Koniec kariery? Nie myślę jeszcze o tym - rozmowa z Mariuszem Jurasikiem, rozgrywającym Górnika Zabrze
- Nie czuję się żebym miał 38 lat, co chyba widać na parkiecie - mówi Mariusz Jurasik. Rozgrywający Górnika Zabrze opowiada m.in. o aktualnej formie zabrzan, aspiracjach Górników i swojej przyszłości.
Maciej Wojs: Dziesięć bramek, do tego kilka asyst, kolejny świetny mecz. Mariusz Jurasik jak wino - im starszy, tym lepszy?
Mariusz Jurasik: "Kolejny świetny mecz", to żadna nowość (śmiech). Szczerze to nie wiem. Jestem dobrze przygotowany do sezonu, w szczególności do tej drugiej rundy. Cieszę się, że te mecze mi wychodzą, że wychodzą nam jako zespołowi i że Górnik wygrywa. O to przecież w piłce ręcznej chodzi, żeby wygrać jak najwięcej. Jak na razie siedem ostatnich meczów wygraliśmy, mamy jeszcze spotkanie w Piotrkowie Trybunalskim, którego na pewno nie odpuścimy.
Miałem właśnie pytać o to przygotowanie do rozgrywek, bo od stycznia na dobrą sprawę gra pan bez zmiennika. Odbija się to jakoś na pana zdrowiu, rano bardziej boli bark czy biodro?
- No właśnie wbrew pozorom nie. I to jest bardzo ciekawe, bo na jesień kiedy grałem mniej, rano nie mogłem wstać z łóżka. W sumie nie wiem czym to było spowodowane. Teraz gram więcej i rano zrywam się niczym skowronek (śmiech). Wiadomo, że trochę żartuję, ale odpukać, w ostatnich meczach nikt mnie aż tak bardzo nie obija. Może dlatego rano mogę pozbierać się bez żadnych większych problemów.- Z Azotami zazwyczaj dotychczas były właśnie takie bijatyki zamiast normalnej piłki ręcznej. A tym razem było jakoś inaczej. Z początku mecz był ostry, a potem wszystko było już takie łatwe, miłe i przyjemne. Oczywiście dla nas.
Łatwe, miłe i przyjemne jak siedem ostatnich meczów ligowych Górnika. Można powiedzieć, że forma przyszła w odpowiednim momencie sezonu zasadniczego.- No tak. W tych ostatnich spotkaniach gramy przez większą część meczu na swoim poziomie, a po rywalach widać, że z minuty na minutę radzą sobie coraz gorzej. Zresztą rywale nas nie interesują, my mamy grać swoje i super, że to wychodzi. Ważne jest to, że nawet jak przeciwnik postawi nam mocne warunki i przyciśnie nas w pewnym momencie, to nie odpuszczamy, przetrzymujemy ten napór przez 10-15 minut i potem odjeżdżamy.
W środowy wieczór spotkało się dwóch głównych kandydatów do półfinału rozgrywek, oczywiście poza Vive i Wisłą. Górnik był jednak co najmniej o klasę lepszy. Myśli pan, że było to spowodowane słabszym dniem Azotów czy rzeczywiście taka różnica was dzieli?
- Ten mecz w żadnym wypadku nie będzie wyznacznikiem przed play-offami. Nijak ma się to do tego, co czeka nas w dwóch następnych miesiącach. Co do tej formy, trzeba by zapytać o to zawodników Azotów. Prawdą jest, że grają więcej niż my, poza tym w sobotę mieli mecz w pucharze Challenge i pewnie byli trochę zmęczeni. Do play-offów zostały jeszcze trzy tygodnie, a one też rządzą się swoimi prawami. Zresztą coś mi się tak wydaje, że z Azotami to spotkamy się jeszcze w meczach o brąz. No chyba, że nie spotkamy się w ogóle i my albo oni będziemy grać o złoto.
Czyli nie bierzecie w ogóle pod uwagę opcji, że nie znajdziecie się w półfinale rozgrywek?
- Mam kontrakt ważny do 30 czerwca 2015 roku i zamierzam go wypełnić. Nie myślę na razie ogólnie o przyszłości czy jakichkolwiek zmianach. Zresztą czy jestem już taki słaby, że powinienem kończy karierę?
Myślę, że każdy kibic i dziennikarz szczypiorniaka w Polsce odpowie na to pytanie przecząco.
- Nie czuję się żebym miał 38 lat, co chyba swoją drogą widać na parkiecie. Mam jeszcze rok kontraktu, chcę rozegrać cały przyszły sezon, dlatego też nie myślę o żadnym końcu kariery.