W Chrobym żałują porażki z Pogonią. "Gdybyśmy wygrali chociaż jedną bramką..."
Tak blisko, a jednak tak daleko - taki wniosek można było wysunąć po meczu Gaz-System Pogoni z Chrobrym. Gospodarze "dobili" przyjezdnych w ostatnich dwóch minutach meczu.
Krzysztof Kempski
Sporo emocji zapewniła zgromadzonym w niedzielę w Arenie Szczecin kibicom siódemka Krzysztofa Przybylskiego. Choć Chrobry Głogów w pewnym momencie przegrywał już dość wyraźnie (20:26), to zdołał złapać pewien kontakt z gospodarzami (25:27). Kluczowa okazała się być akcja z 58. minuty meczu i skuteczna kontra w wykonaniu Mateusza Gmerka. - Myślę, że całe spotkanie było w miarę "na styku". Pogoń odskoczyła na 2-3 bramki i taka gra toczyła się przez cały mecz. W drugiej połowie doskoczyliśmy na dwa trafienia (w 35. oraz w 57. minucie - dop. red.). Na 2 minuty przed końcem spotkania poszły dwie szybkie kontry, które nie zakończyły się celnym rzutem, cóż... Przytrafił się w dodatku faul ofensywny, doszła do tego strata piłki i, niestety, nie "złapaliśmy" przeciwnika na remis, a wtedy mogłoby być różnie - mówił na łamach portalu SportoweFakty.pl Adam Babicz.
Poproszony na koniec o ocenę występu swojego kolegi-debiutanta Huberta Kaczmarka Babicz przyznał, że skrzydłowy rozegrał całkiem dobre zawody, choć błędów się nie ustrzegł. - Zagrał przyzwoicie, jeszcze jakby skończył tę trzecią kontrę w końcówce, o której nie powiedziałem wcześniej, to byłoby już bardzo dobrze. Dochodziliśmy w tamtym czasie rywala. Jednak to teraz jest już nieistotne, przegraliśmy dwoma bramkami. Będziemy wracali do domu w nie najlepszych humorach - zakończył w minorowym nastroju 29-latek.
Gaz-System Pogoń Szczecin - Chrobry Głogów 28:26