KPR Ruch ChorzówZa Niebieskimi piękna historia. Ekipa z Górnego Śląska pięciokrotnie tryumfowała w rozgrywkach Pucharu Polski, ostatni raz jednak w handballowo zamierzchłych czasach (1984 roku). Tegoroczny awans do Final Four Pucharu Polski to poniekąd rekompensata dla chorzowskich kibiców, którzy z ligowych wyników Ruchu usatysfakcjonowani być nie mogą.
Chorzowianki grę w krajowym pucharze rozpoczęły od 1/8 finału, gdzie trafiły na Piotrcovię Piotrków Trybunalski. Po zaciętym meczu i awansie do ćwierćfinału los skojarzył je z prezentującą wówczas bardzo dobrą formę ekipą KSS-u Kielce. Podopieczne Zenona Łakomego nie przystępowały do dwumeczu w roli faworytek, jednak dziewięciobramkowe zwycięstwo w pierwszym spotkaniu rozstrzygnęło losy rywalizacji i dało im niespodziewany awans do gdyńskiego finału.
Nie można oprzeć się wrażeniu, że do Gdyni Ruch udał się w roli zespołu uzupełniającego stawkę. Ciężko bowiem oczekiwać, by ekipa zawodząca od początku tegorocznych rozgrywek zdołała pokonać zdecydowanie silniejszych rywali z Lublina, Lubina czy Gdyni. Świadomość tego mają chorzowianki, które jednak chcą przekuć tę wadę w zaletę: - Większość skazuje nas na porażkę, jednak jest to dla nas największa szansa, by zatrzeć nasze słabości. Mam nadzieję, że wykorzystamy ją należycie - uważa Monika Wąż.
W turnieju finałowym Pucharu Polski chorzowianki wystąpią bez Moniki Karwat i Kamili Rzeszutek, które w ostatnim czasie trenowały indywidualnie z powodu drobnych urazów. Pozostałe szczypiornistki z Kingą Grzyb i Moniką Migałą są gotowe do gry.