MŚ 2014: Nie wystarczy być świetnym jak Finlandia
Podopieczni Tuomasa Sammelvuo stworzyli kapitalne widowisko w katowickim Spodku, ale nie dane im było cieszyć się z choćby jednej wygranego seta w meczu z Brazylią.
Jeżeli już przegrywać w grzech setach, to należy robić to tak, jak Finowie z Brazylią. Wracający na siatkarski mundial po 32 latach przerwy siatkarze z północy Europy stworzyli fenomenalne widowisko, przede wszystkim dzięki wsparciu czterech i pół tysiąca kibiców, którzy zdzierali gardła, kibicując Suomi i przez cały mecz fetowali udane zagrania swoich ulubieńców. Kolejny świetny mecz zaliczył rozgrywający Eemi Tervaportti, a zdobywca największej ilości punktów wśród Finów Lelu Ojansivu zaskakiwał nie tylko rzucającym się w oczy obuwiem, ale także chłodną głową i szybkim myśleniem na boisku. Jednak i to nie wystarczyło na mistrzów świata.
Tuomas Sammelvuo, zwykle powściągliwy w słowach pochwały dla swoich podopiecznych, przyznał otwarcie: - Nie mogę powiedzieć niczego krytycznego o moim zespole, zagrał on dzisiaj świetną siatkówkę. Jednak czasami bycie świetnym nie wystarcza, trzeba być jeszcze lepszym od przeciwnika. Na tym poziomie o wynikach setów i całych meczów decydują te małe rzeczy: jeden niepodbity atak, jedna niewyprowadzona kontra... Nasz przeciwnik okazał się bardziej cierpliwy od nas i tylko na tym zyskał. Trudno być szczęśliwym, gdy się przegrywa, nie lubię tego uczucia, jednak trudno nie docenić wysokiego poziomu siatkówki, jaki zobaczyliśmy. Mamy kilka rzeczy do poprawy, chcemy wciąż stawiać się coraz lepszymi - zakończył trener, który potem odbierał gratulacje i słowa uznania od reprezentantów rodziny Rezende.
MŚ, gr. B: Canarinhos biorą trzy punkty, Finowie rząd dusz - relacja z meczu Brazylia - Finlandia