Fenomenalna pogoń Słoweńców. "W końcówce brakło szczęścia"
Słoweńskim szczypiornistom należy się szacunek za walkę do końca w meczu ze Szwedami. Wynik 9:17 do przerwy niejednej drużynie zupełnie podciąłby skrzydła. Tymczasem Słoweńcy byli bardzo blisko wywalczenia chociażby punktu.
Po pierwszych 30 minutach zapowiadało się, że Słoweńcy będą bezkonkurencyjni w kategorii na największe rozczarowanie pierwszej rundy. Zawodnicy Veselina Vujovicia na tle nieźle dysponowanych Szwedów wydawali się drużyną zagubioną, bez pomysłu na grę. Zawodził nawet największy atut - gra obronna. Rozgrywający rywali z łatwością przechodzili przez środek strefy obronnej i umieszczali piłkę w bramce.
Słoweńska kadra nie podłamała się siedmiobramkową stratą i ze sporym animuszem przystąpiła do drugiej odsłony. W niej napędziła przeciwnikowi sporo strachu. Na 10 minut przed końcem na tablicy wyników pojawił się remis 20:20. Szwedzi opanowali jednak nerwy i dowieźli zwycięstwo do końca. - W pierwszej połowie popełniliśmy zbyt dużo prostych błędów, szczególnie w defensywie. Straciliśmy przecież aż 16 bramek. Spróbowaliśmy powalczyć w drugiej połowie, ale Gajić w ważnym momencie zmarnował karnego i potem trudno już było ograć rywali. - ocenia trener Vujović.Jeżeli w pozostałych spotkaniach grupowych Słoweńcy zagrają tak jak w drugiej połowie ze Szwecją, to Niemcom i Hiszpanom nie będzie łatwo o zwycięstwo. Zwłaszcza przy dobrej postawie rozgrywających, którzy obudzili się pod koniec meczu.
- Pokazaliśmy solidną pracę w zespole i taką grę powinniśmy przenieść na drugie spotkanie. W końcówce meczu po prostu brakło szczęścia - stwierdza Matej Gaber, najlepszy słoweński strzelec w spotkaniu ze Szwecją (5 bramek).