Dacewicz był reprezentantem Polski przez 11 lat
Biało-czerwoni mogli zapewnić sobie awans już po spotkaniu Brazylijczyków z kadrą Rosji. W wypadku zwycięstwa Sbornej, to Canarinhos odpadliby z dalszej rywalizacji. Mecz zakończył się jednak wygraną podopiecznych Bernardo Rezende 3:0 i o tym, kto znajdzie się w półfinale zdecyduje starcie Polaków ze Sborną. - Rosjanie stali przed ciężkim zadaniem. Reprezentacja Brazylii koniecznie musiała zwyciężyć, bo inaczej pożegnałaby się z turniejem. Nie miałem zdecydowanego faworyta tego meczu. Było mi obojętne, kto okaże się lepszy, bo jestem przekonany, że Polacy są w stanie pokonać rosyjską drużynę - mówi Damian Dacewicz.

W czwartkowy wieczór, oprócz meczu Polaków z rosyjską kadrą, o wejście do najlepszej czwórki mistrzostw świata powalczą również reprezentacje Francji oraz Iranu. - Ciężko przewidywać najbliższe wyniki. W końcówce mistrzostw świata, kiedy rywalizuje tylko sześć zespołów może się zdarzyć wszystko. Drużyny, które awansowały do trzeciej rundy od początku imprezy prezentowały się bardzo dobrze - przekonuje olimpijczyk z Atlanty.

Były środkowy reprezentacji Polski przyznaje, że przed rozpoczęciem turnieju jako kandydata do złotego medalu typował Amerykanów. - Moim faworytem do złotego medalu była reprezentacja USA. Niestety, Jankesi odpadli już z mundialu - kończy.

Dawid Konarski: To może być jedyny dzień w roku, kiedy będziemy kibicować Rosji

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×