Co za porównanie! Legia jak ferrari z częściami od syrenki

To porównanie stało się hitem. Jeden z dziennikarzy zauważył, że Dariusz Mioduski dostał z rąk Bogusława Leśnodorskiego używane, ale wciąż sprawne ferrari. Co się później stało z tą furą?

Mateusz Domański
Mateusz Domański
Dariusz Mioduski WP SportoweFakty / Dariusz Mioduski
Sytuacja Legii Warszawa jest fatalna. W tym sezonie PKO Ekstraklasy ekipa ze stolicy naszego kraju wygrała sześć meczów i aż czternastokrotnie schodziła z boiska bez punktów. W tabeli zajmuje dopiero 17. miejsce.

Obecnie dużo dyskutuje się nie tylko o formie Legii, ale i o tym, że zespół opuścił Luquinhas. Zawodnik zdecydował się na transfer do New York Red Bulls.

Do transferu odniósł się Kuba Majewski, związany m.in. z meczyki.pl. "Legia sprzedaje swego ostatniego błyskotliwego i nieszablonowego piłkarza. Ten transfer ma wg mnie wymiar symboliczny. Jest jak przewrócenie ostatniej strony książki o złotych latach 2011-2021. Pozostał tylko spis treści" - napisał na Twitterze.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tego jeszcze nie widzieliśmy! Kapitalna obrona rzutu karnego

Niesamowitym porównaniem w odpowiedzi popisał się Paweł Mogielnicki z 90minut.pl.

"D. Mioduski dostał w spadku po B. Leśnodorskim używane, ale wciąż sprawne ferrari, z którego stopniowo wymontowuje wszystkie niepotrzebne jego zdaniem części, zastępując je substytutami z trabanta, wartburga czy syrenki. Przecież wciąż jeździ! Ale teraz już nikogo nie wyprzedzi..." - podsumował gorzko.

Jego riposta cieszy się sporym uznaniem wśród internautów. Najwidoczniej wielu uznało, że dziennikarz trafił w sedno.

Czytaj także:
Szpakowski i Mila pokazali, że zostali "zaobrączkowani". "Możemy pokazać"
Kompromitacja mistrza Hiszpanii

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×